Ja, syn Suwarta
W Wirtualnej Polsce przeszliśmy w ostatnich latach cholernie długą, krętą, momentami wyboistą drogę. Zbudowanie nowej, opartej na fundamentach rzetelności, całkowitej niezależności od kogokolwiek i czegokolwiek, z jakością i nieustępliwością na sztandarach redakcji kosztowało masę pracy wielu osób. Dziś, gdy w reakcji na nieprzychylne władzy teksty pewne środowiska próbują przedstawiać aktualną redakcję WP jako sprzedajną i usłużną tej czy innej opcji politycznej, stanowczo protestuję. Jako redaktor naczelny, współodpowiedzialny za tworzenie WP po 2020 roku, mówię stanowcze "nie" opluwaniu w imię politycznej nawalanki tych 400 zatrudnionych w redakcji WP wspaniałych ludzi - pisze Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.
Sekwencja zdarzeń jest następująca: 29 marca Patryk Słowik na łamach WP publikuje tekst o prokurator Ewie Wrzosek. Ujawniamy, że złożone przez prokurator wnioski do sądów, mające zablokować działania PiS ws. mediów publicznych, powstały poza siedzibą prokuratury. Po publikacji następuje błyskawiczny, wściekły atak zwolenników Koalicji Obywatelskiej na autora i redakcję, podkręcanych przez związanych z tym środowiskiem "publicystów" i kilku polityków. Naruszyliśmy świętość, "bojownikom o wolność" można tylko kibicować.
Dochodzi do twitterowego linczu poszczególnych dziennikarzy WP oraz wszystkich innych osób, które stają w naszej obronie. Dostaje się nawet redaktor Ewie Siedleckiej z "Polityki" oraz Ewie Ivanovej z "Gazety Wyborczej" - dwóm dziennikarkom, które przez osiem ostatnich lat bardzo szczegółowo opisywały niszczenie sądownictwa przez Zbigniewa Ziobrę, ale które w rzetelny i krytyczny sposób analizowały postawę Wrzosek.
W końcu, po kilku dniach chaotycznej nawalanki, zostaje odgrzebany tekst OKO.Press ze stycznia 2020 roku i z premedytacją wykreowany spin o "niewyjaśnionej aferze Suwarta" - o tym, że to ponoć jakaś całkowicie nowa sprawa, nigdy niewyjaśniona.
Wspomniany tekst można przeczytać tutaj. I szczerze do tego zachęcam, bo to materiał, który w Wirtualnej Polsce spowodował trzęsienie ziemi, doprowadził do rewolucyjnych zmian, a pośrednio zmienił też i moje życie.
Byłem wtedy szeregowym pracownikiem WP, reporterem zatrudnionym w redakcji sportowej. Wstrząs, jaki tekst wywołał, czułem stojąc trochę z boku. Czytałem, obserwowałem to zamieszanie i - no co mam wam powiedzieć, było mi po prostu, tak po ludzku, wstyd. Wszystkie media omawiały tamte ustalenia.
Po publikacji została w Wirtualnej Polsce powołana komisja, która miała na celu wyjaśnienie "sprawy Suwarta". Przesłuchano kilkudziesięciu pracowników, zarówno z redakcji, jak i działów sprzedaży oraz HR. Nieprawidłowości, które wykryto, dokładnie opisano w raporcie. Nie będę tego cytował w całości, ale zachęcam wszystkich zainteresowanych sprawą do zapoznania się z tym dokumentem, jest on do odnalezienia tutaj. Wewnętrzne postępowanie doprowadziło do zmiany na stanowisku redaktora naczelnego, natomiast artykuł OKO.Press miał o wiele dalej idące konsekwencje. Nie tylko dla naszej redakcji, ale w ogóle całej firmy.
Po sytuacji z 2020 roku stworzyliśmy w WP ekosystem, w którym centralną zasadą jest zapewnienie redakcji cieplarnianych warunków działania - wolnych od nacisków, z pełną niezależnością. Jądrem stał się Kodeks Etyki Dziennikarskiej. KED jest naszą biblią, wszystko w naszych działaniach się od niego zaczyna i wszystko się na nim kończy. Dokument reguluje wiele aspektów funkcjonowania firmy, wytycza reguły oznaczeń płatnych współprac, gwarantuje dziennikarzom prawa, ale nakłada i na nich obowiązki.
Wraz z kilkunastoma innymi osobami pracowałem nad tymi rozwiązaniami, wdrażałem je (od stycznia 2021 roku pełniłem funkcję wicenaczelnego WP, a od marca 2023 roku jestem redaktorem naczelnym), patrzyłem na to wszystko z bliska. I jeśli dziś ktokolwiek formułuje oskarżenie o wciąż zalegającej w WP mętnej wodzie, może to robić tylko z powodu nieświadomości bądź - po prostu - złej woli.
Po wstrząsie z początku 2020 bardzo mocno postawiliśmy na zespół redakcyjny. Zatrudniliśmy czołowych polskich dziennikarzy, wszystkim pracownikom redakcji daliśmy przestrzeń do nieskrępowanego celami zasięgowymi działania. Efektem tego była cała lista doskonałych materiałów śledczych, będących kwintesencją dziennikarstwa na najwyższym poziomie.
Ujawniliśmy szemrane działalności wiceministra Łukasza Mejzy (Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak), przedstawialiśmy kontrowersje wokół wiceministra rolnictwa Kaczmarczyka (Szymon Jadczak i Paweł Figurski), prześwietlaliśmy majątki Mateusza Morawieckiego, rodziny Obajtków, Donalda Tuska, Zbigniewa Ziobry, Szymona Hołowni (Szymon Jadczak i Patryk Słowik). To my (Patrycjusz Wyżga) w 2021 roku przeprowadziliśmy chyba ostatni wywiad z Donaldem Tuskiem, który nie odbywał się w pluszowych okolicznościach okrągłych pytań. W końcu to na łamach Wirtualnej Polski Bianka Mikołajewska donosiła o dotacji dla Pawła Kukiza i publikowała przepastne raporty o tytule "Klub Milionerów dobrej zmiany".
Pisma procesowe wysyłali nam Ziobro, Obajtek, Mejza i wielu innych opisywanych polityków. Morawiecki na wiecach wyborczych z imienia i nazwiska obrzucał Wirtualną Polskę błotem i wskazywał na nas palcem, mówiąc że jesteśmy jednym z największych przeciwników PiS.
Jednocześnie Donald Tusk, również na wiecach wyborczych, choćby we Wrocławiu, mówił o WP jako wolnej redakcji, która znalazła się na celowniku ówczesnej władzy. Ten sam Tusk narzekał na nas w mediach społecznościowych po tym, gdy ujawniliśmy, że tak samo jak Morawiecki przepisał majątek na żonę.
Jeśli dziś, po latach, z premedytacją i złą wolą wraca pytanie: kim jest Suwart i czy wciąż działa w redakcji WP, odpowiadam z pełną odpowiedzialnością i stanowczością: Suwart w redakcji WP nie działa, Suwarta w redakcji WP nie ma. Ale ja jestem jego "dzieckiem", czego nie tyle się nie wstydzę, co jestem dumny - dumny w takim sensie, że po popełnionych błędach organizacja wykonała tak gigantyczną pracę, by wrócić na dobre tory.
Jeśli dziś Roman Giertych, poseł na Sejm z ramienia Koalicji Obywatelskiej, człowiek, który powinien trzymać się najwyższych standardów, chce uprawiać śledztwa w stylu swojego dawnego kolegi z rządu Andrzeja Leppera, czyli "ja tylko pytam", i snuć insynuacje pod adresem prowadzonej przeze mnie redakcji i "moich" dziennikarzy - już dziś wzywam go do zrzeczenia się immunitetu i wyjaśnienia tych spraw przed obliczem sądu. Ja nie mam się czego wstydzić, ręczę za pracę i uczciwość dziennikarzy i niczego się nie boję. A Pan, panie Giertych?
We wtorek serwis OKO.press opublikował listę umów (z kwotami) na usługi reklamowe, jakie podpisywali polscy wydawcy z Ministerstwem Sprawiedliwości. Reklamy opłacane były z Funduszu Sprawiedliwości - docelowo przeznaczonego na pomoc ofiarom przestępstw.
Na liście między innymi znalazła się Wirtualna Polska z trzema umowami (dwie zawarte w 2019 roku, jedna w 2020), opiewającymi łącznie na ponad siedem milionów złotych. Żadna to nowa wiadomość, co zresztą chyba dokładnie wyjaśniłem wyżej.
Żeby było jasne: reklamy można dzielić w różny sposób, również na te etyczne i nieetyczne. Te opłacane z Funduszu Sprawiedliwości należą w moim odczuciu do tych drugich i - według mnie - żadna redakcja nie powinna ich przyjmować.
Dla przykładu w 2023 roku poza naszym systemem kontroli (wszelkie reklamy ze spółek skarbu państwa, reklamy wyborcze pochodzące z komitetów wyborczych itp. przechodzą w WP przez akceptację specjalnej komisji, w której jestem także ja jako redaktor naczelny) prześlizgnęła się reklama Funduszu Sprawiedliwości. Sytuacja bez premedytacji i niecnych zamiarów, zwykły ludzki błąd - tekst sponsorowany, oznaczony, ze zdjęciem uśmiechniętego Zbigniewa Ziobry, pochodzący z zewnętrznej agencji reklamowej.
WP zarobiła na tym 4 tysiące złotych, tekst przemknął w zasadzie niezauważony. Wyszperany został przez dziennikarkę Beatę Czumę, która opublikowała informację na Twitterze. Po interwencji redakcji - a mówiąc wprost: mojej - artykuł został usunięty, okoliczności publikacji dokładnie prześledzone, a osoby z działu handlowego odpowiedzialne za ten przypadek poniosły konsekwencje służbowe.
To, co od kilku tygodni dzieje się w mediach społecznościowych, jest w dużej mierze atakiem na niezależną, ambitną, nie stającą na baczność przed nikim redakcję, złożoną ze wspaniałych, pełnych pasji, wierzących w prawdziwe dziennikarstwo ludzi. To mająca czysto polityczne podłoże próba podkopania wiarygodności redakcji, wolnych mediów ogólnie, ale też wywarcia efektu mrożącego na dziennikarzach - żeby dwa razy zastanowili się, czy chcą pisać na jakiś temat, skoro konsekwencją będą szykany internautów, "publicystów" i polityków. Może jestem w tym wszystkim naiwny, natomiast chcemy robić i robimy w WP robotę taką, by móc ze spokojem i bez wyrzutów sumienia patrzeć w lustro.
Naczelna zasada, którą wyryłem w kamieniu przed wejściem do redakcji brzmi: nie jesteśmy ani kibicami, ani aktywistami. Jesteśmy dziennikarzami i nie kłaniamy się nikomu. I tak wciąż będziemy działać, z tej drogi nie zejdziemy. Nawet kosztem kolejnych ataków.
Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski