Jan Gołębiowski: matka mogła rzucić Madzią o ścianę
Doświadczony psycholog kryminalny Jan Gołębiowski uważa, że do śmierci małej Madzi mogło dojść w wyniku silnego potrząsania, bądź rzucenia nią przez matkę o ścianę lub o podłogę.
13.07.2012 | aktual.: 13.07.2012 17:34
Katarzyna W., matka małej Magdy z Sosnowca, została tymczasowo aresztowana na trzy miesiące. W czwartek kobieta usłyszała zarzut zabójstwa córki. Na zmianę zarzutu miały wpływ trzy opinie niezależnych instytutów badawczych - z Katowic, Gdańska i Instytutu Patologii w Warszawie. Na ich podstawie śledczy uznali, że śmierć dziecka nastąpiła w sposób nagły i gwałtowny.
Dla Jana Gołębiowskiego informacja o aresztowaniu Katarzyny W. nie była zaskoczeniem. Zachowanie matki Madzi od samego początku budziło jego wątpliwości. - Uderzyło mnie, że już kilka dni po domniemanym porwaniu mówiła o córce w czasie przeszłym, jaka była cudowna i wspaniała, i jak ją kochała. Tymczasem, gdy ktoś nagle zaginie czy umrze jego bliscy są w szoku, nie potrafią nagle się "przełączyć", nie dociera do nich, co się stało - zwraca uwagę ekspert.
Matka Madzi w areszcie się "złamie"?
Na przesłuchaniu przed sądem matka Madzi przyznała się do części zarzutów. Rzecznik sądu nie zdradził jednak szczegółów. Z informacji osób zbliżonych do toczącego się postępowania wynika, że Katarzyna W. nie przyznaje się do zabójstwa dziecka, obstając przy wersji o nieszczęśliwym wypadku. Czy pod wpływem umieszczenia w areszcie Katarzyna W. zacznie mówić prawdę? - Zamknięcie w celi z pewnością wpłynie na jej kondycję psychiczną, spowoduje duży dyskomfort. Tylko na zatwardziałych recydywistach nie robi to wrażenia. Dlatego nie można wykluczyć, że matka Madzi się "złamie" - ocenia Gołębiowski.
- Katarzyna W. bardzo szybko odcięła się od całej sytuacji, przyjęła taki mechanizm obronny, który psychologowie nazywają dysocjacją. Dlatego z takim przekonaniem przedstawiała różne wersje wydarzeń, ona świecie w nie wierzyła - mówi psycholog. Podkreśla jednak, że nie jest to oznaka twardego charakteru, a raczej dowód niedojrzałości. Jak mówi, postępowanie matki Madzi nie wynika z kalkulacji, ale desperacji. - Niemyślenie o śmierci dziecka, ucieczka to najprostsze wyjście, by zwalczyć poczucie winy, strach przed odpowiedzialnością karną. To Katarzynie W. wyraźnie pasowało, dlatego np. mogła pracować jako tancerka w nocnym klubie - wyjaśnia.
Czy będzie teraz próbowała obarczyć winą inne osoby? - Jeśli zezna, że mąż jej pomagał, to nawet jeśli by kłamała, prokuratura musiałaby tę informację zweryfikować. Wtedy mogłoby dojść nawet do aresztowania Bartka - powiedział w rozmowie z Wprost.pl Krzysztof Rutkowski. Co na to Gołębiowski? - Trudno przewidzieć, czy Katarzyna W. będzie chciała wrobić kogoś z rodziny. Prezentowała już różne wersje wydarzeń, które były dalekie od prawdy. Ma tendencję do tego, by nie mówić, jak było. Myślę, że na tym etapie, również będzie przyjmowała taką strategię - ocenia.
Zdaniem Krzysztofa Rutkowskiego matka złamała Madzi kark. - Mówiła, że "dziecku bardzo swobodnie latała główka, jak u lalki, której się ułamie głowę" - stwierdził właściciel biura detektywistycznego. Psycholog, z którym rozmawiała Wirtualna Polska ma inną teorię: przyczyną śmierci dziecka mógł być tzw. zespół dziecka potrząsanego, bądź rzucenie nim o ścianę lub o podłogę. - To raczej nie odbyło się tak, że matka ukręciła Madzi główkę, niczym kurze. Silnie zdenerwowana, np. nie mogąc uspokoić płaczącego dziecka mogła córeczką silnie potrząsać, bądź dokonać zabójstwa impulsywnego dziecka - rzucić nim o ścianę lub podłogę. W wyniku potrząsania mogło dojść do licznych urazów wewnętrznych, np. przerwania rdzenia kręgowego, oderwania się organów wewnętrznych, urazów mózgu, które w konsekwencji spowodowały śmierć dziecka - mówi ekspert.
Matka Madzi już dwa razy próbowała popełnić samobójstwo. Pierwszy raz chciała odebrać sobie życie w celi aresztu. Połknęła kilka łyżek proszku do mycia naczyń. Później chciała się zabić w parku Kościuszki w Katowicach. Połknęła dużą ilość leków. Z objawami zatrucia trafiła do szpitala w Katowicach. - To były próby samobójcze, które określa się jako "manifestacyjne". Katarzyna W. podejmowała je w sposób nieudolny, żeby zwrócić na siebie uwagę, zamanifestować swój stan emocjonalny - mówi profiler. Jego zdaniem teraz również możemy się spodziewać podobnych demonstracji. Dlatego kobieta będzie pod specjalnym nadzorem służby więziennej. Cela, w której znajdzie się W. jest monitorowana.