"Kaczyński poważnie to rozważa". Sąd nad Ziobrą
Spadające notowania, coraz trudniejsza sytuacja gospodarcza w kraju, zapowiedź cięć budżetowych i likwidacja tarcz antyinflacyjnych - to tylko niektóre problemy, z którymi obecnie musi się mierzyć rząd Zjednoczonej Prawicy. Według dr. Andrzeja Anusza - politologa, byłego posła na Sejm RP, współzałożyciela pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego Porozumienia Centrum, to może być przełomowy moment oznaczający, że PiS w przyszłorocznych wyborach może stracić władzę na rzecz opozycji.
Sylwester Ruszkiewicz, Wirtualna Polska: Z najnowszego badania United Surveys dla WP wynika, że władza nie radzi sobie dobrze z aktualnymi wyzwaniami. Na pytanie "Czy Pana/Pani zdaniem rząd PiS panuje nad obecną sytuacją polityczną i gospodarczą w kraju?" odpowiedzi negatywnej udzieliło łącznie 62,5 proc. respondentów. Z kolei według sondażu partyjnego wynika, że Prawo i Sprawiedliwość może obecnie liczyć na 32,4 proc. poparcia. A to oznacza, że Zjednoczonej Prawicy do większości brakuje aż 43 mandatów. Wcześniejsze sondaże również pokazują, że utworzenie większości rządzącej staje się dla Zjednoczonej Prawicy coraz bardziej nieosiągalne.
Dr Andrzej Anusz: Wygląda to na moment zwrotny w toczącej się kampanii wyborczej. PiS bowiem, nawet jeśli wygra wybory, nie ma gwarancji, że będzie miał samodzielną większość albo możliwość rządzenia w ramach koalicji.
Wirtualna Polska: W ostatnich dniach widzimy, że wśród rządzących zmienia się narracja ws. spodziewanego kryzysu w finansach publicznych i sytuacji budżetowej. PiS coraz głośniej mówi o szukaniu oszczędności i odblokowaniu środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Refleksja, która przyszła za późno?
Dr Andrzej Anusz: Jeśli PiS chce wygrać i móc sprawować władzę przez kolejną, trzecią kadencję, to jest ten moment, w którym musi dokonać pewnych, istotnych zmian. Już słyszymy wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości, że kryzys gospodarczy jest jednak większy aniżeli przedstawiali go dwa-trzy miesiące temu.
Jeśli PiS chce wyjść twarzą z tej sytuacji to jedyną szybką możliwością, która leży na stole, jest uzyskanie pieniędzy z Unii Europejskiej w ramach środków z Krajowego Planu Odbudowy. A dodatkowo otrzymanie gwarancji, że inne pieniądze z UE nie są zagrożone i Polska je utrzyma.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że trzeba gasić pożary, a premier Mateusz Morawiecki "ma zamknąć negocjacje z Brukselą w sprawie Krajowego Planu Odbudowy". Tyle, że dla PiS uzyskanie środków z Unii będzie pójściem na ustępstwa, a na pewno będzie to skutkować kolejnymi tarciami w koalicji.
Obóz rządzący, próbując odblokować środki z KPO, nie będzie mówił o żadnych ustępstwach wobec Unii. Będzie próbował przedstawić to jako nowe otwarcie. Być może zostanie w to "wpleciona" kwestia zbliżającej się zimy i możliwości napływu dużej fali uchodźców z Ukrainy. Prawdopodobnie Polska znowu stanie się tym miejscem, gdzie najliczniej pojawią się mieszkańcy zza naszej wschodniej granicy.
Rząd PiS będzie chciał to zapewne wykorzystać w rozmowach z Unią, przypominając, że to nasz kraj udzielił Ukrainie bezprecedensowej pomocy. W Parlamencie Europejskim toczy się już na ten temat debata, po raz pierwszy od kilku miesięcy. Dla rządu to dobry moment, żeby pokazać problem w przestrzeni publicznej.
Zmiana narracji w sprawie KPO, de facto oznacza zaostrzenie konfliktu z Solidarną Polską w ramach koalicji.
Prawdopodobnie tak będzie. Od jakiegoś czasu mieliśmy sygnały od niektórych polityków Prawa i Sprawiedliwości, że ceną za otrzymanie pieniędzy z Unii Europejskiej może być odejście ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z rządu. Moim zdaniem to scenariusz, który poważnie rozważa prezes PiS Jarosław Kaczyński. I jest on coraz bardziej realny.
To wysoka cena dla Zjednoczonej Prawicy, bowiem z odejściem ministra Ziobry z koalicją rozstaną się również pozostali politycy Solidarnej Polski. A to oznacza, że obecny rząd nie będzie posiadał sejmowej większości.
- Tak, ale proszę zwrócić uwagę, że mamy przed sobą już tylko jedyną, najważniejszą perspektywę: perspektywę wyborczą. Kluczowe i jedyne głosowanie, które jest potrzebne rządowi to głosowanie nad przyszłorocznym budżetem. Odbędzie się ono zapewne w ciągu najbliższych kilku tygodni, a później już pozostaje "logika wyborcza". Mówiąc brutalnie, dla rządu większość parlamentarna nie będzie aż tak potrzebna. I jeśli ma być rząd mniejszościowy to de facto właśnie jest ten moment. W moim odczuciu będzie to najmniejszy koszt dla PiS.
PiS jest jeszcze w stanie przekonać wyborców, żeby odbić się w sondażach? Czy to będzie już zjazd?
- Może próbować odwrócić tendencję pod trzema warunkami. Po pierwsze, jeśli Polacy uwierzą, że będzie ciepło w okresie zimowym. Widać, że rząd próbuje zrobić wszystko, by system bonifikat i dopłat do węgla spowodował, by mieszkańcy Polski w jak najmniejszym stopniu odczuli kryzys energetyczny i surowcowy.
Druga kwestia to pojawienie się komunikatu ze strony Unii Europejskiej, że pieniądze jednak przyjdą do Polski. To nie musi być przed wyborami, wystarczy wówczas oficjalna informacja, że środki z KPO nasz kraj otrzyma. Wzmocni się wówczas złotówka, a rząd będzie to wykorzystywał w kampanii wyborczej.
Po trzecie - dalsze losy wojny za naszą wschodnią granicą. Jeśli nastąpiłoby gruntowne przełamanie na froncie na rzecz Ukrainy, to mogłoby się przenieść na krajowy grunt i poparcie dla Zjednoczonej Prawicy.
A takie wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, kiedy tłumaczył spadek dzietności w Polsce m.in. spożywaniem nadmiernej ilości alkoholu przez młode kobiety, będą mieć wpływ na notowaniach partii w sondażach?
Niewątpliwie te słowa będą przez długi czas funkcjonować w życiu publicznym. Opozycja będzie je przypominała podczas kampanii wyborczej. Ale z punktu widzenia krótkoterminowych sondaży ta wypowiedź nie spowoduje tąpnięcia w poparciu dla PiS. Dlatego, że w dużym stopniu dotyczy ludzi młodych. A oni – według prowadzonych badań – nie głosują na Prawo i Sprawiedliwość. Pamiętajmy, że wystąpienia prezesa Kaczyńskiego i prowadzona przez niego kampania wyborcza służą przede wszystkim konsolidacji elektoratu wyborczego PiS. On nie próbuje pozyskiwać nowych wyborców.
Ale jeśli przyznaje się do błędu ws. poziomu inflacji w Polsce, rozważa zmiany w tarczy antyinflacyjnej i mówi o zaciskaniu pasa, to daje też sygnał swoim wyborcom, że sytuacja gospodarcza w kraju idzie w złym kierunku.
Rząd będzie musiał szukać oszczędności. To pewne. Nie zrobi tego przy programach socjalnych, bo będą one argumentem w kampanii wyborczej. Ale komunikat od rządu, że są zmuszeni zaciskać pasa, to przyznanie się do tego, że sytuacja jest poważna. W tym kontekście, kompromis z Unią Europejską jest niezbędny.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski