PolskaJ&S kwestionuje projekt raportu komisji ds. PKN Orlen

J&S kwestionuje projekt raportu komisji ds. PKN Orlen

Przedstawiciele spółki J&S zakwestionowali 10 tez projektu raportu sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen przygotowanego przez jej przewodniczącego Andrzeja Aumillera (UP). W 10-punktowym opracowaniu J&S kwestionuje większość odnoszących się do spółki zarzutów.

J&S kwestionuje projekt raportu komisji ds. PKN Orlen
Źródło zdjęć: © PAP | Przemek Wierzchowski

29.07.2005 | aktual.: 29.07.2005 15:18

Dyrektor generalny J&S Group Jarek Astramowicz na konferencji prasowej w Warszawie odniósł się do ujawnionego blisko 100-stronicowego projektu sprawozdania komisji przygotowanego przez Aumillera na podstawie opracowań innych posłów - b. członków komisji z SLD - Andrzeja Różańskiego i Bogdana Bujaka, wiceprzewodniczących Romana Giertycha (LPR) i Zbigniewa Wassermanna (PiS) oraz Zbigniewa Witaszka (niezrz.).

J&S liczy, że komisja w ostatecznym raporcie uwzględni uwagi przekazane jej do projektu. Astramowicz podał, że 11 lipca przesłał komisji uwagi firmy dotyczące raportu posłów SLD. Nie zostały one uwzględnione w projekcie sprawozdania przewodniczącego. Według Astramowicza, Aumiller tłumaczył, że nie uwzględnił ich w swoim projekcie ze względu na brak czasu, jednak rozpatrzy te uwagi w dalszych pracach nad sprawozdaniem.

Wyliczając niezgodne - zdaniem J&S - zapisy w projekcie raportu Astramowicz podkreślił, że nieprawdziwe jest opisywane w nim zagrożenie podpisaniem 10-letniego kontraktu ze spółką przez b. szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Przypomniał, że przygotowywany kontrakt na dostawy ropy do Petrochemii Płock zawierał klauzulę 15 miesięcy wypowiedzenia. Nawet gdyby Modrzejewski podpisał go w lutym 2002 r, do czego wówczas J&S nie dążyło, kontrakt wygasłby do połowy 2002 r. - przekonuje spółka.

Astramowicz dodał, że nigdy nie było zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa z powodu kontraktu z J&S. Według firmy opinia, że zagrożenie takie kiedykolwiek istniało, jest bezpodstawna. Z wyliczeń firmy wynika, że Polska, która potrzebuje ok. 18 mln ton ropy rocznie na własne potrzeby, może je uzyskać przez sieć rurociągów należących do PERN "Przyjaźń", mających możliwości przesyłowe wysokości 50 mln ton rocznie, tankowcami przez Naftoport, o zdolności przesyłowej ok. 32 mln. ton, i cysternami kolejowymi - ok. 10 mln ton.

Astramowicz i jeden z sześciu akcjonariuszy J&S Wiaczesław Smołokowski podkreślali, że w ciągu 13 lat dostaw ropy przez ich firmę na polski rynek wywiązywali się z nich bez zarzutu, mimo że inne firmy w naszym regionie miały problemy z dostawami.

W ocenie J&S, manipulacją jest teza, która przewijała się przez prace komisji śledczej i znalazła się w projekcie sprawozdania - że polskie rafinerie powinny sprowadzać ropę bezpośrednio od jej wydobywców, a nie poprzez pośrednika. Astramowicz przypomniał, że polskie rafinerie zawsze korzystały z pośredników - przed 1993 r. był to polski CIECH i rosyjska centrala Sojuznieftiexport. Zaznaczył, że ok. połowy światowego wydobycia ropy przechodzi przez firmy handlowe. Nie było zmowy i korupcji w celu wyeliminowania CIECH-u z rynku dostaw ropy - zapewnił Astramowicz. Pozycja CIECH-u załamała się wraz z upadkiem wymiany w ramach RWPG. Z 13 mln ton w 1989 r., w 1992 r. CIECH sprowadził jedynie 4,9 mln ton - wylicza J&S. Firma przypomina, że pojawiła się na tym rynku dopiero w 1993 r.

Astramowicz podkreślił też, że spółka J&S nigdy nie miała i nie mogła mieć kontroli nad logistyką przesyłu ropy ani nie kontrolowała przepływów ropy przez rurociąg "Przyjaźń". Według danych firmy, od 1996 r. do lipca 2005 r. rurociągiem "Przyjaźń" zrealizowano 885 dostaw, prowadzonych przez 37 różnych firm, czyli jedna trzecia wszystkich dostaw przez rurociąg nie była potwierdzana przez J&S - podał.

J&S kwestionuje też uwzględnione w projekcie raportu zeznania Bronisława Blamowskiego z firmy Trade Prod. Nieprawdą jest też - jak zapisano w projekcie sprawozdania - że Marek Dochnal lobbował na rzecz J&S. Wynika to z zeznań samego Dochnala złożonych w prokuraturze i przed komisją - przekonuje dyrektor generalny J&S Group.

Astramowicz podkreślił, że J&S nigdy nie stosowała systemu prowizyjnego wobec osób lub firm, od których zależało zawarcie kontraktu. Potwierdzają to wyniki wszystkich kontroli przeprowadzonych w firmie m.in. przez UOP i ABW, organy skarbowe.

J&S nie stosowała też zatrudnienia w spółce jako formy prowizji za wcześniejsze decyzje tych osób - zapewnili przedstawiciele firmy.

Zakwestionowali też zapisaną w raporcie koncepcję, iż błędem jest brak ustalonych stawek prowizji dla pośredników w handlu ropą. Astramowicz przypomniał, że na wolnym rynku nie ma takich stawek. Obowiązują one jeszcze w takich krajach jak Korea Północna czy Kuba. W ocenie J&S polskie rafinerie kupują ropę po konkurencyjnych cenach, która pozwala na osiąganie zysku i rozwój tych firm.

Astramowicz powiedział, że spółka nie poniosła żadnych strat w wyniku działania komisji śledczej. Nastąpił dość znaczący wzrost obrotów. Bardzo często dostajemy wiele sygnałów sympatii, współczucia i zrozumienia - dodał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)