Generał o "zębach smoka". Złe wiadomości dla Ukrainy
Rosjanie boją się dużego natarcia z Ukrainy, dlatego na linii frontu tworzą gigantyczne rowy, które mają chronić ich przed czołgami. Okopy nazywane są "zębami smoka". Eksperci alarmują, że Ukraińcy będą mieli z nimi duży problem.
13.10.2022 | aktual.: 13.10.2022 20:44
Budowane okopy przypominają fortyfikacje popularne w trakcie II wojny światowej, nazywane "zębami smoka". Linia obrony składa się z dwóch rzędów rowów, które są wypełnione żelbetonowymi bryłami. Pierwszy rząd ma zatrzymywać czołgi, drugi utrzymywać stanowiska strzeleckie m.in. dla piechoty.
Zdjęcia i nagrania, trafiające w ostatnich kilkudziesięciu godzinach do sieci świadczą o tym, że Rosjanie za wszelką cenę chcą utrzymać tereny, na których obecnie się znajdują.
Zdaniem ekspertów, Ukraina będzie miała duży problem. - "Zęby smoka" są skierowane przeciwko piechocie i czołgom. W tym przypadku nawet drony czy inne systemy nie pomogą, bo nimi nie zdobywa się terenów. To wszystko ma spowolnić armię ukraińską i nie dopuścić do odbicia ziem zajmowanych przez Rosjan - wyjaśnia były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
Ukraińcy muszą działać szybko
Jak dodaje, Rosjanie zaczęli zatrzymywać armię ukraińską, bo zostali postawieni "pod ścianą". - Dlatego rzucili w miejsca ofensywy wojska inżynieryjne, czyniąc teren bardzo trudno przekraczalnym. Chcą w ten sposób się schować i chronić. Intencją Rosjan jest powstrzymanie ofensywy i przeczekanie do wiosny, by uformować nowe jednostki wojskowe - dodaje.
- Należy pamiętać, że wszystkie zapory będą pod ogniem. Rosjanie będą obserwowali dokładnie te tereny, co sprawi, że wojska Ukraińskie staną się bardzo łatwym celem, jeśli podejmą próbę rozbrojenia. Dopiero obezwładnienie wojsk broniących te tereny pozwoli na wprowadzenie tam saperów. A to będzie bardzo trudna i czasochłonna operacja - wyjaśnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ukraińcy muszą jak najszybciej znaleźć miejsca, gdzie jeszcze nie ma "zębów smoka" i powinni tam kontynuować ofensywę. Inaczej utkną na rozbrajaniu zapór. Jeżeli teraz tego nie zrobią, to potem będzie za późno, bo Rosjanie wszystko zagrodzą i zaminują - podsumowuje.
Wojna w Ukrainie. Sytuacja na froncie
Przypomnijmy, że wojska Putina od kilku tygodni ponoszą ciężkie straty na kilku odcinkach frontu. Pierwotnie te największe, wrześniowe dotyczyły obwodu charkowskiego. Kolejne sukcesy w tym rejonie otworzyły Ukraińcom drogę w kierunku Donbasu i obwodu ługańskiego. Z części miast Rosjanie wycofali się, a z części po prostu uciekli.
Siły ukraińskie kontynuują ofensywę na odcinku pomiędzy Swatowem a Kremminą w obwodzie ługańskim. Wojska działają też w oddalonym nieco wyżej obwodzie charkowskim - Ukraińcom udało się dotrzeć na przedmieścia miasta Vil'shana znajdującego się 44 kilometry na północ od Swatowa. Armia umocniła też swoje pozycje w odbitej wcześniej Dworicznie.
Rosjanie natomiast próbują przebić linię ukraińską i atakują na zachód od Kremminy. Ich celem było między innymi miasto Nowosadowe, które udało się jednak obronić. Służby donoszą, że oprócz budowy okopów, trwa minowanie mostów i okolicznych terytoriów.
Jak podaje ISW (Instytut Badań nad Wojną), Rosjanie próbują opóźnić ukraińskie natarcie, by zyskać na czasie i wzmocnić i zaopatrzyć swoje pozycje obronne.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
Ofensywa trwa również na południu. Ukraińskie wojsko kontynuuje wysiłki, by przesunąć się od obecnej linii frontu w północno-zachodnim obwodzie chersońskim. Jednostki atakują wzdłuż zachodniego brzegu Dniepru w kierunku miasta Mylove znajdującego się 30 km na północny wschód od Berysławia. Ukraińcy zaatakowali też w kierunku Ishchenki i Kostromki. Na północy obwodu wyzwolili pięć wsi.
Z kolei z obwodu donieckiego napływają złe wieści. Rosjanie koncentrują swoje siły i próbują atakować z okolicy Bachmutu. Ukraiński Sztab Generalny podał, że co prawda udało się odeprzeć ataki w pobliżu, ale Rosjanie atakują też na zachód od Awdijiwki czy koło Krasnohorówki. Pojawiają się też doniesienia, że grupy wagnerowców okopały się w Iwanhradzie. Rosjanie podali, że zajęli też ważny węzeł na północny wschód od Bachmutu.
- Obecnie dochodzi do nas mniej informacji o sukcesach strony ukraińskiej. Rosjanie przy tym eksponują przekazy o tym, że udaje im się zatrzymać ofensywę oraz publikują przekazy o swoich sukcesach, przejaskrawiając je. Ukraińcy potrzebują czasu, żeby przygotować się do kolejnych działań. Rosjanie wykorzystują ten moment, aby drobne sukcesy kreować na "wielkie zwycięstwa" - tak było z odbiciem pojedynczych miejscowości w okolicach Doniecka. Trzeba pamiętać, że wojska Putina zadały Ukraińcom ostatnio dużo strat. W szczególności jeżeli chodzi o infrastrukturę energetyczną, która jest kluczowa w podtrzymywaniu dostaw za pomocą kolei - ocenia Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina" i ekspert w dziedzinie dezinformacji.
- Ukraińcy muszą przygotować warunki do kolejnej ofensywy. To raczej nie będzie perspektywa tygodnia czy dwóch. Rosjanie z kolei wykorzystają ten czas do przygotowania okopów, prawdopodobnie by zająć pozycje na zimę. Ostatnio mówi się, że Ukraińcy mogą uderzyć w kierunku Tokmaku, ale patrzę na to bez nadmiernego optymizmu. - podsumowuje.
Ataki rakietowe na Ukrainę
Przypomnijmy, że siły rosyjskie cały czas kontynuują rutynowe ataki rakietowe. Uderzyli między innymi na zachód od Hulajpola oraz w obwodach dniepropietrowskim, mikołajowskim i odeskim. Źródła rosyjskie i ukraińskie donoszą, że rakiety spadły także na także na Zaporoże, Mikołajów czy Oczaków.
To już kolejny dzień rosyjskich bombardowań Rosji. W poniedziałek na terenie niemal całej Ukrainy trwały zmasowane ataki rakietowe. Pociski uderzyły m.in. w centrum Kijowa, Zaporoże oraz miasta obwodów dniepropietrowskiego i mikołajowskiego.
Według doniesień, tylko w stolicy Ukrainy zginęło osiem osób i 24 zostały ranne. W całym kraju życie straciło co najmniej 11 osób, a 64 odniosły obrażenia.
Prezydent Rosji Władimir Putin bezczelnie oświadczył, że rosyjskie ataki są odpowiedzią na "zbrodnie reżimu kijowskiego" i obiecał jeszcze ostrzejszą reakcję w przypadku "ataków terrorystycznych na terytorium Federacji Rosyjskiej".
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski