Gigantyczny wzrost nagród za rządów PiS. Jest raport NIK
Wydatki na nagrody dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe wzrosły za rządów PiS aż 12-krotnie - wynika z analizy Najwyższej Izby Kontroli.
Do analizy NIK dotarł portal tvn24.pl. Wynika z niej, że w 2014 r. na nagrody dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe wydano 700 tysięcy złotych, tyle samo rok później, a w 2016 r. - 3,5 mln. W 2017 r., w porównaniu do roku 2014, wydatki na nagrody wrosły aż 12-krotnie - do 8,6 mln złotych. W 2014 i w 2015 wynosiły po 0,7 mln.
Średnia kwota nagrody dla osób na kierowniczych stanowiskach państwowych wynosiła cztery lata temu niespełna 3 tys. złotych. W 2016 r. było to już 13,3 tys. złotych, a "skokowy" wzrost nastąpił w roku 2017 - do ponad 33,8 tys. złotych. Ministerialne nagrody wahały się od 39,5 tys. zł do 82,1 tys.
Systematycznie rosły też wydatki na nagrody dla pracowników jednostek budżetowych. W roku 2014 przeznaczone na nie ponad 452 mln złotych, podobnie było w 2015 r. W 2016 r. kwota wzrosła do ponad 576 mln, a w 2017 r. przekraczyła już 712 mln. W ciągu czterech lat wydatki na nagrody wrosły więc o 23,5 proc.
Średnia kwota nagrody w 2014 r. wynosiła nieco ponad 5 tys. złotych. W 2017 r. wzrosła do 7,8 tys. zł. Ale, jak zauważa NIK, "kwota nagrody wypłaconej w ciągu 2017 r. dla jednego pracownika zatrudnionego w państwowej jednostce budżetowej kształtowała się od 1,3 tys. zł do 23,8 tys. zł".
W 2017 średnia dla pracowników ministerstw mieściła się w przedziale od 2,6 tys. zł do 19,7 tys. zł, dla urzędów wojewódzkich od 2,1 tys. zł do 8,1 tys. zł, a pozostałych jednostek od 2,6 tys. zł do 23,8 tys. zł.
Wielki szum. Kaczyński zdecydował się na radykalny krok
O premiach dla ministrów w rządzie Beaty Szydło zrobiło się głośno kilka miesięcy temu, kiedy wyszło na jaw, że była premier Beata Szydło przeznaczyła na nie 2,1 mln złotych. Rekordzistą był ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, który dostał 82 tys. zł. Była premier otrzymała 65 tys. zł nagrody. O jej przyznaniu zdecydowała sama.
Kilka dni później podczas emocjonalnego wystąpienia w Sejmie broniła swojej decyzji. Przekonywała, że nagrody były "oficjalne", "za ciężką pracę" i ministrom się po prostu "należały".
Zamieszanie okazało się jednak na tyle duże, że prezes PiS Jarosław Kaczyński zdecydował się na radykalny krok - projekt obniżenia o 20 proc. pensji poselskich. Decyzją Kaczyńskiego, ministrowie i sekretarze stanu mieli także przekazać premie na cele społeczne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl