Gorąco w Gruzji. Węgrzy przystępują do ataku
"Sobotnie wybory w Gruzji wygrali nie ci wyznaczeni przez Brukselę i liberalny mainstream, ale prosuwerenna, propokojowa i prorodzinna partia rządząca" - napisał Minister Spraw Zagranicznych Węgier Peter Szijjarto. W poniedziałek w Tbilisi ma się pojawić Viktor Orban.
Szijjarto komentując wyniki wyborów w Gruzji, stwierdził, że "skoro liberałowie ponieśli druzgocącą porażkę, od razu rozpoczęły się ataki: wybory nie były uczciwe, w Gruzji nie ma demokracji, itd., itd..."
Węgrzy chwalą skandal
"Najbardziej żałosne jest to, że jednym z głównych krytyków jest litewski minister spraw zagranicznych, którego partia wczoraj przegrała wybory w oczach litewskich wyborców. Gratulujemy partii Gruzińskie Marzenie za zdobycie i utrzymanie zaufania gruzińskiego społeczeństwa i jesteśmy gotowi na rozwój współpracy opartej na wzajemnym szacunku oraz na wspieranie procesu integracji europejskiej" - napisał na Facebooku szef węgierskiego MSZ.
Atak Węgier "zgodny z przewidywaniami"
Dominik Héjj, Politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej uważa, że atak Węgier na UE jest "zgodny z przewidywaniami".
Orban jedzie do Tbilisi. Dziś mają być manifestacje
Jak informują media, wizytę w Gruzji zapowiedział na poniedziałek premier Węgier Viktor Orban. Zamierza on osobiście pogratulować rządzącym zwycięstwa w wyborach. Szef węgierskiego rządu złożył gratulacje w sobotę, jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych. Węgry sprawują w tym półroczu przewodnictwo w Radzie UE.
"Obecność Orbana ma wzmocnić legitymację, a dwa Węgry na pewno zablokują kroki UE w sprawie wyborów. Z kolei Orban wpadnie jako szef państwa sprawującego prezydencję w Radzie UE" - uważa Hejj.
"Co za hańba". Świat oburzony sytuacją w Gruzji
Prozachodnia prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili oświadczyła w niedzielę wieczorem, że nie uznaje wyników wyborów parlamentarnych w tym kraju. Na poniedziałek zapowiedziała manifestację w centrum Tbilisi.
Głosy oburzenia na przebieg wyborów płyną z całego świata. - Co za hańba – skomentowała szefowa dyplomacji Łotwy Baiba Braze.