Jak integrować muzułmanów? Lekcja z państw zachodnich
Przyjęcie co najmniej 10 tys. uchodźców z Bliskiego Wschodu będzie dla Polski pierwszym tak dużym napływem muzułmańskiej ludności. Państwa zachodu Europy mają w tym względzie zdecydowanie większe doświadczenia. Jakie lekcje można z nich wyciągnąć? Ważna jest nauka języka i postawienie na integrację, a nie asymilację.
Pozytywnej lekcji nie oferuje Francja. Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić Paryż - a konkretniej jego przedmieścia (tzw. banlieues), gdzie dominują osiedla zamieszkałe niemal wyłącznie przez muzułmanów. Nie bez powodu osiedla te nazywane są gettami.
- 4 z 20 dzielnic Paryża to dzielnice muzułmańskie. W jednych mieszkają imigranci z krajów Maghrebu, w drugich ci z Afryki Subsaharyjskiej, a jeszcze w innych Turcy. Integracja nie zachodzi nie tylko między rdzennymi Francuzami a imigrantami, ale także między grupami muzułmanów - mówi WP dr Daria Orzechowska-Słowikowska z Instytutu Nauk Politycznych PAN, autorka książek i publikacji o muzułmanach we Francji. Badaczka dodaje, że odzwierciedleniem tego, jak francuskie społeczeństwo ocenia efekty imigracji, jest popularność Marine Le Pen i jej Frontu Narodowego, przewodzącego w sondażach i mającego na koncie pierwsze wyborcze zwycięstwa. Przypomina przy tym, że najbardziej prawdopodobny rywal Le Pen w wyborach prezydenckich w 2017, Nicolas Sarkozy, wypowiadał się o mieszkańcach przedmieść jako o "hołocie" i również jest zwolennikiem twardej polityki wobec imigracji.
Jak do tego stanu doszło? Gwałtowny napływ muzułmańskich imigrantów do Francji na dobre zaczął się w po drugiej wojnie światowej oraz po fali dekolonizacji, która pozbawiła Francję większość zamorskich posiadłości. Dziś liczbę muzułmanów w tym kraju szacuje się na ok. 5 milionów, czyli 7,5 proc. całego społeczeństwa.
- Francja potrzebowała rąk do pracy i była nastawiona na to, że przybysze z Afryki Północnej odbudują kraj po wojnie. Problem w tym, że Francuzi ściągali ręce do pracy, a przyjechali ludzie, wraz ze swoimi zwyczajami i religią. Tymczasem państwo nie prowadziło polityki integracyjnej. Zamiast tego postawiło na ich asymilację: na zakazy noszenia burek i nikabów, na sekularyzację w szkołach - zauważa Orzechowska-Słowikowska. Zdaniem badaczki, na przybycie muzułmańskich imigrantów niekorzystnie zareagowali też Francuzi, którzy po prostu w większości nie chcieli mieć muzułmańskich sąsiadów.
- Zasiedlanie przedmieść przez imigrantów to był w pewnej mierze efekt próby odgrodzenia się francuskiego społeczeństwa od muzułmanów - dodaje.
Model norweski
Nie wszędzie integracja muzułmanów przebiega tak jak w ojczyźnie Moliera. O większym sukcesie w tej kwestii mogą mówić Norwegowie. W przeciwieństwie do Francji, Norwegia nie ściągała muzułmańskich imigrantów jako źródła siły roboczej, jednak tradycyjnie chętnie przyjmowała uchodźców. Obecnie to głównie obywatele państwa takich jak Somalia, Irak czy Afganistan, ale w przeszłości byli to także m.in. uciekinierzy ze stanu wojennego Polski, powstania na Węgrzech czy wojen w byłej Jugosławii.
Od lat działa za wdrażanie przybyszów do życia w Norwegii odpowiada ten sam mechanizm. Uchodźcy są najpierw rozdzielani między poszczególne gminy wedle ich możliwości, a potem zamiast umieszczania ich w zamkniętych ośrodkach przydzielane są im fundusze na wynajęcie pokoi i mieszkań. Przez dwa pierwsze dwa lata pobytu głównym zajęciem każdego uchodźcy jest nauka języka i zapoznanie się z realiami panującymi w Norwegii.
- Uchodźcy uczęszczają na lekcje norweskiego i zapoznają się z tym, jak działa norweski system polityczny i jak działa rynek pracy. Dostają też kieszonkowe. To nieduża kwota, ale wystarcza na przeżycie - mówi Sylwia Skorstad, korespondentka WP mieszkająca w Trondheim. W myśl norweskiego systemu w czasie kształcenia uchodźcy nie mogą podejmować pracy, choć niektórzy znajdują sposoby, by te restrykcje ominąć. W procesie integracji uchodźców udział biorą też sami mieszkańcy. Organizowane są zbiórki pieniędzy i koncerty charytatywne. Szczególny przykład sukcesu takiego podejścia daje Lindesnes, liczące 5 tys. mieszkańców miasteczko w południowej Norwegii. W integracji uchodźców z Afganistanu i Iraku pomagali tam miejscowi wolontariusze i nauczyciele, dzięki czemu niemal wszyscy przyjęci cudzoziemcy - w tym także muzułmańskie kobiety - byli w stanie znaleźć pracę lub podjąć szkolenia zawodowe. Podobny efekt osiągnięto w przypadku integracji Tamilów w Bergen i Oslo. Nie zawsze jednak norweski system okazuje się
skuteczny. Szczególnie trudnym przypadkiem okazała się integracja Somalijczyków. Jak pokazało jedno z badań dotyczących uchodźców z tego kraju w stolicy Norwegii, aż dwie trzecie z nich żyje w ubóstwie, a tylko 40 proc. znalazło zatrudnienie.
Mimo to, muzułmanie w Norwegii częściej niż w innych państwach znajdują pracę i uczestniczą w życiu politycznym i społecznym kraju. Widać to także w nastawieniu społeczeństwa. W ostatnim badaniu opinii publicznej przeprowadzonym na ten temat przez norweski urząd statystycznym, 77 proc. Norwegów uważa, że imigranci mają korzystny wpływ na gospodarkę kraju, a 69 proc. - na życie kulturalne. Co więcej, wbrew tendencjom z reszty Europy, wraz z napływem coraz większej liczby obcokrajowców (stanowią oni już 13 proc. całej populacji) stosunek Norwegów do imigracji zmienia się na bardziej pozytywny. Najbardziej pozytywny wyrażają przy tym mieszkańcy Oslo, najbardziej "imigranckiego" miasta. Coraz więcej Norwegów opowiada się też za ułatwieniem możliwości osiedlenia się uchodźców w ich kraju.
- Opinie na temat muzułmanów w Norwegii są różne. Jednak Norwegowie są zwykle tolerancyjni. Co ciekawe, najbardziej negatywnie nastawieni zdają się Polacy, którzy sami stanowią największą grupę imigrantów w Norwegii - mówi Skorstad.
Miasta bez gett
Na tle innych państw Europy w podejściu do muzułmańskich imigrantów wyróżnia się też Austria. Tu również nacisk kładziony jest na znajomość język i dostosowanie się do rynku pracy, ale najbardziej widoczny efekt polityki widać gdzie indziej. W odróżnieniu od innych dużych skupisk ludności muzułmańskiej w Europie, w austriackich miastach - a szczególnie w Wiedniu - nie ma tak wyraźnych "gett" i zamkniętych stricte muzułmańskich osiedli.
- Tu nikt nie pozwoli na powolne wyrastanie getta. Z drugiej strony nie ma mowy o tworzeniu bogatych zamkniętych osiedli dla bogaczy. Coś na zasadzie: "to nasze miasto i wszyscy trzymamy się razem" - mówi WP Lara Aramide, Polka mieszkająca w Wiedniu - Domy socjalne są tu "wplecione" między zwyczajne kamienice. Owszem, są bogatsze i tańsze dzielnice, i w tych tańszych mieszka znacznie więcej imigrantów i ludności muzułmańskiej, ale władze miasta bardzo dbają o to, żeby przepaści się nie powiększały i żeby te biedniejsze okolice nie odstawały za bardzo od bogatszych - dodaje.
Austriacy postawili też na walkę z radykalizacją muzułmanów. Na początku roku rząd w Wiedniu przyjął serię ustaw mających na celu zapewnienie "europejskiego charakteru" nauczanego w Austrii islamu. W myśl reformy, wszyscy imamowie muszą mówić po niemiecku i być wykształceni w Austrii, a miejscowe meczety nie mogą przyjmować środków z zagranicy.
- Były protesty, ale władze okazały się dość nieugięte, a władze Islamskiego Związku Wyznaniowego stwierdziły, że to kompromis, na który mogą się zgodzić - mówi Aramide.
Integracja czy asymilacja
Polityka państw wobec imigrantów zawsze jest wypadkową między podejściem nastawionym na integrację - a więc wzajemne dostosowywanie się z poszanowaniem różnych tożsamości, a asymilacją, czyli próbą narzucenia nowo przybyłym swojej kultury.
"Legislacja dotycząca norm kulturowych (tak jak np. zakazy noszenia chust przez kobiety) często działa tak naprawdę na korzyść ekstremistów, bo dzięki temu mogą podtrzymywać swoją narrację o prześladowaniach muzułmanów na Zachodzie - pisze w swojej analizie Meghan Benton z Instytutu Polityki Migracyjnej w Brukseli. - "Jedną z alternatyw dla takiego podejścia jest skoncentrowanie się na integracji ekonomicznej. Zapewnienie możliwości dostępu do rynku pracy i przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu".
Zdaniem dr Orzechowskiej-Słowikowskiej, właśnie takie podejście przynosi lepsze skutki. - Generalnie lepiej radziły sobie te państwa, które do muzułmańskich imigrantów podeszły bardziej liberalnie, tak jak Wielka Brytania i Holandia - mówi badaczka z PAN. Zaznacza jednak, że taka polityka sprawdzała się dobrze, lecz tylko do czasu, kiedy oboma państwami wstrząsnęły zbrodnie popełniane przez ekstremistów: w Holandii było to morderstwo antyislamskiego filmowca Theo van Gogha, a w Wielkiej Brytanii zamach bombowy z 7.lipca 2005 roku. Wydarzenia te wprowadziły napięcia między miejscowymi muzułmanami a lokalnymi społecznościami, które w miarę napływu kolejnych muzułmańskich imigrantów i uchodźców tylko rosną. Niezależnie bowiem od tego, jak do sprawy podejdzie państwo, to właśnie postawa społeczeństwa wydaje się być kluczowa w procesie integracji.
Polska, której główne szlaki muzułmańskiej migracji dotychczas w dużej mierze omijały, jest przynajmniej pod jednym względem w lepszej sytuacji niż jej zachodnioeuropejscy sąsiedzi. Ma bowiem czas i miejsce, by skorzystać na doświadczeniach innych państw i opracować politykę, która jak najbardziej ułatwi integrację nowych przybyszów ze społeczeństwem. Czasu na to nie ma jednak zbyt wiele. Jeśli propozycja propozycja Komisji Europejskiej dotycząca relokacji uchodźców wejdzie w życie, pierwsze ich grupy trafią do naszego kraju już wiosną 2016 roku.