Romanowski ujawnia, co usłyszał od Węgrów
Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości, opowiada o azylu na Węgrzech i powodach wyjazdu z Polski. Zdradza kilka szczegółów.
Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości, obecnie poseł PiS, opowiedział o swojej decyzji o wyjeździe na Węgry. W rozmowie z "Super Expressem" podkreślił, że nie zamierza rezygnować z polskiego obywatelstwa, ponieważ nadal działa jako poseł dla wschodniej Lubelszczyzny. - Moje biura są otwarte, jestem w kontakcie z moimi współpracownikami - zaznaczył.
Azyl na Węgrzech
Romanowski wyjaśnił, że złożył wniosek o azyl podczas wcześniejszej wizyty w urzędzie do spraw cudzoziemców. - To było 40 stron, po angielsku, z uzasadnieniem, które przedstawiało zarówno przykłady naruszeń prawa, jak i bezpodstawność 11 zarzutów, które mi postawiono - dodał. Polityk stwierdził, że jego wyjazd nie był ucieczką, gdyż opuścił Polskę przed decyzją o areszcie.
- Nie pamiętam dokładnie, kiedy przyjechałem do Budapesztu - twierdzi w rozmowie z "Super Expressem". - Nie będę może opisywał szczegółów, jakim samochodem i gdzie, bo po co ułatwiać przestępcom robotę. Niech się trochę postarają - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Reakcje i zarzuty
Węgierski premier Viktor Orban stwierdził, że przypadek Romanowskiego nie będzie ostatnim, jeśli chodzi o azyl polityczny na Węgrzech. Romanowski wyraził obawy, że kolejne osoby mogą być prześladowane w Polsce. Prokuratura zarzuca mu m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości.
19 grudnia, Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował o wydaniu wobec polityka Europejskiego Nakazu Aresztowania. Wobec posła PiS prokuratura planuje ogłoszenie nowych zarzutów.
Romanowski tłumaczył, że podróż na Węgry była możliwa dzięki strefie Schengen. - Można się poruszać bez problemu. Podróż trwa kilka godzin, więc normalnie przekroczyłem granicę - wyjaśnił. Dodał, że Węgrzy poprosili go o nieużywanie telefonu i nieinformowanie o swoich planach, aby uniknąć odkrywania kart.
Śledztwo ws. Funduszu Sprawiedliwości
Śledztwo Prokuratury Krajowej w sprawie Funduszu Sprawiedliwości trwa od lutego 2024 r. To postępowanie obejmujące kilkanaście wątków, m.in. w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez ministra sprawiedliwości oraz urzędników resortu, którzy byli odpowiedzialni za pieniądze z funduszu. W przypadku Romanowskiego, który w latach 2019-2023 był wiceszefem MS nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości, prokuratura zarzuca mu popełnienie 11 przestępstw, m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu.
Przestępstwa Romanowskiego miały polegać m.in. "na wskazywaniu podległym pracownikom podmiotów, które powinny wygrać konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości". Polityk miał też zlecać poprawę błędnych ofert przed ich zgłoszeniem oraz dopuszczał do udzielenia dotacji podmiotom, które nie spełniały wymogów formalnych i materialnych. Zarzuty dotyczą również przywłaszczenia łącznie ponad 107 mln zł i usiłowania przywłaszczenia ponad 58 mln zł.
Źródło: se.pl/PAP/WP