Hiszpanie chcą zatrzymać referendum w Katalonii. Grożą nawet więzieniem
Hiszpański prokurator generalny Jose Manuel Maza polecił katalońskim prokuratorom, by postawili w stan oskarżenia wszystkich burmistrzów z Katalonii, którzy chcą udostępnić lokale na referendum ws. niepodległości tego regionu. Zagroził ich aresztowaniem.
13.09.2017 16:21
Maza zalecił, by katalońscy prokuratorzy "wezwali burmistrzów w charakterze oskarżonych". Jeśli ci się nie stawią, ma zostać wydany nakaz ich aresztowania.
Agencje informują, że chodzi o ponad 700 burmistrzów.
Władze Katalonii planują przeprowadzenie 1 października referendum niepodległościowego, co zdaniem władz centralnych jest niezgodne z konstytucją. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przyjęta przez parlament Katalonii ustawa umożliwiająca rozpisanie referendum ws. secesji regionu jest niezgodna z prawem oraz zawiesił przyjęty przez regionalny parlament Katalonii tzw. Akt Przejściowy, regulujący ramy prawne dla okresu przejściowego po plebiscycie.
Również w środę hiszpański król Filip VI oświadczył, że "demokratyczne współistnienie", które udało się w Hiszpanii osiągnąć na drodze "wielu poświęceń", "możliwe jest tylko wówczas, gdy prawa, które je regulują i organizują, są przestrzegane przez obywateli i instytucje. Jeśli prawa i wolności obywateli są chronione i szanowane przez władze publiczne". - Dlatego jestem pewien, że przed tymi, którzy stawiają się poza porządkiem konstytucyjnym i dzielą społeczeństwo, prawa wszystkich Hiszpanów będą chronione, a wolności wszystkich obywateli będą zagwarantowane i bezpieczne - dodał monarcha.
Burmistrzowie chcą pomóc
W piątek kataloński rząd Carlesa Puigdemonta informował, że już wtedy 560 burmistrzów gmin miejskich Katalonii, spośród wszystkich 948 istniejących w tym regionie autonomicznym, zadeklarowało pomoc w organizacji referendum. Wówczas, dzień po rozpoczęciu zapisów, zgłosiło się do pomocy przy plebiscycie także blisko 17 tys. wolontariuszy.
Zgodnie z Aktem Przejściowym, który parlament Katalonii przyjął na początku września i który miałby obowiązywać w przypadku wygrania opcji niepodległościowej, kataloński premier Puigdemont zostałby automatycznie prezydentem nowego kraju, a niebawem przeprowadzono by tam wybory parlamentarne. Deputowani mieliby rok na przyjęcie konstytucji Katalonii. Nowy parlament zadecydowałby też, czy stacjonujące tam wojska Hiszpanii mogłyby opuścić terytorium nowego kraju.
Mimo protestów władz centralnych przedstawiciele katalońskiego rządu zapewniają, że "do głosowania dojdzie". Z kolei rząd w Madrycie pracuje nad zablokowaniem plebiscytu bez użycia siły. Według dziennika "El Pais" wśród form uniemożliwienia organizacji plebiscytu jest konfiskata urn, kart do głosowania oraz protokołów komisji wyborczych.
Prokurator generalny informował wcześniej, że skieruje do sądu pozew przeciwko premierowi Katalonii i jego ministrom, którzy są odpowiedzialni za organizację referendum.