Gigantyczne rosyjskie samoloty gniją na lotnisku. Opłaty parkingowe osiągnęły zawrotną kwotę
Warte prawie 200 milionów euro olbrzymie rosyjskie samoloty stoją uziemione od 16 miesięcy na lotnisku w Lipsku. Niemcy wciąż naliczają ogromne opłaty postojowe, które według wyliczeń "Bilda" sięgają już 1,3 miliona euro. Nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała się zmienić.
Stoją i gniją. Nieużywane od 16 miesięcy największe samoloty transportowe na świecie, należące do rosyjskich linii lotniczych Volga-Dnepr Airlines nie mogą wystartować z niemieckiego lotniska w Lipsku z powodu sankcji nałożonych na Rosję przez Unię Europejską.
Jak donosi niemiecki "Bild", nawet gdyby mogły wrócić do swojego kraju, nie będzie to możliwe bez bardzo kosztownych przeglądów. Ich stan techniczny może być katastrofalny.
Na lotnisku utknęły trzy Antonowy AN-124, największe samoloty transportowe na świecie. Zostały wyprodukowane jeszcze za czasów Związku Radzieckiego i przyleciały do Saksonii w celu konserwacji w rosyjskim węźle transportowym. Zaraz potem wybuchła wojna i Antonowy musiały pozostać na ziemi. Jeden z nich jest już całkowicie pozbawiony silników, a pozostałe częściowo zdemontowane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Błyskawiczny atak z powietrza. Piloci Su-25 nagrani w akcji
"Bild" podaje, że zgodnie z tabelą opłat, koszt postoju trzech AN-124 przez 16 miesięcy na niemieckim lotnisku to prawdopodobnie 1,3 miliona euro.
Samoloty, które przez ponad rok były wystawione na działanie warunków atmosferycznych prawdopodobnie będą wymagały gruntownego remontu oraz przeglądu. Naprawa Antonowów może potrwać do sześciu tygodni i kosztować kilka milionów euro, również w celu zachowania wartości.
Rok temu kijowska firma prawnicza Ilyashev & Partners oszacowała wartość każdego samolotu na około 62,4 mln euro.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski