Grzegorz Schetyna zdradza WP, kiedy Platforma odwiesi protest
- Wystarczy wyrzucenie jednego dziennikarza z Sejmu, by posłowie Platformy wrócili do protestu na sali plenarnej - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Grzegorz Schetyna. - Żaden z posłów, ani marszałków z PiS już nigdy nie będzie spokojnie mógł łamać prawa - dodaje lider PO. Według niego Platforma jest "skazana na współpracę" z Nowoczesną, a jego relacje z Ryszardem Petru to "wtórna" kwestia.
Z Grzegorzem Schetyną, liderem Platformy Obywatelskiej rozmawia Grzegorz Łakomski
Jarosław Kaczyński rozegrał opozycję?
Grzegorz Schetyna: Nie zgadzam się z tą oceną. Doprowadzenie przez Kaczyńskiego w grudniu do sytuacji, w której musiał czekać do wpół do czwartej nad ranem, by chyłkiem, ze wstydem i pod ochroną policji opuścić Sejm, nie ma nic wspólnego z rozgrywaniem. Coś się jednak w ciągu tych 27 dni protestu wydarzyło - Polacy inaczej spojrzeli na relacje PiS-opozycja i na funkcjonowanie parlamentu. Przede wszystkim udało nam się utrzymać możliwość nieskrępowanego relacjonowania przez wszystkie media jego pracy, co decyzją PiS-u miało zostać ograniczone lub miało być przywilejem jedynie mediów rządowych.
Osiągnięcie drugiego celu, dla którego protestowali posłowie PO - ponownego głosowania budżetu okazało się jednak nierealne.
- Pokazaliśmy Polakom, że budżet został przyjęty w wadliwy sposób, na nielegalnym posiedzeniu w sali kolumnowej. I według nas jest budżetem, cytując prezesa Kaczyńskiego, non est - nie ma go. Jest pytanie, co z tym zrobi prezydent Duda. To jest jego odpowiedzialność polityczna i prawna.
Na niedawnym posiedzeniu klubu PO został pan przywitany brawami za twardą postawę. Krótko potem zawiesił pan protest.
- Dzisiaj też dostałem brawa na zakończenie posiedzenia klubu.
Wcześniej nastroje w PO były dużo lepsze i bardziej bojowe.
- Na początku nastroje były bojowe i wszyscy mówili, że walczymy. Wczoraj na posiedzeniu zarządu i klubu głosowanie było jednogłośne. Wielokrotnie organizowałem strajki. Najważniejszy jest stan, w jakim kończy się protest, a nie zaczyna. Na początku zawsze jest entuzjazm, emocje i wszystko wygląda dobrze. Kluczowe, jest by z protestu wyjść wzmocnionym. By pozostało przekonanie o tym, że walczyliśmy o słuszną sprawę. A nam udało się to zrobić. Podjęliśmy bardzo trudną decyzję. Przynajmniej w pierwszych godzinach może być ona różnie oceniana, lecz proszę pamiętać, że nasz protest jest tylko zawieszony.
Na czym polega to wzmocnienie Platformy?
- Dobrze współpracujemy w klubie. Rok temu, po wyborach to nie był dla nas zbyt dobry czas. Potem zostałem przewodniczącym PO i wówczas zaczęliśmy budować nowy początek nowej Platformy.
Rany się zabliźniły?
- Jest dużo lepiej.
Teraz PO zapowiada wniosek o odwołanie marszałka Kuchcińskiego. Czemu ma służyć ten gest?
- To nie jest gest, ale symbol. Chcemy pokazać, że w polskim parlamencie stało się coś złego. Będę uzasadniał wniosek o odwołanie, bo sprawa jest poważna. To będzie istotna debata o stanie polskiej demokracji.
Posłowie PO mówią, że nastał też czas na ulicę, czyli spotkania z ludźmi. Będą chcieli tłumaczyć, że walczyliście o budżet, który dla szarego obywatela jest abstrakcją?
- Będziemy mówili, że walczyliśmy o legalność budżetu, ale co najważniejsze, o wolne media.
Ale ludzie niekoniecznie będą się solidaryzować z dziennikarzami.
- To prawda, ale jeżeli powiemy, że nielegalność budżetu może się wiązać z problemami w wypłatach programu 500+, to już jest konkret.
Opozycja z kryzysu parlamentarnego wyszła skonfliktowana. PSL się dystansuje, z Nowoczesną też się nie dogadujecie.
- PSL ma najmniejszy klub i byłoby trudno im prowadzić protest na sali. Współpracujemy z nimi w samorządach, to nasz lokalny koalicjant. Władysław Kosiniak-Kamysz szuka przyszłości dla swojej partii, która jest przecież poddawana dużej presji ze strony PiS. Trzeba to uszanować. Nowoczesna ma problem wewnętrzny. Od szeregowych posłów dostawaliśmy wiele wyrazów wsparcia w trakcie protestu. Oni do końca nie rozumieli wahań kierownictwa, które szło od ściany do ściany.
Jak by Pan określił swoje relacje z Ryszardem Petru?
- Z Nowoczesną jesteśmy skazani na współpracę. Relacje między liderami są zatem wtórne. Trzeba wyciągać wnioski z tego, co się stało - potrzebna jest koordynacja działań.
Kto jest liderem opozycji?
- Platforma Obywatelska.
A pod względem skuteczności?
- Oceniam, że jest to też dobry czas dla PO. Dostajemy duże wsparcie. To jest droga, którą musimy podążać – być skutecznym antyPiS-em.
Protest jest zawieszony. W jakiejś sytuacji Platforma może do niego wrócić?
- Wówczas, gdy PiS pana wyrzuci z Sejmu i nie będzie mógł pana obronić ani redaktor Sakiewicz, ani redaktor Lis. Przepustki dla dziennikarzy są nadal ograniczone, a galerię można zamknąć, jak przedwczoraj w nocy. Dzięki naszemu protestowi już żaden z posłów, ani marszałków z PiS nigdy nie będzie spokojnie mógł łamać prawa i powiedzieć, że może to zrobić, bo PiS ma większość. Będą musieli się liczyć, że natychmiast wrócimy do protestu polegającego na stałej obecności na sali plenarnej. To swoisty bicz na sejmowy autorytaryzm PiS.
Czyli PO przekroczyła granicę, za którą stosowanie bardziej radykalnych metod będzie się zdarzać?
- Przeszliśmy w nowy etap, pokazujemy, że mamy inicjatywę i nową energię. Platforma znalazła swój nowy początek.
- Tak, ale zasłużyliśmy też na hasztag #PrawdziwaOpozycja, jak nas określił jeden z internautów.