"IV Rzesza". Jarosław Kaczyński znów uderza w Niemcy. "Skończy się pobłażliwość"
Jarosław Kaczyński - zdaniem ekspertów - zaszkodził premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który próbuje odbudowywać relacje z unijnymi liderami. Prezes PiS znów dał się porwać historycznym wizjom: tym razem zarzucił Niemcom budowę "IV Rzeszy". - To szkodliwe i nierozsądne słowa - uważa dr Marcin Zaborowski, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Pierwszy dzień grudnia, wieczór. Sejm. Posłowie i senatorowie gromadzą się w Sali Kolumnowej. Rozpoczyna się posiedzenie klubu parlamentarnego PiS.
W powietrzu czuć lekkie napięcie, bo głos ma zabrać prezes i powiedzieć coś ważnego. I mówi: o trudnej sytuacji politycznej, z jaką musi mierzyć się jego obóz, o kłopotach wizerunkowych z wiceministrem Mejzą, o konieczności zwiększenia mobilizacji podczas kluczowych sejmowych głosowań. I wreszcie: o napiętych stosunkach rządu z Unią Europejską.
- Ciężkie terminy przyszły na Europejczyków. Niemcy wyłożyły karty na stół i chcą budowy IV Rzeszy. My na to nie pozwolimy! - przestrzega Jarosław Kaczyński.
Posłowie podrywają się do oklasków.
Kaczyński zawiedziony Merkel
- O co chodziło prezesowi? - pytam uczestnika posiedzenia.
- Nie sprecyzował, ale dla wszystkich jasne jest, jakie inklinacje przejawia nowa ekipa za Odrą.
- To znaczy?
- Prezes jest przekonany, że będzie tylko gorzej. Zachodnia lewica chce federalizacji Europy, a ma się to dziać pod kuratelą niemiecką - przekonuje poseł PiS. - Na to zgody być nie może i europejscy konserwatyści powinni dać temu odpór. Te słowa miały mocno wybrzmieć i dobrze, że się przebiły - dodaje rozmówca WP.
Słowa prezesa podobnie wyjaśnia poseł Marek Ast. - Niemcy, a dokładnie obecna większość w Niemczech przedstawiła swój plan na Europę. Dążą do federalizacji Europy. My się z tym nie zgadzamy. Jeżeli prezes używa takich dosadnych słów, to do zobrazowania sytuacji - przekonuje polityk PiS, choć pomija przy tym fakt, że Niemcy w UE nic same zmienić nie mogą, bo potrzebują do tego poparcia innych krajów członkowskich.
Ast dodaje: - Jeżeli będziemy mieli Europę jako superpaństwo federalne, to w sposób oczywisty dominującą siłą będą Niemcy. Będą przekonywać inne państwa do tego. Taki był zamysł premiera Kaczyńskiego, żeby powiedzieć, że na ten kierunek zgody nie ma.
Inny uczestnik posiedzenia klubu: - Moim zdaniem chodziło o Nord Stream 2. To jest grzech Niemiec dla Jarosława niewybaczalny. Lata temu prezes ostro starł się o to z Angelą Merkel. Jest nią bardzo zawiedziony.
Gromy w Merkel. "W sposób ewidentny popełniła błąd"
Wydumana praworządność
Metapolityczno-militarny przekaz prezesa niesie dalej jego zaufany człowiek w Brukseli, numer dwa w partii, Joachim Brudziński: - Dla nas jest oczywiste, że granicą suwerenności jest nadrzędność polskiej konstytucji nad wydumanymi żądaniami brukselskich urzędników, którym roi się jakieś superpaństwo - powiedział europoseł w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
Brudziński został zapytany o powody, dla których UE nie nałożyła dotkliwszych sankcji na reżim białoruski. Polityk, zdaje się, tylko na to czekał: - Chodzi o interesy Niemiec i Rosji. Mam na myśli kwestie związane z drugą nitką gazociągu Nord Stream (…). Niemcy udają, że problemu nie ma, ponieważ kierują się swoim narodowym interesem, a od wszystkich dookoła, włącznie z Polską, wymagają jakichś wydumanych kwestii związanych z praworządnością czy przestrzeganiem praw człowieka - stwierdził europoseł PiS.
Przekaz Brudzińskiego jest skrojony pod oczekiwania partyjnej centrali. Taki właśnie jest zamysł prezesa: dudnić w bębny, gdy nadchodzą problemy. Jak pisaliśmy w WP, Polsce grozi utrata miliardów z unijnych funduszy. Jarosław Kaczyński musiał więc wskazać wroga.
Politycy PiS nie wspominają o tym, że kanclerz Merkel jako jedyna stanęła w obronie polskiego rządu - wzywając unijnych liderów do wypracowania zadowalającego dla obu stron kompromisu - a przeciwko Nord Stream 2 zdecydowane stanowisko przedstawiają od lat niemieccy Zieloni, którzy biorą dziś współodpowiedzialność za kreowanie niemieckiej polityki zagranicznej.
Czy zatem słowa prezesa PiS - jak wskazują niektórzy konserwatywni publicyści - są jedynie próbą podgrzewania "antyniemieckich fobii" we własnym elektoracie? Niewykluczone.
Ale jest też inna interpretacja, bardziej wnikliwa. Jeden z publicystów prorządowego portalu wPolityce.pl tłumaczy: "Termin 'rzesza' dotyczy formuły państwa uniwersalnego, które wyjdzie poza plemienne, etniczne i narodowe granice, by zaprowadzić porządek na kontynencie. I Rzesza przetrwała blisko milenium (962-1806), II Rzesza mniej niż pół wieku (1871-1918), a trzecia niewiele ponad dekadę. Każda z tych ‘rzeszy’ swoją wizję imperium uniwersalnego zasadzała na zupełnie innej strukturze i ideologii, na innym trybie zarządzania, ale miała jednego wspólnego ducha - jednoczenie Europy pod przewodnictwem stołecznego ośrodka władzy, zlokalizowanego w sercu germańskiej kultury".
O prawdziwej intencji swojej wypowiedzi wie tylko sam prezes.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Czy słowa Jarosława Kaczyńskiego nie zaszkodzą ofensywie premiera, który na nowo buduje relacje z europejskimi liderami? - pytamy jednego ze współpracowników Mateusza Morawieckiego.
Nasz rozmówca bagatelizuje: - To nie będzie miało znaczenia. Prezes lubuje się w historycznych nawiązaniach. Ale realpolitik robi się gdzie indziej, słowa na klubie to słowa na klubie.
Ekspert: Kaczyński szkodzi misji Morawieckiego
Innego zdania są eksperci, specjalizujący się w relacjach polsko-niemieckich. - Słowa prezesa Kaczyńskiego z pewnością szkodzą relacjom polsko-niemieckim - nie ma złudzeń dr Marcin Zaborowski, szef Res Publica Nowa, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Ekspert dodaje - czego Jarosław Kaczyński z pewnością jest świadomy - że "nowy rząd Niemiec nie będzie przejawiał takiej strategicznej cierpliwości wobec władzy PiS, jak rząd Angeli Merkel". - Angela Merkel była tak naprawdę hamulcowym działań Komisji Europejskiej, jeśli chodzi o możliwość uruchomienia wszelkich procedur dotyczących sprawdzania praworządności w Polsce. Rząd PiS miał sojusznika w pani kanclerz. W przypadku nowego rządu niemieckiego takiej pobłażliwości z pewnością nie będzie, można spodziewać się dużo większej pryncypialności w ocenie stanu praworządności w naszym kraju - uważa dr Marcin Zaborowski.
Szef Res Publica Nova ocenia słowa Jarosława Kaczyńskiego o "IV Rzeszy" jako bardzo nierozsądne. - Niemcy to nasz najbliższy partner handlowy, który wspierał dążenia Polski do wejścia do Unii Europejskiej i NATO. W tej chwili obchodzimy 30-lecie podpisania traktatu polsko-niemieckiego. Mimo potężnego błędu Niemiec, jakim było rozpoczęcie budowy Nord Stream 2, co oczywiście jest szkodliwe z punktu widzenia interesów Polski, to był najlepszy okres w relacjach polsko-niemieckich w historii - tłumaczy były dyrektor PISM. Jak dodaje nasz rozmówca, należy dalej budować te relacje, mimo pojawiających się trudności i problemów.
O utrzymanie dobrych stosunków z niemieckim rządem starał się zadbać premier Mateusz Morawiecki, który w zeszłym tygodniu spotkał się z przywódcami tego kraju. - Słowa Jarosława Kaczyńskiego szkodzą misji premiera - uważa dr Zaborowski.
- Morawiecki rozumie, że rozwiązanie konfliktu z Unią zależy od ułożenia sobie relacji ze stolicami europejskimi. Niemcy są naszym czołowym partnerem. Uderzanie w naszych sąsiadów w obecnej sytuacji jest zupełnie niezrozumiałe i szkodliwe - dodaje szef Res Publica Nowa.