"Herbata nie zawsze jest na miejscu", "Posłowie jedzą na skradzionych talerzach". Zamieszanie wokół alkoholu i gastronomii w Sejmie

W Parlamencie można pić alkohol, ale nie wszystkim się to podoba. Za prohibicją w miejscu pracy posłów jest wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z Kukiz'15. Temu pomysłowi "nie" mówi z kolei Stanisław Pięta z Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego? - To dla nas posłów byłoby niekomfortowe - podkreśla. Co więcej, jest też zamieszanie wokół sejmowych posiłków. Pojawił się zarzut, ze Kancelaria Sejmu bezprawnie używa produktów i sztućców.

Na terenie Sejmu można spożywać alkohol
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Anna Kozińska

Tyszka jest przeciwny napojom z procentami w miejscu, gdzie obradują parlamentarzyści. Dlaczego? - W zakładach pracy w Polsce jest zakaz spożywania alkoholu. Jedyny zakład pracy, gdzie jest możliwość spożywania alkoholu, to Sejm RP. Uważam, że tak nie powinno być - powiedział w rozmowie z "Super Expressem".

Nie zgadza się z nim Pięta. - Nie uważam, aby zasadne było wprowadzanie prohibicji w Sejmie. (...) Przecież zdarza się, że mamy gości, chcemy ich poczęstować i sama herbata nie zawsze jest na miejscu - tłumaczył.

- Jestem 12 lat w Sejmie i nigdy nie widziałem ani jednego przypadku niekulturalnego zachowania posła po trunku - dodał. Inni twierdzą jednak, że przez alkohol parlamentarzyści zaniedbują swoje obowiązki. - Nieraz w przeszłości widziałem, jak poseł sobie popija, a życie towarzyskie w barze za kratą kwitnie, nawet wtedy, gdy trwają obrady albo prace w komisjach - powiedział dziennikowi jeden z posłów.

O tym, że racja w tej sprawie nie jest po stronie Pięty świadczą doniesienia medialne, a także wypowiedź rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa Waldemara Żurka, której udzielił Wirtualnej Polsce.

Zobacz też: Prohibicja w PRL-u. Jak Polacy sprytnie omijali prawo

Pijani posłowie

Rzecznik KRS w rozmowie z Polskim Radiem stwierdził, że "jest w stanie pokazać posłów, którzy przemawiali po pijaku z mównicy i nadal są w Sejmie". Powiedział nam, że miał na myśli m.in. senatora z PiS Jana Marię Jackowskiego. - Gdybym był szefem partii, nie umieściłbym ich na listach. Trzeba jakąś karę ponieść. Oni są w pracy, za publiczne pieniądze. Nie u cioci na imieninach, w pubie, po pierwszej komunii, czy w restauracji - mówił.

"Super Express" przypomina z kolei, że w 2015 r. ówczesny senator Bogdan Pęk z PiS leżał na korytarzu sejmowego hotelu. Jak podaje dziennik, polityk najpierw zapewniał, że zasłabł, a potem mówił: - Ja tego zdarzenia w ogóle nie pamiętam. Obudziłem się rano w swoim łóżku.

- Potrafię dobrze pracować. Potrafię coś tam, coś tam - to z kolei odpowiedź posłanki PiS Elżbiety Kruk z 2008 r., na pytania dziennikarzy o to, czy jest pod wpływem alkoholu. Polityk tłumaczyła się z tej sytuacji.

Niełatwo zbudować zdanie było też posłowi PSL Andrzejowi Pałysowi. W październiku 2010 r. miał chwiać się przed wejściem do Sejmu. - Nie, ja się nie czuję - mówił.

Problem z jedzeniem

Okazuje się, że zamieszanie dotyczy nie tylko alkoholu w Sejmie, ale też posiłków. - Posłowie jedzą skradzione produkty na skradzionych talerzach - powiedział "Gazecie Wyborczej" były ajent lokali gastronomicznych w Sejmie i Senacie.

Bartłomiej Czernecki oskarża Kancelarię Sejmu o to, że pozwala na bezprawne korzystanie z jego kilkuset "nowych kompletów sztućców marki Gerlach do każdego rodzaju dań, kieliszków do wina białego i czerwonego, szklanek, porcelany z Lublany" oraz żywności i nie chce ich oddać. - W miejscu najważniejszym w Polsce, w miejscu tworzenia prawa dla obywateli, łamane jest prawo - podkreślił. Domaga się blisko 500 tys. zł.

"Kradziona żywność i sztućce". Jak to możliwe?

Wszystko zaczęło się od 28 lipca, kiedy spółka Movin podpisała umowę na "dzierżawę lokali i prowadzenie usług gastronomicznych" w Sejmie i Senacie na 10 lat. W umowie zaznaczono, że dzierżawca ma prawo do "przelania w każdej chwili swoich praw i obowiązków" na inną firmę ze spółki. Według "Gazety Wyborczej" taki zapis pojawił się później.

Od 1 września Czernecki odpowiadał za gastronomię w Sejmie na podstawie umowy z Movinem. Jednak tylko do 22 września. Spółka, która się do niego zgłosiła, teraz nazywa go oszustem. Miał nie wywiązywać się z obietnic finansowych i pobierać pieniądze z utargu. Właściciel Movinu wyprowadził Czerneckiego i jego pracowników z pomocą straży marszałkowskiej i zakończył współpracę. - Oddam mu jego własność, ale po komisyjnym sprawdzeniu - stwierdził. Dodał też, że Czernecki domaga się zbyt wysokiej kwoty.

O tym, kto ma rację, zdecyduje sąd. Biuro Kancelarii podkreśla, że zawarło umowę ze spółką, a nie Czerneckim, o którym nie wiedziało.

Źródło: "Super Express"/WP/"Gazeta Wyborcza"

Wybrane dla Ciebie
Działo się w środę. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
Działo się w środę. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
Doradca Putina o rozmowach z USA o pokoju w Ukrainie. Chwali się zdobyczami terytorialnymi
Doradca Putina o rozmowach z USA o pokoju w Ukrainie. Chwali się zdobyczami terytorialnymi
Kosmonauta z Rosji odsunięty od misji SpaceX. Wynosił tajne materiały?
Kosmonauta z Rosji odsunięty od misji SpaceX. Wynosił tajne materiały?
Kraków uzna małżeństwa jednopłciowe? Radni chcą pilnej decyzji
Kraków uzna małżeństwa jednopłciowe? Radni chcą pilnej decyzji
Wstyd dla Niemiec? Szef Związku Kombatantów RP: propozycje Niemiec to za mało
Wstyd dla Niemiec? Szef Związku Kombatantów RP: propozycje Niemiec to za mało
Budestag zdecydował ws. pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji
Budestag zdecydował ws. pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji
Kraków. Zderzenie dwóch tramwajów. Są ranni
Kraków. Zderzenie dwóch tramwajów. Są ranni
Polityka imigracyjna Trumpa uderza w sprzedaż piwa
Polityka imigracyjna Trumpa uderza w sprzedaż piwa
Dentysta wyłudził z NFZ 1,2 mln zł. Przyznał się do winy
Dentysta wyłudził z NFZ 1,2 mln zł. Przyznał się do winy
Mentzen kpi z Kaczyńskiego. Poszło o ważne głosowanie
Mentzen kpi z Kaczyńskiego. Poszło o ważne głosowanie
"Najazdy w hotelu, szarpanie za klamki". Polka opowiada o Rosji
"Najazdy w hotelu, szarpanie za klamki". Polka opowiada o Rosji
Uchwała w Sądzie Najwyższym kwestionuje wpływ UE. Ostra reakcja i porównanie do Rosji
Uchwała w Sądzie Najwyższym kwestionuje wpływ UE. Ostra reakcja i porównanie do Rosji