Biden popełnia błąd ws. Ukrainy? Generał wskazuje
Gen. prof. Stanisław Koziej w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski przypomniał, że Ukraina wciąż jest bombardowana. - W związku z tym musi w jakiś adekwatny sposób odpowiadać - wskazał były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Słusznie Ukraina domaga się środków dalekiego zasięgu, którymi mogłaby reagować - dodał wojskowy. W opinii generała Zachód nie powinien obawiać się eskalacji w przypadku przekazania tego typu broni Ukraińcom. - To jest błąd ze strony Zachodu i prezydenta Joe Bidena, że kierują się kalkulacją dotyczącą tego, że ataki byłyby pretekstem dla Władimira Putina do eskalacji wojny. Putin nie potrzebuje pretekstów - wyjaśnił gość WP. Były szef BBN dodał, że Rosjanie mają już świadomość, że nie są w stanie pokonać armii ukraińskiej na froncie, dlatego atakują ludność cywilną, aby złamać całą wolę narodu. Ekspert dodał również, że wiosną do walk dołączą kolejni żołnierze z Rosji. Zdaniem generała może to być 200-300 tys. osób. Rozmówca Mateusza Ratajczaka wskazał, że rezerwowa armia, która dołączy do wojny, będzie dysponować przestarzałym sprzętem. - Ta armia będzie coraz gorsza jakościowo. Ja jej nie wróżę sukcesu, jak armia ukraińska będzie ciągle dozbrajana - podkreślił. - W sensie wojskowym Rosja nie ma dużych szans na wygranie wojny konwencjonalnej z Ukrainą. Już raczej w swoich kalkulacjach liczy, jak doprowadzić do przerwania wojny i jej zakończenia i trzymania tego, co zdobyła (...). Te cele, o których się wspomina, że są one aktualne, one są już tylko propagandowe - podkreślił gen. Koziej. - Łatwiej będzie bronić Rosji terytoria, które opanowała, niż zdobywać nowe - oświadczył i dodał, że teraz centrum wojny tworzy się w Zaporożu.