Hejt przeszkadza myśleć. To nie Egipt zabił Magdalenę Żuk
"Ciszej nad tą trumną" chciałoby się powtórzyć za prawicowym publicystą Stanisławem Strońskim. Hałas wokół śmierci Magdaleny Żuk ogłusza, a słychać głównie tych, którzy już "wiedzą" co się stało albo zwęszyli interes w dramacie dziewczyny. Teraz tylko wyniki sekcji zwłok mogą rzucić nowe światło na tę tragedię.
Od przyjazdu do hotelu w egipskim kurorcie Marsa Alam, w którym mieszkała Magdalena Żuk, miałem wrażenie, że to miejsce kompletnie nie pasuje do zgiełku towarzyszącego śmierci Polki. Mnożą się teorie spiskowe. Przemyt narkotyków, handel ludźmi, gwałt i seks-turystyka. To wszystko zdarza się w Egipcie, ale nie tutaj.
Dlaczego przestępcy mieliby czyhać na samotne turystki w miejscu, w którym nie da się ukryć w tłumie, a przytłaczająca większość gości, to poszukujący spokoju ludzie w poważnym wieku? Po co sprowadzać narkotyki w miejsce, gdzie nie ma szczególnego zbytu?
Wiele wiadomo o tym, co działo się w Egipcie
Pod uwagę trzeba brać także sytuację egipskiego państwa, które żyje z turystyki. Gdyby rzeczywiście ktoś planował Magdalenie Żuk zrobić krzywdę w tym miejscu w Egipcie, to musiałby wcześniej dokładnie zasadzkę zaplanować we współpracy z Egipcjanami. To też wydaje się trudne.
Po dwóch rewolucjach jest to państwo policyjne, a władze szczególnie pilnują kurortów. W pustawym hotelu, w którym najliczniejszą grupą są Polacy, trudno się ukryć. Dlatego z dużą dokładnością detektywi odtwarzają to, co działo się z Magdaleną Żuk. Wiadomo nawet, że w hotelu niewiele jadła, ale piła dużo wody.
Jeszcze większe wrażenie zrobiła wizyta w szpitalu w Port Ghalib, w którym lekarz i pielęgniarze do końca walczyli o życie Magdaleny Żuk. Szef placówki, której zadaniem jest udzielanie pomocy turystom, dr Ahmed Shawky, wyczerpująco odpowiada na wszystkie pytania. Otwarcie przyznaje, że nie miał ani środków, ani umiejętności, żeby pomagać pacjentom z zaburzeniami psychicznymi. Nie jest w stanie ani stwierdzić, czy są skutkiem choroby czy zażycia narkotyków, ani nie ma odpowiednich leków.
Pielęgniarka Faten Ahmed, która za nogi łapała Magdalenę Żuk, aby zapobiec tragicznemu upadkowi, szczegółowo opisuje szamotaninę. Spojrzenie przez okno, z którego wyskoczyła Polka robi wstrząsające wrażenie. Dwa piętra w dół na betonowy trotuar. Między ścianę budynku, róg pomieszczenia gospodarczego a mur. Ponure miejsce.
To poruszająca historia i osobista tragedia Magdaleny Żuk i jej rodziny, w której nadal jest znacznie więcej pytań, niż odpowiedzi. Jeżeli tak trudno znaleźć lukę w tym, co dziewczynę spotkało w Egipcie, to może znaczyć, że coś złego wydarzyło się przed wylotem. Tutaj kolejna porcja pytań, które wymagają czasu i spokoju.
Fakty nie przeszkadzają tym, którzy "wiedzą" co się stało
Sekcja zwłok została już przeprowadzona w szpitalu w egipskiej Hurgadzie. Informacje będzie mieć teraz prokuratura. Zaczekać też trzeba na wyniki badań toksykologicznych. Z czasem dowiemy się, czy Magdalena Żuk została zgwałcona, a w jej organizmie są ślady narkotyków. To rozwieje część teorii, choć pewnie spowoduje powstanie nowych.
To wszystko nie przeszkadza ludziom, którzy po prostu "wiedzą". Przez polski internet przelewa się też fala hejtu pod adresem Egipcjan. To nie ma znaczenia, że próbowali jej pomóc, a teraz starają się wyjaśnić sprawę.
Egipska wersja śmierci Magdaleny Żuk. Zobacz relację personelu szpitala w Port Ghalib dla WP
Z przeszłości wiemy, że takie reakcje mają konsekwencję. Po zamachu na maratonie w Bostonie przez USA przetoczyła się nie tylko fala nienawiści, ale także przemocy skierowanej przeciwko Bogu ducha winnym ludziom. Zaatakowany został nawet Saudyjczyk ranny w zamachu.
Internet jest świetnym medium, ale bywa też niebezpieczny i dlatego warto z niego korzystać w sposób rozsądny. Użytkownik czuje się bezpiecznie w złudnym poczuciu anonimowości. Autora komentarza można wyśledzić, ale obawa przed karą to nie wszystko. Opublikowane słowa mają konsekwencje i wyrządzają krzywdę.
Egipcjanie nie tyle stali się podejrzani, co od razu uznano ich za winnych temu, co mogło spotkać Magdalenę Żuk. Nie trzeba było nawet czekać na informację, czy padła ofiarą przemocy albo czy ktoś podał jej tabletkę gwałtu. Po co zawracać sobie głowę faktami, jeżeli można skupić się na emocjach dających pożywkę nienawiści?
Nienawiść mąci wzrok
Emocje są tutaj słowem kluczowym. To one pomagają wyprowadzić ludzi na ulice lub zbić kapitał polityczny. Można się też zareklamować, albo przynajmniej wylać z siebie rozmaite frustracje i uprzedzenia. Zyskać poklask i akceptację. Przedmiotem krytyki stają się nawet ludzie, którzy od lat jeżdżą w te miejsca i opowiadają swoje doświadczenia niezgodne z tym, co niesie internet. Co z tego, że fakty nie potwierdzają snutych teorii?
"Co za okropne miejsce na umieranie" pomyślałem wyglądając przez okno, z którego wyskoczyła Magdalena Żuk. Tych okropieństw z dnia na dzień jest coraz więcej, a sensacja goni sensację. Aż trudno wyobrazić sobie, co w tej sytuacji przeżywają rodzice i bliscy dziewczyny. Łyk zimnej wody w Egipcie jest najpopularniejszym "lekarstwem na wszystko". Także na rozbudzone emocje. Może czas, aby napić się wody, ochłonąć i pozwolić prokuraturze spokojnie zbadać sprawę? To wszystko, co można zrobić dla Magdaleny Żuk i jej bliskich.