Robiła wszystko, by wyprowadzić sędziego z równowagi
Zaczęło się w połowie maja. "12 maja Tymoszenko wezwano do Prokuratury Generalnej i poinformowano o wznowieniu umorzonego w 2005 roku śledztwa. Była to stara sprawa związana ze Zjednoczonymi Systemami Energetycznymi Ukrainy - JeESU. Byłej premier zarzucono, że w 2001 roku próbowała przekupić sędziów, by ci wypuścili z aresztu jej męża.
Główne uderzenie nastąpiło w końcu czerwca 2011 roku. Julia Tymoszenko została oskarżona o to, że jako premier Ukrainy nadużyła władzy w toku negocjowania kontraktu gazowego z Rosją. Atak był celny - dotyczył już nie jakichś niezbyt wiarygodnych wewnętrznych zarzutów, ale głośnej sprawy, teraz budzącej w dodatku złe skojarzenia nie tylko na Ukrainie, ale i w Unii Europejskiej.
Rozprawy przeciw byłej premier, które pod koniec czerwca rozpoczęły się przed Sądem Rejonowym w Kijowie, zupełnie nie przypominały normalnych posiedzeń. To była próba sił pomiędzy sędzią a oskarżoną. Transmisje pokazywane w dwóch niewielkich stacjach, czyli Kanale 5 i tVi, oglądano jak najlepszy kryminał - z jednej strony krucha, wyprostowana jak struna Julia Tymoszenko, z drugiej czerwieniący się i jąkający młody sędzia. Trzeba przyznać, że Lady Ju robiła wszystko, by wyprowadzić go z równowagi.
Aresztowanie ukraińskiej Żelaznej Damy miało niezwykłą oprawę, towarzyszyło mu aż 400 milicjantów: 100 otaczało samochód wiozący Julię do aresztu, 300 ochraniało budynek sądu pikietowany przez kilkuset zwolenników Tymoszenko" - opisuje dziennikarka.