"Ja tak to odebrałem". Politycy PiS nie mają złudzeń. Słowa Kaczyńskiego oznaczają jedno
Jeszcze kilka tygodni temu Jarosław Kaczyński grzmiał o końcu rozmów z Komisją Europejską i powtarzał stanowcze: "Dość tego!". Dziś - w Święto Niepodległości - przygotowuje swoich wyborców na kompromis z Brukselą.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
- To, o co mogę dzisiaj zaapelować, to o zrozumienie dla różnego rodzaju potrzeb, działań, które czasem mogą być mało zrozumiałe, ale są jednak konieczne. Apeluję o zrozumienie dla działań, które prowadzą do celu. Działań, które mogą być w pewnym momencie zmieniane, weryfikowane, bo tak wygląda rzeczywistość polityczna - stwierdził Jarosław Kaczyński w trakcie społecznych obchodów w przededniu Narodowego Święta Niepodległości.
Jak stwierdził prezes: "Walka polityczna wymaga radykalnych zwrotów".
Polityk PiS: "Ja tak to odebrałem"
Nietrudno nie zauważyć, że prezes PiS tymi kilkoma zdaniami przekazuje swoim wyborcom niekoniecznie dobrą dla nich wiadomość: trzeba będzie dogadać się z Komisją Europejską, nawet kosztem wycofania się z pewnych zmian dokonanych w wymiarze sprawiedliwości.
Tym samym Jarosław Kaczyński potwierdza to, o czym pisaliśmy w Wirtualnej Polsce od kilku dni: na najwyższych szczeblach PiS zapadła decyzja, by "uelastycznić" swoje stanowisko negocjacyjne wobec Brukseli i zrobić krok w tył w sprawie tzw. kamieni milowych, których realizacja jest konieczna do odblokowania 35 mld euro w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
"Czy w ten sposób należy interpretować słowa prezesa z wczoraj?" - napisaliśmy do jednego z bardziej znanych polityków PiS.
"Ja tak to odebrałem" - odpisał nasz informator.
Suwerenność inaczej rozumiana
Prezes PiS podczas miesięcznicy smoleńskiej przypadającej dzień przed Świętem Niepodległości mówił na Krakowskim Przedmieściu: - To rocznica inna niż nawet ta rok temu. Dziś te prawdy, które zawsze były nam bliskie, okazały się bardzo aktualne. Sprawa niepodległości, suwerenności, jest dziś kwestią nierozstrzygniętą, kwestią, którą na nowo przed nami postawiono. Na różne sposoby.
Jak kontynuował lider obozu władzy: - Musimy sobie dzisiaj stawiać pytanie o to, jaka droga prowadzi do sukcesu, nie tylko do ocalenia wszystkiego, co już uzyskaliśmy, ale i do dalszego rozwoju, do realizacji dalszych, odważniejszych jeszcze celów.
Czy to wprost nawiązanie do faktu, że bez funduszy unijnych Polska nie tylko stanie w miejscu, ale cofnie się w rozwoju? Oczywiście. Prezes ten oczywisty fakt przemycił w swoim wystąpieniu w bardzo zręczny sposób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jarosław Kaczyński już nie myśli, że kompromis z Brukselą w sprawie kamieni milowych i KPO prowadzi do "utraty suwerenności Polski". Prezes PiS uznał, że brak środków na KPO doprowadzi nas na margines Europy.
Lider obozu władzy zdał sobie z tego sprawę wówczas, gdy premier przekazał mu, w jak ciężkiej sytuacji znajdzie się nasz kraj, gdy miliardy z Unii Europejskiej do nas nie popłyną. Bylibyśmy wówczas jedynym krajem w Europie (nawet Węgry dążą do porozumienia z KE), który w czasach ogromnego kryzysu światowego biedowałby bez 170 mld zł z unijnego - czyli wspólnego - budżetu.
Zupełnie inaczej widzą to koalicjanci PiS z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro. Gdy zapytaliśmy czołowego "ziobrystę" ministra Michała Wójcika o to, jak odbiera zapowiedzi pójścia na kompromis z Brukselą, nasz rozmówca odpowiedział wprost: - To droga do utraty suwerenności. My już nie mamy gdzie się cofać.
Fragmenty tej rozmowy można zobaczyć poniżej.
Przygotowywanie gruntu
PiS zamierza dogadać się z Brukselą nawet wbrew swoim koalicjantom. Na szali bowiem jest kolejna kadencja. Władze partii rządzącej uznały, że jeśli w roku wyborczym środki unijne do Polski nie popłyną, PiS wybory przegra. I pójdzie na dno razem z tak bardzo sprzeciwiającą się porozumieniu z UE Solidarną Polską.
Dlatego właśnie prezes Jarosław Kaczyński zmienia narrację i przygotowuje grunt pod opowieść o konieczności zawarcia kompromisu z Komisją Europejską. Na PiS głosuje bowiem część antyunijnych wyborców, którzy podzielają podglądy Zbigniewa Ziobro i jego ludzi. Jednak wyborcy ci są tak zapatrzeni w autorytet Jarosława Kaczyńskiego - wie o tym sam prezes PiS - że uwierzą mu na słowo, kiedy stwierdzi on, że nie ma innego wyjścia: trzeba się dogadać.
- Jeśli PiS chce wygrać i móc sprawować władzę przez kolejną, trzecią kadencję, to jest ten moment, w którym musi dokonać pewnych istotnych zmian. Już słyszymy wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości, że kryzys gospodarczy jest jednak większy, aniżeli przedstawiali go dwa-trzy miesiące temu - mówi Wirtualnej Polsce politolog dr Andrzej Anusz.
Jak dodaje nasz rozmówca, "jeśli PiS chce wyjść twarzą z tej sytuacji, to jedyną szybką możliwością, która leży na stole, jest uzyskanie pieniędzy z Unii Europejskiej w ramach środków z Krajowego Planu Odbudowy".
- Obóz rządzący, próbując odblokować środki z KPO, nie będzie mówił o żadnych ustępstwach wobec Unii. Będzie próbował przedstawić to jako nowe otwarcie. Być może zostanie w to "wpleciona" kwestia zbliżającej się zimy i możliwości napływu dużej fali uchodźców z Ukrainy. Prawdopodobnie Polska znowu stanie się tym miejscem, gdzie najliczniej pojawią się mieszkańcy zza naszej wschodniej granicy - przewiduje ekspert.
- Rząd PiS będzie chciał to zapewne wykorzystać w rozmowach z Unią, przypominając, że to nasz kraj udzielił Ukrainie bezprecedensowej pomocy. W Parlamencie Europejskim toczy się już na ten temat debata, po raz pierwszy od kilku miesięcy. Dla rządu to dobry moment, żeby pokazać problem w przestrzeni publicznej - wyjaśnia dr Andrzej Anusz.
Całą rozmowę z politologiem można przeczytać TUTAJ.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski