PublicystykaHistoria pewnego resetu, czyli jak myśli Putin. (I Kaczyński też)

Historia pewnego resetu, czyli jak myśli Putin. (I Kaczyński też)

Historia fiaska rosyjsko-amerykańskiego resetu pokazuje, jak kuriozalnym sposobem myślenia kieruje się rosyjski prezydent. Ale nie dotyczy to tylko Putina. Podobny światopogląd widać także i u Jarosława Kaczyńskiego

Historia pewnego resetu, czyli jak myśli Putin. (I Kaczyński też)
Źródło zdjęć: © Forum
Oskar Górzyński

We wtorek wieczorem do amerykańskich mediów wyciekły szczegóły niezwykle ciekawej propozycji dyplomatycznej Władimira Putina. Chodziło o pełny reset na linii Waszyngton-Moskwa: normalizację stosunków i współpracy na wszystkich polach i z wszystkimi gałęziami amerykańskiej administracji. W wysłanym w marcu tego roku dokumencie ani słowa nie wspomniano jednak o sprawie Ukrainy, ani innych ustępstwach, na które Moskwa gotowa byłaby pójść, by osiągnąć "reset". Innymi słowy, była to propozycja pt. "wszystko za nic".

W pewnym sensie Putin miał prawo przypuszczać, że taka propozycja zostanie przyjęta. Trump przez całą kampanię mówił o tym, jak bardzo chce dogadać się z Rosją i nie przestał o tym mówić także po wyborach. W końcu dlatego też Rosjanie pomogli mu wygrać. Mimo to, rosyjska oferta poraża swoją naiwnością lub ignorancją. Dla niemal wszystkich komentatorów, którzy interesowali się sytuacją w USA było oczywiste, że żadna taka propozycja nie ma sensu: afera "Russiagate" i toczące się śledztwo w sprawie powiązań ludzi Trumpa z Rosjanami całkowicie związała mu ręce. A nawet, jeśli Trump mimo wszystko chciałby dobić swojego upragnionego "dealu", prawdopodobnie nie pozwolili by mu na to jego doradcy, członkowie gabinetu, czy jego sojusznicy w Kongresie.

Kremlowska projekcja

Dlaczego więc Kreml wysunął taką kuriozalną propozycję? Jedną z teorii przedstawił prof. Seva Gunitsky, znany politolog z Uniwersytetu w Toronto. Putin i jego ekipa nie rozumieją, jak działa amerykańska polityka, bo patrzą na nią przez pryzmat tego, jak działa ona w Rosji.

"Wrodzony cynizm rosyjskich elit nie pozwala im na zrozumienie w pełni amerykańskiego systemu. Widzieliśmy to u Putina wiele razy (...). Wśród elit panuje przekonanie, że władza w USA (i prezydent USA) jest tak samo skorumpowana i tak samo potężna jak w Rosji i jakiekolwiek próby Amerykanów zaprzeczające temu są hipokryzją. Ten cynizm ogranicza rosyjską politykę zagraniczną, ale Rosjanie są zbyt głęboko zakopani w swoim światopoglądzie, by móc się z niego wydostać" - napisał na Twitterze ekspert.

To wytłumaczenie wydaje mi się przekonujące. Choćby dlatego, że Putin faktycznie w swoich wypowiedziach wielokrotnie dawał wyraz takiemu myśleniu - wtedy, kiedy np. tłumaczył, że media w USA też są zależne od polityków, podając przykład Dana Rathera (dziennikarza, który został zwolniony po tym, jak zbudował swój materiał o służbie wojskowej George'a W. Busha w oparciu o sfałszowane dokumenty). W Rosji panuje "wertykał władzy" - prosta jak budowa cepa, idealnie pionowa struktura władzy łącząca linią szeregowych urzędników z prezydentem. Putin wydaje się szczerze wierzyć, że podobnie funkcjonuje to w USA.

Nie tylko Putin

Ale tłumaczenie Gusinskiego jest przekonujące także dlatego, że podobne przykłady można znaleźć wśród wielu innych przywódców, jak np. prezydenta Recepa Erdogana, który wszędzie dostrzega zachodnie spiski, lecz zdaje się nie dostrzegać, że władza w państwach Zachodu jest ograniczona i zdecentralizowana. Nie trzeba zresztą szukać daleko. Podobny mechanizm widać w działaniach naszej własnej władzy. Polityka rządu PiS wobec Unii Europejskiej - gdzie wszelkie głosy krytyczne wobec Polski tłumaczone są spiskiem wrogich sił - dostarcza wielu przykładów.

Być może najbardziej jaskrawy z nich objawił się z okazji lutowej wizyty Angeli Merkel w Polsce. Rozmawiałem wówczas z ludźmi w PiS, którzy przygotowywali prezesa do rozmowy z kanclerz Niemiec. Kaczyński wcześniej zapowiadał, że zamierza zażądać od Merkel, by niemieckie media "przestały atakować Polskę". Jego doradcy przekonywali go, że Merkel przecież nie steruje ręcznie prasą, że media w Niemczech w taki sposób nie działają, a wpływ polityków jest bardziej skomplikowany. Ale Kaczyński postawił na swoim i swoje żądanie przedstawił. I łatwo można zrozumieć dlaczego: bo jego jedynym punktem odniesienia było to, jak sprawy funkcjonują w mediach publicznych (i nie tylko) w Polsce. Skoro on może dyktować dziennikarzom, co mają pisać i pokazywać, to tak samo musi być w Niemczech.

Taki sposób myślenia jest zresztą wygodny. Bo dzięki niemu odpowiedź na pytanie, dlaczego wszyscy dookoła nas krytykują i spychają na margines, jest znaczniej łatwiejsza: to nie nasza wina, to wynik skoordynowanych i zaplanowanych działań zagranicznych sił. Problem w tym, że - jak widać na przykładzie Putina i Kaczyńskiego - ani trochę nie ułatwia to wyjścia z tej sytuacji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Donald Trumpwładimir putinreset
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)