Generał o ucieczce sędziego na Białoruś. Kreśli różne scenariusze
- Tomasz Sz. to jest najniższa liga. Rosjanie niewiele już od niego wyciągną. Będzie potrzebna inna gwiazda - twierdzi polski oficer służb specjalnych, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, generał Piotr Pytel.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Pytel uważa, że mało prawdopodobne jest, że służby specjalne w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości mogły nie zarejestrować częstych wyjazdów sędziego Tomasza Sz. na Białoruś. - Pojawiły się informacje, nie wiem, czy wiarygodne, że tych wyjazdów było więcej. Jego sąsiedzi teraz opowiadają: "Tutaj było wiadomo, że on jeździł na Białoruś". Więc Sz. tych wyjazdów jakoś specjalnie nie ukrywał. Mógł sobie po prostu na to pozwolić w tym czasie, gdy rządził PiS. Nie wyobrażam sytuacji, żeby on jeździł tak po prostu we własnych, prywatnych interesach - mówi generał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Były szef kontrwywiadu wojskowego przypuszcza, że uznany teraz za zdrajcę zbiegły na Białoruś sędzia mógł nawiązać kontakty z obcym wywiadem w czasie, gdy dzięki aferze hejterskiej zaczął awansować w strukturach wymiaru sprawiedliwości. Wschodnie służby mogły zwerbować go, gdy zasiadał w komisji reprywatyzacyjnej w 2017 roku.
Generał Pytel opowiada w wywiadzie o typowych mechanizmach takiego werbunku. Na początku żaden agent nie przyznaje się, kogo reprezentuje. Dopiero po udanym akcie przekupstwa, gdy już nie można wycofać się z takiej współpracy, wykłada się karty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie był szkolony przez oficerów prowadzących przez długie lata. Wiele jego zachowań i wypowiedzi w białoruskich mediach, świadczy o tym, że pozostał amatorem. Nie zachowuje się jak rasowy wywiadowca - ocenia wojskowy.
"Najniższa liga"
Generał sądzi, że sprawy nie potoczą się korzystnie dla Tomasza Sz. Na początku będzie otaczany uznaniem, ale nie będzie szanowany. - W kulturze wywiadów rosyjskich i białoruskich, szczególnie rosyjskich, istnieje silna pogarda dla zdrajców - zauważa generał Piotr Pytel, ujawniając, że tak działa rosyjski wywiad, że zdrajca dostaje zazwyczaj coraz mniej funduszy, jest naciskany, pojawiają się nowe wymagania, a sytuacja staje się coraz trudniejsza.
- Tomasz Sz. to jest najniższa liga. Rosjanie niewiele już od niego wyciągną. Będzie potrzebna inna gwiazda - mówi ekspert.
O tym dlaczego sędzie wybrał ucieczkę na Białoruś, wojskowy mówi: - Proszę pamiętać, że każdy agent, który tam ucieka, zamyka sobie możliwość realizacji swoich planów życiowych.
Generał dodaje też, że przypadek Tomasza Sz. świadczy o tym, że jeszcze bardzo wielu aktywnych agentów rosyjskich funkcjonuje w Polsce.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"