Gwałcona przez ojca Alicja opowiada o koszmarze
Alicja B. siedzi skulona na starej wersalce. Nerwowo pociera dłonie. W jej oczach widać strach. Odbija się w nich całe piekło, jakie przez sześć lat przeszła. Miałam piętnaście lat, kiedy tata zgwałcił mnie po raz pierwszy - zaczyna wstrząsającą opowieść.
Mieszkaliśmy w małej miejscowości Pasikurowice na Dolnym Śląsku: tata, mama Teresa i młodszy braciszek Janek. W domu nigdy się nie przelewało. Rodzice prowadzili jednak warsztat blacharsko-lakierniczy. Było co włożyć do garnka. - opowiada.
Jak skończyła gimnazjum, chciała się uczyć dalej. Ale ojciec miał wobec niej inne plany. Cały czas powtarzał jej, że należy do niego i że z nikim nie zamierza się nią dzielić. Alicja B. uchodziła za normalne dziecko. Chodziła do kościoła, widywano ją na festynach. Miała 14 lat, gdy nagle zniknęła z oczu sąsiadów. Pojawiała się czasem w obejściu, cicha i przygaszona, najczęściej w towarzystwie równie milczącej matki. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, że obie skrywają mroczną tajemnicę.
Ojciec przyszedł do mojego pokoju. Powiedział mamie, że chce posłuchać ze mną muzyki. Zamknął za sobą drzwi. I stanął nade mną. Przestraszyłam się. A on wydał rozkaz. _Rozbieraj się! Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Uśmiechałam się głupio. Z niedowierzaniem. Miałam nadzieję, że to żart. Bardzo głupi żart. Ale on chwycił mnie mocno za ręce. Rzucił na wersalkę. Uciskał łokciem moją szyję. Tak mocno, że nie mogłam oddychać. Drugą ręką zdarł ze mnie majtki. Zgwałcił. Bardzo bolało. Leciała mi krew_ - relacjonuje ofiara.
Zgwałcona opowiada dalej: brzydziłam się go. Brzydziłam się siebie... Kiedy zrobił swoje, powiedział, że jeśli komuś o tym opowiem, to zrobi mi jeszcze większą krzywdę. Nie pisnęłam nikomu ani słówkiem. Byłam przerażona. I zawstydzona. Ale on i tak po kilku dniach przyszedł do mojego pokoju. Zrobił mi to jeszcze raz. Tym razem groził, że jeśli puszczę parę z ust, zabije mnie, matkę i mojego młodszego braciszka.
Matka Teresa B. zauważyła, że coś jest nie tak, jak córka zaczęła dorastać. Podszczypywał ją, podskubywał. Dotykał tam, gdzie nie trzeba. A jak chciałam z nim o tym porozmawiać, to mówił: Mam do niej prawo! Jakby była jego rzeczą. I powiedział, że nikt tego nie zmieni. On się nikogo nie bał. Potem zauważyłam, że ok. 21-22 wchodzi do niej do pokoju. Niby muzyki posłuchać. Mówił, że ma prawo do odrobiny relaksu. To się zdarzało dwa razy na tydzień. Ja wtedy oglądałam telewizję - opowiada.
Kobieta zrobiła mężowi awanturę i straszyła rozwodem. Obiecała córce, że uciekną i będą bezpieczni, ale nic takiego się nie stało. Ojciec szybko zastraszył matkę, pobił ją. Wybił jej z głowy pomysł o rozwodzie. Od tamtej pory przychodził do mojego pokoju regularnie - opowiada ze łzami w oczach Alicja B. Dziewczyna zaszła w ciążę. Ojciec nawet się tym nie przejął. "Taka jest kolej rzeczy" - powiedział. Dalej mnie bił i gwałcił.
Starsze z dzieci urodziło się w 2005 roku we wrocławskim szpitalu. Dziewczyna miała wtedy zaledwie 18 lat. Dwa lata później na świat przyszło kolejne dziecko z kazirodczego związku z ojcem. Tym razem ofiara dewianta rodziła w szpitalu w Siemiatyczach. Za każdym razem wszystko przebiegało podobnie. Dziewczyna przyjeżdżała do szpitala w towarzystwie swojego ojca, rodziła, po czym najprawdopodobniej zmuszana przez oprawcę, porzucała dzieci w szpitalu, zrzekając się praw do opieki nad nimi.
Wstrząsające jest to, że babcia Alicji przyglądała się wszystkiemu i nie zdziwiło jej nawet, że wnuczka jest w ciąży. Z kim? Nie pytała. Wnuczka się czasem skarżyła, że coś jest nie tak, ale więcej nie mówiła. A skąd miała dzieci, to nie wiem - mówi Zofia B., matka potwora z Rzewuszki. Broni syna. Krzyś nie gwałcił swojej córki. To wszystko spisek mojej synowej - mówi z przekonaniem.
Alicja nawet próbowała się otruć. Potem rodzina wyprowadziła się do drewnianego domu na obrzeżach Grodziska pod Siemiatyczami. Tam Alicja poznała chłopaka. Jak dowiedział się o tym ojciec, wywiózł ją do Belgii. Dziewczyna relacjonuje ten koszmar: znowu mnie gwałcił, bił i głodził. Mówił, że muszę mu w naturze płacić za jedzenie. Po kilku dniach udało mi skontaktować się z Polakami mieszkającymi w Belgii. Pomogli mi uciec.
Tydzień temu gwałcona i więziona przez lata dziewczyna zgłosiła się na policję w Siemiatyczach. Towarzyszyła jej matka. W ciągu kilkugodzinnej rozmowy z policjantami opowiedziała o swoim dramacie. Policja natychmiast wszczęła śledztwo, niestety oprawca zaczął się ukrywać. Ostatecznie 45-latka zatrzymano w Siedlcach. Mężczyzna najprawdopodobniej chciał uciec do Włoch.
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Siemiatyczach. Mężczyzna na trzy miesiące trafił do aresztu w Hajnówce. Postawiono mu zarzut wielokrotnego gwałtu. Odpowie także za groźby karalne i pozbawienie wolności.