Incydent nad Morzem Czarnym. "To kamuflaż"
Wojska rosyjskie uszkodziły nad Morzem Czarnym amerykańskiego drona. - Nie był to przypadek. To zamierzona próba pokazania Stanom Zjednoczonym, że to teren pod kontrolą rosyjską i że Rosja nie będzie się wahała przed eskalacyjnymi ruchami - komentował w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski Zbigniew Pisarski z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. - Jak słyszymy z doniesień, dokonali nawet zrzutu paliwa z myśliwców nad przelatującym dronem. Mówimy o dronie bojowym dalekiego zasięgu, który ma wielkość niewiele mniejszą niż myśliwce, które go eskortowały. Rosjanie szukali zaczepienia. To nieodpowiedzialne i ryzykowne. Rosjanie mają zbyt długą praktykę i doświadczenie w tego rodzaju prowokacjach. Rosjanie testują reakcje przeciwnika. Z drugiej strony pokazują swoją projekcję siły. Starają się zachować kontrolę nad terenem, których ich zdaniem się im należy. W sytuacji, w której Federacja Rosyjska złamała wszystkie przepisy międzynarodowe, nie ma mandatu do rozliczania innych z naruszeń prawa. Stany Zjednoczone przyglądają się temu, co się dzieje i wspierają sojusznika, Ukrainę. To retoryczna wymiana ciosów, bez znaczenia. To kamuflaż - dodał.