Gorąco i z burzami. Taki będzie polityczny "superweekend" w Polsce

Kaczyński idzie na zderzenie z Tuskiem i unika starcia z Konfederacją. Tusk bije w Morawieckiego za Turów i wytyka niekompetencję władzy. Hołownia i Kosiniak-Kamysz walczą o atencję, a Lewica chowa swoich liderów i stawia na kobiety. Tak będzie wyglądać polityczny "superweekend". Gorąco i burzowo. Ostatni raz przed wakacjami.

Donald Tusk i Jarosław Kaczyński
Donald Tusk i Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | JANEK SKARZYNSKI/AFP/East News
Michał Wróblewski

Polityczny "superweekend" to nie tylko starcie Kaczyński-Tusk. Giganci zderzą się ze sobą i to zapewne na nich będzie skupiona największa uwaga. Jednakże kątem oka zarówno PiS, jak i PO, będą zmuszone spoglądać na trzecią siłę w Polsce - czyli Konfederację.

W tle Lewica, PSL i Polska 2050. Wszyscy chcą wykorzystać każdą godzinę, zanim Polacy rozjadą się na urlopy.

PiS zmienił scenariusz

Miało być tak: ogromna arena, kilkanaście tysięcy ludzi, kolorowe światła, wielkie ekrany i epicki wystrój. Kolejna "bomba" programowa i euforia partyjnych działaczy. Wydanych kilka milionów złotych, ale zysk w postaci chwilowego podziwu wyborców i… właściwie tyle.

To był scenariusz na Łódź. Ale się zmienił - wraz z wymianą szefa kampanii PiS.

Teraz będzie tak: żadnej wielkiej sali. Tylko otwarta przestrzeń. Zamiast typowej dla PiS widowiskowej konwencji - wiec na kilka tysięcy osób, blisko "zwykłych" ludzi. Bogatynia, tuż przy kopalni Turów. Przeciwko decyzjom UE i za tysiącami pracowników kopalni. Żadne wielkie miasto - tylko Polska "lokalna".

Taki jest plan PiS, żeby zderzyć się w sobotę z Koalicją Obywatelską.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

PiS ma plan na Tuska. "To droga do sukcesu"

Do starcia dojdzie na Dolnym Śląsku, ale w miejscach odległych od siebie o prawie 200 km. PiS będzie we wspomnianej Bogatyni, KO wcześniej wybrała Wrocław. To w tym mieście odbędzie się wiec na co najmniej kilkanaście tysięcy osób (Platforma spodziewa się nawet większej liczby przybyłych), który jest konsekwencją sukcesu marszu w Warszawie 4 czerwca.

Politycy PO tłumaczą, że oni po prostu płyną na fali. I przyznają, że z radością - ale też bez "infantylnej euforii" - obserwują kolejne sondaże, w których ich partia zbliża się do PiS.

Niesie nas entuzjazm ludzi. Nie musimy ich zwozić, jak PiS. Oni sami przychodzą. To przede wszystkim dzięki Donaldowi Tuskowi i wierze, jaką tchnął w tych ludzi - usłyszeliśmy w jego otoczeniu.

Tak ma być też we Wrocławiu: pozytywny przekaz, ale z drugiej strony - ostra recenzja działań rządu (m.in. w kontekście samorządowych patologii w Bogatyni i zignorowaniu przez rząd konfliktu z Czechami w sprawie Turowa).

Być może pojawi się też jakaś nowa, zaskakująca zapowiedź, która jeszcze mocniej zogniskuje uwagę na Tusku i jego partii. Nie jest to jednak przesądzone.

Tym razem - w zdominowanym przez opozycję Wrocławiu - trudno będzie rządzącym wyprowadzić szefa PO z równowagi. Tak się stało w czwartek, w Jeleniej Górze, gdy z inspiracji PiS-u (pisał o tym reporter WP Patryk Michalski), wiec Tuska przerywali głośni związkowcy z Turowa (nawet podczas śpiewania polskiego hymnu). Wyraźnie wzburzonemu byłemu premierowi trudno było czarować tłum tak, jak na poprzednich spotkaniach.

Marsz 4 czerwca
Marsz 4 czerwca © EAST_NEWS | Jacek Dominski/REPORTER

Ale we Wrocławiu ma być inaczej. - Nawet, jeśli PiS wyśle tu swoje bojówki, to ludzie ich zablokują. Rozpłyną się wśród naszych zwolenników, nikt tych krzykaczy nie zauważy - stwierdza w rozmowie z WP polityk Platformy.

PiS za to nie zamierza niuansować. Z tego, co usłyszeliśmy, partia Jarosława Kaczyńskiego chce iść na "totalne" zderzenie z opozycją. I zrobić to przy wsparciu pracowników Turowa i innych związków zawodowych. - Tu się liczy autentyzm, a nie plastik konwencji - mówi nam osoba z zaplecza sztabu PiS.

W Bogatyni partia rządząca będzie nie tylko wstawiać się za pracownikami i mieszkańcami, ale przede wszystkim uderzać w instytucje unijne za podjęte przez nie decyzje ws. Turowa, a także w przedstawicieli polskiej opozycji, którzy kilka lat temu twierdzili, że "Turów trzeba zamknąć" (Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski). Nie zabraknie też krytyki sądów.

PiS ma zresztą kolejny pretekst. Przypomnijmy, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w sprawie zażalenia złożonego przez Polską Grupę Energetyczną na decyzję o wstrzymaniu wykonania decyzji środowiskowej dla kopani w Turowie, odmówił wstrzymania wykonania zaskarżonego postanowienia i przekazał sprawę do rozpoznania do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Decyzję tę skrytykował premier Morawiecki, który wystąpi w Bogatyni.

O strategii PiS - uderzanie w decyzje UE, oskarżanie opozycji o podległość wobec "możnych Europy", obrona bezpieczeństwa Polski - pisaliśmy kilkukrotnie. Wiec w Bogatyni ma być emanacją tej strategii. I wyznaczeniem kierunku na dalsze miesiące kampanii.

- Tu będą się liczyły emocje. Mocne tematy. Rozgrzanie nastrojów. Zderzenie zasad i fundamentalnych idei. Tak się wygrywa wybory - mówił nam kilka dni przed "superweekendem" jeden z partyjnych spindoktorów.

Konfederacja jak MMA

Zderzenie z Tuskiem jest głównym celem Jarosława Kaczyńskiego. Ale w tle jest również cicha rywalizacja z Konfederacją.

Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski - z kilku źródeł - sztab kierowany przez Joachima Brudzińskiego zmienił decyzję o zorganizowaniu konwencji w Łodzi na wiec Bogatyni z uwagi m.in. na konwencję Konfederacji organizowaną w tym samym czasie w Warszawie.

Jarosław Kaczyński i Sławomir Mentzen
Jarosław Kaczyński i Sławomir Mentzen© EAST_NEWS, PAP | Tomasz Gzell
Jeden z naszych rozmówców przyznaje: - PiS nie chciało być porównywane z Konfą. Dlatego formuła konwencji odpadła, bo Konfa robi to samo, a nawet bardziej, w amerykańskim stylu, na kilka tysięcy osób. Gdyby PiS zrobiło konwencję taką, jak zwykle, to ludzie uznaliby, że Konfa potrafi organizować takie same imprezy, mimo nieporównywalnie mniejszego budżetu. Dla PiS takie zestawienia z partią, która jest na fali wznoszącej i jest poważnym zagrożeniem z prawej strony, byłoby fatalne.

To m.in. stąd - nieoficjalnie - decyzja sztabu o zamianie hali na otwarty wiec. PiS po prostu postanowiło zrobić coś unikatowego, swojego. I przy okazji przykryć Konfederację: wiec PiS bowiem zaczyna się o tej samej godzinie, czyli o 13. - To nie jest przypadek - słyszymy.

Czy Konfederacja się tym przejmuje? Nie. - Organizujemy wielkie wydarzenie, największe w historii Konfederacji. Zarejestrowało się na nie ok. 3 tys. ludzi. Nie tylko działaczy, ale i sympatyków, dlatego uznajemy formułę naszej konwencji za otwartą - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Bosak.

Konwencja polityczna Konfederacji
Konwencja polityczna Konfederacji© EAST_NEWS | Wojciech Olkusnik

Jak słyszymy, wydarzenie ma przebijać rozmachem wszystkie poprzednie. Ma być efektownie.

Według informacji WP organizacją imprezy zajmuje się m.in. firma, która specjalizuje się w organizacji gal MMA. Dlatego konwencja Konfederacji ma nawiązywać estetyką do sportowych show. Wydarzenie - jak słyszymy - będzie prowadzić Paulina Klimek, która prowadzi m.in. gale KSW.

Ale oprawa audiowizualna to nie wszystko. Kluczowe będzie przedstawienie ponad 100-stronicowego programu Konfederacji na wybory, "Konstytucji wolności".

- Chcemy przedstawić wizję państwa całkowicie odmienną od wizji PiS. Czyli państwa opartego na autonomii obywateli, oddolności, samoorganizacji. Zaprezentujemy pomysł bonu edukacyjnego, będziemy mówili m.in. o zmianach w systemie ochrony zdrowia i naszym programie mieszkaniowym - wylicza w rozmowie z WP Bosak.

Przyznaje, że hasłem konwencji będzie: "Tak chcemy żyć". To ma być hasło nierewolucyjne, ale wolnościowe i konserwatywne, - jak mówi Bosak: "w obronie stylu życia, który przez pokolenia stworzyliśmy".

Co ciekawe, Konfederacja również chce iść na zderzenie z PiS i przedstawiać tę partię jako "całkowicie podległą Brukseli", która "dużo krzyczy w mediach, a tak naprawdę wszystko akceptuje". Taki przekaz idzie wbrew przyjętej linii formacji Kaczyńskiego, co oznacza bezpośrednią konfrontację dwóch największych prawicowych formacji.

Mniejsi wstają wcześniej

Formacje cieszące się dziś najniższym poparciem - Trzecia Droga (Polska 2050 i PSL) oraz Lewica - swoje konwencje organizują najwcześniej, o godz. 10. Wybór pory ma pomóc w uniknięciu bezpośredniego zderzenia z gigantami, którzy opanują telewizyjne anteny.

- Walczymy o minuty. Nie da się ukryć - przyznał nam szczerze jeden z ludowców. Lewica mówi podobnie: - Jak nie zrobimy czegoś inaczej i po swojemu, to możemy zniknąć.

Dlatego też na konwencji Lewicy mają wystąpić wyłącznie kobiety. Zero Biedronia, zero Czarzastego, zero Zandberga. Konwencja pod hasłem "Bezpieczna Pol(s)ka" tym samym ma wyróżnić się na tle pozostałych formacji. I pokazać priorytety Lewicy.

Co zaproponuje w Grodzisku Mazowieckim Trzecia Droga? Nie wiadomo. Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział "niespodzianki", ale politycy PSL i Polski 2050 nie zdradzają żadnych szczegółów. Nie da się jednak ukryć, że dla tej koalicji moment nie jest łatwy: niemal w każdym sondażu notuje straty, a nawet ląduje pod wymaganym progiem 8 proc. i wypada z Sejmu.

Szymon Hołownia
Szymon Hołownia© EAST_NEWS | Piotr Hukalo

To fatalna wiadomość nie tylko dla Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, ale dla całej opozycji. Bo jeśli Trzecia Droga lub Lewica do Sejmu się nie dostaną, rosną szanse PiS na utrzymanie władzy - bo ordynacja wyborcza w Polsce premiuje największego.

Dlatego nawet zajęci sami sobą giganci będą w sobotę spoglądać na tych "mniejszych". To bowiem od wyników Konfederacji, Lewicy i Trzeciej Drogi może zależeć, kto będzie sprawować władzę przez kolejne cztery lata.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Jarosław Kaczyńskidonald tuskwybory
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (185)