Hongkong. Tajemnicze zaginięcie brytyjskiego dyplomaty. "Módl się za mnie"
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii wyraziło "zaniepokojenie" po doniesieniach medialnych. Wynika z nich, że pracownik konsulatu w Hongkongu został zatrzymany na chińskiej granicy. Z mężczyzną nie ma żadnego kontaktu.
"Niepokoją nas doniesienia, że członek naszego zespołu został zatrzymany podczas powrotu z Hongkongu z Shenzhen" - stwierdził rzecznik brytyjskiej dyplomacji powiedział. "Zbieramy więcej informacji od władz w prowincji Guangdong i Hongkongu" - dodał w komunikacie.
Zaginiony mężczyzna to Simon Cheng. Jest obywatelem Hongkongu i na co dzień pracuje w wydziale handlowo-inwestycyjnym brytyjskiego konsulatu. 8 sierpnia brał udział w spotkaniu biznesowym w Shenzhen i nie wrócił stamtąd do Hongkongu, choć pierwotnie planował zrobić to tego samego dnia - donosi portal HK01 cytując partnerkę mężczyzny.
Wieczorem tego dnia Cheng napisał do niej, że wraca do Hongkongu szybkim pociągiem i przygotowuje się do przekroczenia granicy – wynika z udostępnionych przez nią i opublikowanych przez HK01 zrzutów ekranu, obrazujących ich rozmowę na komunikatorze internetowym. "Módl się za mnie" - dodał mężczyzna.
Zobacz także: Kontrowersyjne zdjęcie z Ryszardem Czarneckim. Michał Dworczyk komentuje
- Nic nie wiem o tej sprawie - stwierdził na briefingu w Pekinie rzecznik chińskiego MSZ Geng Shuang. Hongkong i Chiny wzajemnie informują się o zatrzymaniach swoich obywateli. Taki obowiązek nakłada umowa podpisana w 2017 roku. Władze, w zależności od wagi podejrzanego przestępstwa, mają na to 7, 14 lub 30 dni.
Również policja w Hongkongu nie ma żadnej informacji ze strony Pekinu o zatrzymaniu Chenga. Na konferencji prasowej podano jedynie informację, że przyjęto zgłoszenie o zaginięciu dyplomaty. Odmówiono także dalszego komentowania sprawy.
Hongkong. Niepokoje na ulicach miasta
Od czerwca w dawnej brytyjskiej kolonii dochodzi do regularnych manifestacji. Demonstranci protestują przeciwko projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który przewiduje m.in. możliwość odsyłania podejrzanych do Chin kontynentalnych. Tamtejszy system sprawiedliwości jest bezwzględny: dopuszcza stosowanie tortur, arbitralne przetrzymywania w areszcie czy wymuszanie zeznań.
Urzędnicy w Pekinie wielokrotnie oceniali, że w demonstracjach grają rolę "obce siły", które wtrącają się w wewnętrzne sprawy Chin. W odpowiedzi na jeden z artykułów w propekińskiej gazecie, amerykańska dyplomacja nazwała Chiny "zbójeckim reżimem".
Według ekspertów znających region, tegoroczne protesty są największe od 1997 roku. Wtedy Brytyjczycy zwrócili swoją kolonię Chinom. Od tego momentu Hongkong funkcjonuje jako "jedno państwo, dwa systemy". Formalnie należy do komunistycznych Chin, jednak cieszy się autonomią i własnym parlamentem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: BBC