ŚwiatJamie Stokes: co jest najwspanialszego w Świętach Bożego Narodzenia?

Jamie Stokes: co jest najwspanialszego w Świętach Bożego Narodzenia?

Co jest najwspanialszego w Świętach Bożego Narodzenia? Duch miłości i uczynności unoszący się ponad ziemią? A może nagłe pojawienie się błyszczących świateł i dziwnej potrzeby przytaszczenia do domów kawałków lasu? Nie – to fakt, że wszyscy nagle pragniemy jeść rzeczy, o których w pozostałych miesiącach roku nawet byśmy nie pomyśleli - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.

07.12.2012 | aktual.: 19.12.2012 10:49

Przeczytaj felieton w oryginale


Specjalne dania sezonowe występują we wszystkich kulturach. Ludzie, którzy przez 51 tygodni w roku zadowalają się w zupełności paluszkami rybnymi i ziemniaczanymi plackami, czują nagle, że muszą zjeść karpia – danie tak trudne do przygotowania i do zjedzenia, że gdyby ktoś zaserwował ci je o innej porze roku, uznałbyś go za szaleńca. Eskimosi, całkiem zadowoleni ze spożywania przez 364 dni w roku foczego mięsa i kanapek z pingwina, w środku zimny zaczynają odczuwać tajemniczą potrzebę zjedzenia tajskiego curry (tak zgaduję).

W Anglii specjalnym, dziwacznym daniem świątecznym jest indyk – odmiana drobiu charakteryzująca się smakiem prawie identycznym do kurczaka, niebędąca jednak aż tak dobra i w dodatku znacznie trudniejsza do przyrządzenia. Myślę, że zwyczaj ów zagościł u nas dzięki Amerykanom oraz temu, że ogromny pieczony ptak fantastycznie prezentuje się w reklamach.

Jeśli przebywasz w swoim własnym kraju, skompletowanie składników absurdalnego świątecznego posiłku jest proste. W Polsce baseny pełne oszołomionych karpi pojawiają się w każdym supermarkecie już w połowie grudnia. W Arktyce grupy sprzedawców składników tajskiego curry wkładają swe śniegowe buty i wędrują od igloo do igloo przez cały miesiąc (tak zgaduję). W Anglii już w ostatni weekend listopada oliwione są i ostrzone maszyny do odcinania indykom głów.

Jeśli przydarzyło wam się, tak jak mnie, mieszkać w obcym kraju, wiecie, że sytuacja robi się skomplikowana. Właśnie dlatego ostatnie sześć tygodni spędziłem na poszukiwaniach mrożonego indyka. Nie twierdzę tutaj, że przez sześć tygodni mrożonego indyka dosłownie szukałem, przyznaję jednak, że przez ten czas zaglądałem niby od niechcenia do supermarketowych zamrażalek, martwiąc się całkowitym brakiem mrożonych indyków i zaskakująco dużą liczbą mrożonych kaczek lub gęsi.

Kiedy nastał grudzień nie miałem już innego wyjścia, jak udać się na prawdziwą ekspedycję do największego w promieniu 50 kilometrów Tesco. Jak Roald Amundsen, wiedziałem, że muszę osiągnąć swój cel zanim rozpocznie się zima. Na szczęście, w przeciwieństwie do Roalda, mogłem złapać jadący do celu tramwaj.

Znalazłem mrożonego indyka niemal natychmiast, nie oznaczało to jednak całkowitego wyeliminowania problemu. Co jeśli indyk z obcokrajowego Tesco nie będzie taki, jakiego oczekuję? Nigdy nie piekłem indyka tak bardzo na wschodzie, nie wiem też, jaki wpływ może mieć na niego polskie zmienne ciśnienie powietrza. Jedynym rozwiązaniem było kupienie dwóch indyków i przygotowanie testowej świątecznej kolacji zanim nadejdzie czas tej właściwej.

Przygotowywanie indyka to skomplikowany proces. Pierwszy problem tkwi w jego rozmrożeniu, które powinno być procesem wolnym, toczącym się przez około dwa dni. Moja lodówka była zbyt mała, a balkon nieprzydatny – indyk zamrażał się na nim z powrotem w każdą noc. Opracowałem w końcu system polegający na trzymaniu indyka przez pół dnia na balkonie, a przez następne pół na korytarzu. Sąsiedzi są teraz przekonani, że zwariowałem. Rezultat był jednak lepszy niż mogłem sobie wyobrazić. Indyk upiekł się pięknie w polskich warunkach atmosferycznych, a nawet w moim francuskim z pochodzenia piecu, który, wbrew moim obawom, nie zdecydował się szydzić z prostego anglosaskiego posiłku. Konsekwencje całego wydarzenia okazały się jednak mieszane. Przede wszystkim nie mam już specjalnej ochoty jeść kolejnego indyka przed następnym grudniem, z drugiej, pozytywnej strony – gdy tylko wyciągnąłem złoto-brązową pieczeń z piekarnika, natychmiast zaczął padać śnieg.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)