Ławrow rozwścieczył Tel Awiw. Izrael zmieni podejście do wojny w Ukrainie?

Nie milkną echa wypowiedzi szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, który oskarżył Izrael o wspieranie rzekomych neonazistów w Ukrainie. I powiedział, że Wołodymyr Zełenski, podobnie jak Hitler, ma żydowską krew, a największymi antysemitami są sami Żydzi. W reakcji izraelskie władze planują zmienić "chwiejne" podejście do wojny w Ukrainie i dostarczyć systemy obronne chroniące wojska na ziemi, osobisty sprzęt bojowy i systemy ostrzegania. Według ekspertów, w tle wymiany ciosów między Rosją a Izraelem, ścierają się interesy gospodarcze i polityczne na Bliskim Wschodzie.

Słowa szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa wywołały w Izraelu prawdziwą burzę (Photo by Russian Foreign Ministry / Handout/Anadolu Agency via Getty Images)
Słowa szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa wywołały w Izraelu prawdziwą burzę (Photo by Russian Foreign Ministry / Handout/Anadolu Agency via Getty Images)
Źródło zdjęć: © GETTY | Anadolu Agency
Sylwester Ruszkiewicz

04.05.2022 | aktual.: 04.05.2022 13:17

Napięcie między Izraelem a Rosją spowodowała niedawna wypowiedź Siergieja Ławrowa, we włoskiej telewizji Rete 4. Polityk pytany, w jaki sposób Rosja może twierdzić, że musi "denazyfikować" Ukrainę, skoro jej prezydent Wołodymyr Zełenski jest pochodzenia żydowskiego, stwierdził, że jedno drugiego nie wyklucza. - Według mnie Hitler też miał żydowską krew, więc to nic nie znaczy - odpowiedział szef rosyjskiego MSZ. I dodał, że "najgorszymi antysemitami bywają sami Żydzi".

"Uwagi ministra spraw zagranicznych Ławrowa są zarówno niewybaczalnym i oburzającym oświadczeniem, jak i straszliwym błędem historycznym. Żydzi nie mordowali się w Holokauście. Najniższym poziomem rasizmu wobec Żydów jest oskarżanie samych Żydów o antysemityzm" - napisał Lapid na Twitterze.

Sytuację podgrzewa fakt, iż Izrael najdłużej jak się dało, zachowywał wstrzemięźliwość wobec narastającego napięcia między Rosją i Ukrainą oraz unikał jasnego stanowiska. A w ostatnich latach rządy w Tel Awiwie utrzymywały dobre relacje z Władimirem Putinem.

Słowa Ławrowa - według izraelskiego dziennika "Haaretz" - spowodowały, że Izrael coraz bardziej skłania się do wzmocnienia wojskowej i cywilnej pomocy dla Ukrainy. Mówi się o możliwości dostarczenia m.in. systemów obronnych chroniących wojska ukraińskie. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w najbliższych dniach.

"Ławrow jest doświadczonym dyplomatą i wiedział, co robi"

Pytany przez Wirtualną Polskę Jerzy Marek Nowakowski, historyk, dyplomata, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii, odparł, że spięcie na linii Izrael-Rosja można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach.

- Pierwsza jest taka, że Rosjanie wpadli ostatnio w skrajną asertywność i przyjęli strategię nieprzepraszania za nic. Tak wyglądała wtorkowa rozmowa prezydenta Francji Emanuela Macrona z Władimirem Putinem. Ten drugi powtarzał propagandowe przekazy, Macron mógłby je równie dobrze pooglądać w Russia Today. Na to samo by wyszło - mówi Nowakowski.

- A druga bardziej logiczna, uwzględniająca kontekst polityczny, że Rosjanom obecnie zależy na wsparciu tych krajów arabskich, które serdecznie nienawidzą Izraela. Ławrow jest doświadczonym dyplomatą i wiedział, co robi. Mówiąc o Hitlerze, sprowokował celowo Izrael. Narracja, że kanclerz III Rzeszy był Żydem i stoi za izraelskim spiskiem podczas II wojny światowej, jest od dawna w wielu państwach arabskich. I jednym z łagodniejszych twierdzeń pod adresem Izraela. Najwidoczniej chodziło o wykonanie gestu pod adresem tych państw, mniej lub bardziej skonfliktowanych z Izraelem. To sygnał do krajów arabskich, żeby nie zwiększały obecnie wydobycia ropy i pozwalały Rosji - w trakcie wojny w Ukrainie - zarabiać na sprzedaży tego surowca - dodaje były dyplomata.

Skomplikowana układanka na Bliskim Wschodzie

W podobnym tonie wypowiada się Paweł Rakowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.

- Trzeci świat arabski w dużej mierze wspiera Rosję w trakcie wojny w Ukrainie. Duża część opinii publicznej świata arabskiego jest bardzo prorosyjsko nastawiana. A tamta część świata jest bardzo newralgiczna dla Izraela i dalszych amerykańskich interesów. Od wybuchu wojny istniała ryzyko i obawa, że Bliski Wschód zostanie "rozgrzany" jako dodatkowy front. Wypowiedzi Ławrowa mogą też oznaczać, że Rosjanie tracą fason, nie odnosząc sukcesów na froncie i puszczają im nerwy - mówi WP Rakowski.

Jego zdaniem, Rosja może też próbować - w związku z "wojną z Zachodem" - pozyskiwać poparcie wśród dużej części społeczeństwa antykapitalistycznego, które zamieszkuje Bliski Wschód.

- W tamtym rejonie świata cały czas panuje przekonanie, że to Żydzi stoją za kontrolą całego świata. Warto przypomnieć, że prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas w dawnych czasach obronił doktorat na moskiewskim uniwersytecie o związkach syjonistów z nazistami. Wypowiedź Ławrowa to odgrzewanie archetypów, które są jednoznacznym komunikatem mającym zaognić obecną sytuację polityczną. Dzięki temu radykałowie arabscy, z wydawałoby się różnych obozów politycznych, nadal pracują na rzecz rosyjskich interesów - ocenia ekspert ds. bliskowschodnich.

I jak dodaje, Izrael od lat przyjmuje taktykę zacieśnienia sojuszu z państwami arabskimi, które nie są demokratyczne.

- Izraelskiemu rządowi łatwiej się dogadać z sułtanem, przywódcą czy królem. Taka współpraca materializuje się w trzech aspektach: współpracy antyirańskiej, kwestii energetyki, a także w problematyce głodu. Ten ostatni może w najbliższym czasie dotknąć sojusznika Izraela - Egipt. Skutek może być taki, że będziemy mieli bunt społeczny i kolejną rewolucję islamską. Dochodzą mnie głosy z Iraku, że tam również pojawiają się problemy, a ceny żywności wzrasta. A kto jest winny według Rosji? Amerykanie i Izraelczycy. Rosja dostarcza na Bliski Wschód paliwo ideologiczne i rozbudza nastroje, które mają doprowadzić do tego, by pewne projekty w ramach np. sojuszu Izrael-Egipt- Emiraty Arabskie zostały zerwane. Chodzi m.in. projekty antyirańskie, ale też o pojawienie się Gazpromu w rejonie Morza Śródziemnego - ujawnia Paweł Rakowski.

Według naszego rozmówcy, mimo zapowiedzi o możliwej zmianie polityki Izraela wobec Rosji w kontekście wojny w Ukrainie, rząd w Tel Awiwie będzie nadal ostrożny.

- Izraelowi zależy na dobrych relacjach z Rosją, więc od początku wybuchu wojny w Ukrainie, byli bardzo oszczędni w słowach. Nie zgodzili się na dostarczenie broni do Kijowa, mają ogromną diasporę Żydów pochodzenia rosyjskiego, z którą się liczą. Mają też na uwadze, że to od Putina zależy, czy Iran będzie atomowy, czy też nie. To Rosjanie trzymają rękę na pulsie jeśli chodzi o iracki program atomowy. Dlatego Izrael jest bardzo powściągliwy, jeśli chodzi o zaangażowanie na Ukrainie - puentuje ekspert.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie