"Grupa spiskowców" w PiS. Kaczyński potwierdza
Nie widzę powodów do odwołania premiera Mateusza Morawieckiego - mówi w wywiadzie dla Interii prezes PiS Jarosław Kaczyński. Odnosi się także do informacji o spotkaniach "grupy spiskowców". - Opowieści, że nie wiedziałem o spotkaniach rzekomej grupy spiskowców, a dziś zmywam im za to głowę, to całkowita nieprawda. Sam byłem inicjatorem tych spotkań - przyznaje Kaczyński.
27.07.2022 | aktual.: 27.07.2022 16:30
Jarosław Kaczyński został zapytany o doniesienia o grupie polityków Prawa i Sprawiedliwości spiskującej przeciwko premierowi Morawieckiemu. - Jest w tym wszystkim sporo operacji medialnej naszych przeciwników, ale jest i trochę prawdy. Najpierw sprostuję jedną kwestię: te opowieści, że nie wiedziałem o spotkaniach rzekomej grupy spiskowców, a dziś zmywam im za to głowę, to całkowita nieprawda. Sam byłem inicjatorem tych spotkań - podkreśla prezes PiS w rozmowie z Interią.
Relacjonuje, że spotkania te przebiegają "bez fajerwerków". - Coś tam jedzą, coś tam piją, rozmawiają - głównie o sytuacji związanej z partią. To w dużej mierze ludzie, którzy mają duży staż partyjny. Trzeba ich czasem uspokajać. W naszej partii jest bowiem grupa osób nowych - i to dobrze, bo partia musi się rozwijać - ale to powoduje całkiem naturalne niepokoje i konflikty - mówi Kaczyński.
Kaczyński: moją rolą jest zaprowadzić porządek
Jak tłumaczy, tarcia między "nowymi ludźmi premiera", a "starymi członkami" partii, to nie tyle bunt, co niepokój. - Chodzi o to, że otoczenie premiera to często stosunkowo młodzi ludzie, a młodość ma to do siebie, że cechują ją zachowania, które mogą czasem razić starszych, także w partii. Ale takie jest życie. Na pewno jednak młodzi powinni przyjąć samoograniczenia, a zdarza się, że nie przyjmują i to jest bolesne dla wielu ludzi. Nie mówię o sobie, ale powoduje to czasem oburzenie w partii, co dobrze rozumiem - mówi.
- Są różne zaszłości, interesy, sprzeczne ambicje, fakty, są ludzie starsi, młodsi, ci, co odeszli, ci, co wrócili - całe skomplikowanie ludzkiego życia. Wielotysięczna partia z ponad trzydziestoma latami na karku musi być gotowa na takie zjawiska. Moją rolą jest zaprowadzić porządek. Staram się to robić - z tego powodu zwoływane są te spotkania. Powiem więcej: teraz chcę zrobić takie spotkanie nie tylko za moją wiedzą, ale i na moje zaproszenie - nie jestem już w tym wieku, by funkcjonować 'za kratą' w Sejmie i aktywnie uczestniczyć w codziennych intrygach i wszystko mieć pod kontrolą. Mogę zapewnić, że nie mamy zamiaru rezygnować z nikogo, kto ma długi staż, a kto dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Na pewno nie jest i nie będzie tak, że jakaś nowa grupa ludzi przyjdzie i zajmie miejsce poprzedników, o ile oczywiście ci spisują się bez większych zarzutów. Nie jesteśmy jednak zakładem emerytalnym, tylko partią polityczną i to każdy w partii musi wiedzieć. Z drugiej strony szanujemy tych, którzy przeszli z nami tę niełatwą drogę w naszej formacji przez ostatnie trzydzieści lat, od Porozumienia Centrum począwszy: częściej bywaliśmy przez te lata pod wozem niż na wozie. I wszyscy kompani z tej drogi mogą liczyć na daleko idący szacunek i dbałość ze strony kierownictwa partii, przynajmniej póki jestem jej szefem - podkreśla Kaczyński.
Deklaruje, że "nie widzi powodów" do odwołania premiera Mateusza Morawieckiego.
Kaczyński: rządzenie utrudnia opozycja, wspierana przez Berlin
Prezes Prawa i Sprawiedliwości przyznaje także w rozmowie z portalem, że to najtrudniejszy czas dla partii od przejęcia władzy w 2015 roku. - Składa się na to wiele czynników: wojna, pandemia - choć dziś na razie w lżejszej formie - skutkiem tego wszystkiego kryzys energetyczny, inflacja - mówi Kaczyński.
Jego zdaniem jednym z czynników, które wpływają na trudność w rządzeniu są także "ostre ataki ze strony opozycji, która jak oceniam, jest wspierana przez Berlin."
"Naimskiego cenię, ale nie nadawał się do współpracy"
Kaczyński odniósł się także do niedawnej i niespodziewanej dymisji Piotra Naimskiego. Polityk o tym, że odchodzi z rządu, poinformował na swoim facebookowym profilu. Naimski we wpisie przekazał, że wytłumaczono mu, że został odwołany, ponieważ "nie nadaje się do współpracy i wszystko blokuje".
Prezes PiS przyznał, że to on powiedział Naimskiemu, że "nie nadaje się do współpracy". - Ale od razu dodam, że Piotra Naimskiego bardzo sobie cenię i uważam za człowieka odpowiedzialnego, o pięknym życiorysie, niezależnego, który mocno przysłużył się Polsce. - dodał. Kaczyński wyjawił także, że jednym z powodów tej dymisji był sprzeciw Naimskiego w sprawie fuzji Orlenu z Lotosem. - Doszedłem do wniosku, że w tej chwili ta współpraca się na dziś urywa. Ale choć wiem, ze Piotr w tej chwili to wyklucza, to jeśli będzie chciał robić inne rzeczy w ramach naszego obozu, rządu - to będzie miał tę możliwość. - wyjaśnił.
Mail Dworczyka o Julii P.? "Nie ma o czym mówić"
Jarosław Kaczyński był także pytany o maile, które mają wyciekać z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka. Przyznał, że czyta je rzadko. Z jednej z wiadomości, która wyciekłą w ostatnim czasie wynika, że minister Michał Dworczyk omawiał z prezes Julią Przyłębską zbliżające się decyzje Trybunału Konstytucyjnego. Korespondencja była skierowana wprost do premiera Mateusza Morawieckiego.
Szef rządzącej partii twierdzi, że wszystkie kontakty odbywały się zgodnie z ustawą. - Wtedy gdy wyrok Trybunału Konstytucyjnego może spowodować negatywne zmiany w finansach publicznych, to konieczna jest konsultacja z rządem. Tylko tyle i aż tyle. - wyjaśnia w rozmowie z Interią. Dodał także, że nie ma konieczności, by ta konsultacja odbywała się na piśmie. - Zresztą z tych trzech spraw opisanych w mailach - dwa wyroki zapadły, można skrótowo powiedzieć, na niekorzyść rządu. Nie ma o czym mówić. - podsumował Kaczyński.
Kaczyński o politycznych marzeniach
Szef rządzącej partii przyznał, że myśli już o politycznej emeryturze, chociaż nie chce rzucać polityki z dnia na dzień. Wspomniał, że chciałby nadrobić czytanie książek, a także... być może - "jeśli pozwoli zdrowie" - spisać wspomnienia. Wspomniał także, że jego marzeniem jest... zostać senatorem z Elbląga. Jego polityczna historia mogłaby wtedy zatoczyć koło.
- Bardzo się przywiązałem do tego miejsca - chciałbym tam po prostu przyjeżdżać jako senator. Ale tam demokracja jest bezwzględna: naszych tam nie wybierają, tam wygrywają inni, więc to chyba marzenie ściętej głowy. - dodał Kaczyński.
Źródło: Interia.pl