Kryzysowa narada w PiS. Zapadła decyzja, Kaczyński nie ma wyjścia. "Kompromis z UE w ciągu kwartału"
Ludzie Zbigniewa Ziobry mają obawy, że rząd skapituluje przed Komisją Europejską. Liczą po cichu na prezydenta Andrzeja Dudę. Według nieoficjalnych informacji na wtorkowej naradzie najważniejszych polityków PiS zapadła decyzja, by znaleźć kompromis z Brukselą ws. funduszy unijnych i Krajowego Planu Odbudowy. - Jeśli nie załatwimy tego w ciągu kwartału, to już do wyborów parlamentarnych nie osiągniemy w tym zakresie nic - mówi nam ważny przedstawiciel rządu.
09.11.2022 | aktual.: 09.11.2022 22:07
Dogadania się z Komisją Europejską w sprawie funduszy unijnych dla Polski i odblokowania Krajowego Planu Odbudowy chce premier Mateusz Morawiecki i jego otoczenie.
Jak wynika z naszych informacji, rośnie również grono polityków z władz PiS, którzy - mimo niechęci - widzą konieczność zawarcia kompromisu z Brukselą, nawet kosztem cofnięcia się w niektórych sprawach, dotyczących przede wszystkim sądownictwa.
Kilka tygodni temu szef rządu mówił na ten temat tak: "Reformujemy już ten wymiar sprawiedliwości siódmy rok. Ja bym nie chciał umierać za wymiar sprawiedliwości. Naprawdę. Nie opłaca się. Opłaca się utrzymać przede wszystkim suwerenność Polski, to jest dziś najważniejsze. KPO i całe środki unijne, które są zależne także od tego programu, służą wzmocnieniu naszej suwerenności".
Politycy PiS bliscy premierowi snują różne scenariusze. Za plecami "ziobrystów", którzy mówią nam, że nic nie wiedzą o rozmowach rządu z Komisją Europejską. - Żadne ustalenia nie są z nami uzgadniane - słyszymy z kręgów Solidarnej Polski.
A plany mogą być dość odważne. - Może trzeba będzie wycofać się z planów spłaszczenia struktury sądów. Może trzeba będzie przemyśleć na powrót kwestię testu bezstronności sędziów albo uchwalić nowe przepisy dotyczące systemu dyscyplinarnego. Nie wiemy, czego dokładnie oczekuje Bruksela, więc chcemy się tego dowiedzieć w bezpośrednich i szczerych rozmowach. Na spokojnie - mówi nam jeden z polityków z rządu PiS.
Inny dodaje: - Musimy odbudować wzajemne zaufanie. A rozmowy prowadzić dyskretnie.
Analitycy podkreślają, że aby odblokować pieniądze z UE, najprościej byłoby wykonać środek tymczasowy TSUE, który zakłada zawieszenie tzw. ustawy kagańcowej. Na to się jednak nie zanosi, choć wciąż nie jest jasne, na jakie ugody może przystać polski rząd. I nie wiadomo, czy PiS nowe prawo byłoby gotowe uchwalać wespół z opozycją.
- Musimy szukać rozwiązań, być gotowi do ustępstw jak Orban. Jeśli Węgry dogadają się z Brukselą, a my zostaniemy sami bez pieniędzy, to nawet nasi wyborcy mogą tego nie zaakceptować - mówi jeden z polityków.
O tym, że liderzy PiS mają stawiać na większą "elastyczność" w rozmowach z KE, pisaliśmy w Wirtualnej Polsce kilka dni temu. Ta zmiana postawy wiąże się z tym, że dla Polski - pod względem finansowym - nadchodzą bardzo ciężkie czasy.
O tym właśnie, jak pisała jako pierwsza Wirtualna Polska, rozmawiali we wtorek 8 listopada członkowie Prezydium Komitetu Politycznego PiS - z premierem Morawieckim i prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele. Według nieoficjalnych informacji na wtorkowej naradzie zapadła decyzja, by znaleźć kompromis z Brukselą ws. funduszy unijnych i Krajowego Planu Odbudowy.
- Jeśli nie załatwimy tego w ciągu kwartału, to już do wyborów nie osiągniemy w tym zakresie nic - mówi nam ważny przedstawiciel rządu.
Prezydent chwiejny, ale twardy
Ogromne dotacje i tanie pożyczki w ramach KPO - chodzi o 35 mld euro - przywróciłyby dobry klimat wokół Polski dla zagranicznych inwestorów i byłyby nieocenionym zastrzykiem finansowym w niebywale trudnym dla PiS roku wyborczym. Partia rządząca zdaje sobie z tego sprawę, choć od wielu miesięcy nie mogła dojść do porozumienia z Komisją Europejską w tej sprawie.
Kompromisu z KE szukał prezydent Andrzej Duda. Przy wsparciu Kancelarii Premiera zaproponował przepisy likwidujące Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego (i tworzące w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej), ale to - mimo początkowych pozytywnych sygnałów ze strony szefowej KE Ursuli von der Leyen - nie zadowoliło brukselskich urzędników.
- Prezydent poczuł się oszukany - mówiła nam osoba z jego otoczenia. Dziś Andrzej Duda nie kryje zdenerwowania na Ursulę von der Leyen i ostro krytykuje działania brukselskich urzędników z Komisji.
Co ciekawe, to na głowę państwa liczą właśnie politycy Solidarnej Polski, którzy nie chcą iść na żadne ustępstwa w rozmowach z Brukselą. - Prezydent bywa, jak wiemy, chwiejny. Ale w tej sprawie może nie być skory do podpisania "aktu kapitulacji", do którego chcą doprowadzić premier i jego ludzie. Liczymy, że ostre oceny ze strony prezydenta pod adresem Komisji Europejskiej nie są rzucane na wiatr - słyszymy od "ziobrystów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wodowanie kapitulacji
Prezydent w rozmowach z Brukselą ws. KPO już nie uczestniczy. Cały proces negocjacji leży w gestii rządu. Do Brukseli w środę 9 listopada poleciał minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk. Rozmawiał między innymi z wiceszefową KE, czeską polityk Verą Jourovą.
Jak słyszymy, minister vel Sęk nie pojechał do Brukseli jednak z konkretnymi propozycjami, które mógłby położyć na stole. - Poleciał "wybadać teren", zorientować się, o co w ogóle chodzi Komisji, czego oni od nas oczekują. Robimy swoisty restart rozmów, liczymy na nowe otwarcie. Wszystko z dobrą wolą i bez uprzedzeń - przekonują nas rozmówcy bliscy premierowi Morawieckiemu.
Zarówno minister vel Sęk, jak i jego zespół roboczy zostają w Brukseli do czwartku, by kontynuować praworządnościowe rozmowy z Komisją Europejską w celu "wyczyszczenia" konfliktów. Polityk rządu PiS stwierdził, że Polska jest gotowa do zmian ustawodawczych, by odblokować KPO.
Jak dodają nasi rozmówcy, na kompromisie powinno zależeć całej Wspólnocie, bo pozbawienie Polski funduszy będzie oznaczało pogłębiającą się dezintegrację państw UE, a zwłaszcza jej struktur. - A czasy są ciężkie. Dla wszystkich. W Europie mamy wojnę. A Polska jest krajem frontowym, który wsławił się wielką pomocą dla Ukrainy - podkreślają rozmówcy z rządu.
"Ziobryści" nie są zadowoleni z tych deklaracji; twierdzą, że szef rządu zawalił rozmowy z Brukselą. I że od lat blokuje "kluczowe zmiany w sądownictwie", a i tak "nie załatwia nic z Komisją Europejską", mimo że "dostał takie zadanie", gdy pięć lat temu obejmował funkcję premiera.
- I dzisiaj co widzimy? Wodowanie kapitulacji, zanim jeszcze rozpoczęli nową turę negocjacji. To kompletna amatorka - mówią politycy Solidarnej Polski.
Blefy i alibi
Nadziei na kompromis z Brukselą nie traci najbardziej zainteresowany, czyli premier Morawiecki. - Jestem przekonany, że te warunki, o których dzisiaj rozmawiamy, są czymś, co w dużym stopniu byłoby możliwe do wykonania, jednakże chcę mieć absolutną pewność, że wszystko, co będzie ustalane w Brukseli, będzie rzeczywiście dotrzymane z tamtej strony - przyznał szef rządu.
Jednocześnie minister ds. europejskich zapewnia, że nie zamierza w fundamentalnych kwestiach uginać się przed Brukselą. - Informacje medialne, które mówią o tym, że udaję się do Brukseli z jakimiś ustępstwami wobec Komisji Europejskiej, są w pełni nieprawdziwe. Traktuję je w ten sposób, że ktoś, kto daje takie informacje mediom, chce osłabić naszą pozycję negocjacyjną, wysyłając tego typu sygnały - mówił kilka dni temu Szynkowski vel. Sęk dla portalu Polska Press.
Szkopuł w tym, że to sami współpracownicy premiera Morawieckiego wysyłają przecieki do mediów o tym, że trzeba się dogadać. - To, co mówi Szynkowski, to blef. To stroszenie piórek to tylko alibi i przekaz dla wyborców prawicy. Ludzie premiera chcą się z Komisją ułożyć, a pozornie twarda retoryka jest jedynie zasłoną dymną - przewiduje jeden z "ziobrystów".
Tylko jak można się "ułożyć" z Komisją, skoro jednym z warunków tzw. kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy jest przywrócenie represjonowanych sędziów do pracy, a Zbigniew Ziobro nie chce o tym słyszeć?
Pytanie to na razie pozostaje bez odpowiedzi.
Wiadomo jednak, co na ten temat myśli premier: - Wszyscy, którzy próbują rozpętać histerię wokół tzw. kamieni milowych, leją wodę na młyn ruskiej propagandzie. Wiecie dlaczego? Dlatego, że suwerenność możemy utracić także poprzez gigantyczny kryzys gospodarczy - mówił kilka tygodni temu Mateusz Morawiecki.
Trudne negocjacje i zrywane rozmowy
Pod koniec lipca szefowa KE Ursula von der Leyen mówiła "DGP", że aby otrzymać środki z KPO, Polska musi wywiązać się ze zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych w sądownictwie. Przyznała, że ustawa likwidująca Izbę Dyscyplinarną jest ważnym krokiem, jednak "nowelizacja ustawy o SN nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej". Von der Leyen podkreślała, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia TSUE, co jeszcze nie nastąpiło, a w szczególności "nie przywrócono do orzekania zawieszonych sędziów i nadal obowiązuje dzienna kara finansowa".
TSUE latem 2021 r. zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej SN w kwestiach m.in. uchylania immunitetów sędziowskich. W związku z niewykonaniem tego postanowienia w końcu października zeszłego roku TSUE zobowiązał Polskę do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej kary w wysokości 1 mln euro dziennie.
Polska straciła także zaliczkę z Funduszu Odbudowy wartą prawie 5 mld euro. Oficjalnie politycy PiS to bagatelizują, nieoficjalnie coraz częściej przyznają, że dalsze utrzymywanie klinczu z Brukselą przyniesie więcej strat niż pożytku. I może skończyć się wyborczą katastrofą za rok.
Zakończyć spór
Premier i ludzie z jego otoczenia mają świadomość, że sytuacja budżetowa Polski w roku wyborczym i kolejnych latach zapowiada się fatalnie. Stąd nieoficjalne sygnały wysyłane do wybranych mediów, że w relacjach z Komisją Europejską należy zrobić krok wstecz i odblokować wreszcie miliardy z unijnych funduszy.
Jeden z ważnych polityków PiS mówi: - Mateusz jest w piekielnie trudnej sytuacji. Jak to się skończy? Bóg raczy wiedzieć. Wiadomo jedno: idą wybory, a kasy nie ma.
Dlatego współpracownicy Mateusza Morawieckiego - m.in. poprzez kontakty z niektórymi dziennikarzami - wysyłają sygnały, że trzeba wreszcie spór z Komisją Europejską przerwać. Powiedzieć Brukseli "sprawdzam" i spróbować odblokować miliardy euro z unijnych funduszy.
Mówi polityk PiS: - Nie przypadkiem w kilku redakcjach pojawiły się teksty, które właśnie do tego namawiają: zamykania frontów. Morawiecki jest pod ścianą, ciąży na nim ogromna presja, więc coraz częściej mówi się o potrzebie dogadania się z Unią za wszelką cenę.
Szef rządu nie ma łatwo. - Morawiecki nie chce umierać za sądy, ale z kolei Ziobro i jego ludzie nie chcą umierać za Morawieckiego. I mają w tym ciche wsparcie wielu wpływowych polityków PiS, którym polityka europejska prowadzona przez premiera i jego ludzi po prostu się nie podoba. I jest to delikatne stwierdzenie - mówi jeden z naszych rozmówców z obozu władzy.
Polityk PiS bliski premierowi: - Gdyby Ziobro i jego ludzie nie spaprali reformy sądownictwa, to już dawno byśmy te pieniądze mieli. A teraz nie mamy ani sprawnych sądów, ani pieniędzy.
Politycy Solidarnej Polski odpierają ten zarzut i nie biorą na siebie odpowiedzialności za całą sytuację. Mówi jeden z nich: - Od momentu objęcia teki premiera przez Morawieckiego reforma sądownictwa jest blokowana. A Komisja Europejska kwestionuje ustawy poprawione przez prezydenta Dudę, po jego wetach z 2017 roku. To nie nasza wina, że premier nie może dogadać się z Brukselą i nie załatwił obiecanych pieniędzy
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski