PublicystykaGen. Adam Rapacki: w wolnej Polsce takiego upolitycznienia policji, jak teraz, nie było

Gen. Adam Rapacki: w wolnej Polsce takiego upolitycznienia policji, jak teraz, nie było

Przesłużyłem w policji ponad 30 lat i takie upolitycznienie policji to może było we wczesnym PRL-u. Bo później to, kto ma zostać naczelnikiem, zależało od przełożonych milicyjnych, następnie policyjnych, a nie od struktur partyjnych. Na pewno w wolnej Polsce takiego upolitycznienia nie było! Takiej wymiany kadry policyjnej nie było - mówi gen. Adam Rapacki, były wiceminister spraw wewnętrznych, w rozmowie z Ewą Koszowską.

Gen. Adam Rapacki: w wolnej Polsce takiego upolitycznienia policji, jak teraz, nie było
Źródło zdjęć: © East News | Stanisław Kowalczuk
Ewa Koszowska

05.09.2017 | aktual.: 05.09.2017 11:13

Ewa Koszowska: Dzisiaj policją zarządza minister, a nie Komendant Główny Policji? Tak twierdzi Andrzej Szary, szef związku policjantów z Poznania. To prawda?

Gen. Adam Rapacki: Rzeczywiście, wszystkie służby mundurowe są w tej chwili mocno upolitycznione.

Zarzuca PiS promowanie agresji, a ministrowi Błaszczakowi "czystkę".

We wszystkich służbach przeprowadzono totalne zmiany kadrowe, dziękując za służbę nawet oficerom przyjętym w wolnej Polsce po ‘89 roku. Na ich miejsce mianowani zostają następni. Ale nie jest to wybór na zasadzie najlepszego człowieka, tylko człowieka rekomendowanego przez partię rządzącą.

To powoduje, że we wszystkich służbach następuje obniżenie szacunku dla służby. Żeby zostać przełożonym, wystarczy układać się z politykami PiS. Ciężka praca, rozwój, zaangażowanie schodzą na drugi plan. Funkcjonariusze wiedzą, kto powinien zostać naczelnikiem z uwagi na największy staż i doświadczenie. Tymczasem zostaje nim mianowany ktoś, kto ma znajomych u lokalnego posła. Bardzo trudno zarządzać taką organizacją, gdy szefowie nie mają wpływu na wybór kadry przywódczej, na to, co się wokół dzieje.

Następuje bardzo mocne włączanie służb policyjnych w zabezpieczenie - delikatnie mówiąc - imprez partyjnych.

Mówimy tutaj o zaangażowaniu policjantów w miesięcznice smoleńskie?

Między innymi. Oczywiście, każdy ma prawo do zgromadzenia i organizowania imprez. Ale zmiana ustawy o zgromadzeniach, wprowadzając zgromadzenia cykliczne ograniczna innym konstytucyjną wolność zgromadzeń. Zgromadzenia zorganizowane przez rządzących mają ewidentne pierwszeństwo w stosunku do protestów obywatelskich. Ogromne siły policyjne wykorzystywane są do zabezpieczenia tych imprez, często wcale niewymagających aż takiego angażowania po stronie policji. Kontrmanifestanci nie są agresywni, to ludzie, którzy artykułują swoje poglądy inne niż poglądy rządzących.

Zabezpieczenie 10 lipca kosztowało więcej niż ochrona wszystkich miesięcznic w 2015 roku - aż 758 tys. zł.

Te koszty są tego znacznie wyższe. Policja podaje tylko koszty paliwa i transportu. Ale samochody i ludzie, którzy są zaangażowani w miesięcznicę też kosztują. Nie pełnią w tym czasie służby na ulicach, później jeśli mają nadgodziny to odbierają wolne. Policja nie podaje kosztów ich pracy.

Każdorazowo takie zgromadzenie kosztuje, nas, podatników zdecydowanie więcej niż milion złotych. Poza tym te ponad 2000 policjantów później odbiera godziny i nie ma ich w pracy. W związku z tym o tyle więcej może być przestępstw, zdarzeń, na które by policja miała wpływ, gdyby była na normalnej służbie.

Zabezpieczenie manifestacji nie jest potrzebne?

Oczywiście, że jest potrzebne, bo policja odpowiada za bezpieczeństwo wszystkich uczestników wydarzenia. Jeżeli odbywa się kontrmanifestacja, to tym bardziej te siły policyjne powinny być wzmocnione, żeby nie doszło do konfliktu. Ale używane siły są zdecydowanie zbyt duże, policja przestała liczyć koszty. Pieniądze w budżecie są, podatnik zapłaci, nie ma się o co martwić.

Co czują policjanci zabezpieczający miesięcznicę smoleńską czy protest w obronie sądów? Jeden z policjantów napisał list, w którym wyjaśnia, że to, iż bierze udział w zabezpieczeniach manifestacji nie oznacza, że należy do osób "przychylnych władzy". A takie właśnie zdanie o funkcjonariuszach ma wielu Polaków.

Policjanci często mają dylemat, po czyjej stronie jest racja. Czy rządzący, nie respektując Konstytucji jako najwyższego aktu prawnego, sami gdzieś nie naruszają prawa? Czy ustanowienie rozwiązań sprzecznych z konstytucją jest zgodne z polskim prawem, czy nie? To po pierwsze.

A po drugie?

Patrzą i słuchają skandowane przez tłum hasła i dochodzą do wniosku, że ta opozycja pewnie ma rację. Bo zmierzamy w kierunku państwa totalitarnego, w którym wszystko jest podporządkowane jednemu ośrodkowi władzy i gdzie burzy się trójpodział władzy. A trójpodział władzy jest fundamentem demokratycznego państwa prawa. Jak ten trójpodział się zniszczy, to już prosta droga do dyktatury.

Czy policjant może odmówić wykonanie polecenia przełożonego ze względu na swoje poglądy?

To jest problem, bo policjant jest zobowiązany wykonywać rozkazy swoich przełożonych. Może odmówić wtedy, gdy jakieś działanie jest niezgodne z prawem. Może też zażądać od przełożonego wydania polecenia na piśmie. Ale w przypadkach zabezpieczania zgromadzeń nie spodziewałbym się takich zbiorowych odmów.

Od kiedy PiS doszedł do władzy słyszymy, że przebudowuje policję na własne potrzeby. Ale policja jest upolityczniona chyba już od dawna?

Przesłużyłem w policji ponad 30 lat i takie upolitycznienie to może było we wczesnym PRL-u. Bo później to, kto ma zostać naczelnikiem zależało od przełożonych milicyjnych, następnie policyjnych, a nie od struktur partyjnych. Na pewno w wolnej Polsce takiego upolitycznienia nie było! Takiej wymiany kadry policyjnej nie było.

Nawet nowych komendantów, którzy przyszli służyć po 1990 roku, ale byli mianowani przez poprzedników, "trzeba" było wymienić. Muszą być swoi, bo ze swoimi może da się coś załatwić, zamieść pod dywan. To jest niebezpieczne, takich rzeczy nie można robić, bo to szkodzi państwu. osłabia całą instytucję, obniża poziom bezpieczeństwa. Pozbywa się doświadczonych ludzi, którzy mogliby tę wiedzę przekazywać innym, którzy podejmowaliby racjonalne decyzje w trudnych sytuacjach.

Jak to wszystko wpływa na funkcjonariuszy? Myślą o odejściu z policji?

Dzisiaj problemem kierownictwa policji jest to, że mamy coraz mniej osób chętnych do podjęcia służby. Przyczyn jest kilka. Na cywilnym rynku pracy jest sporo ofert, służba w policji staje się mało atrakcyjna - finansowo. Niedogodności związane z samą służbą, praca w systemie zmianowym, spore ryzyko utraty życia, zdrowia, hierarchiczność podporzadkowania, upolitycznienie powodują, że jest coraz mniej chętnych.

Kiedy bezrobocie było duże, to wielu młodych ludzi garnęło się do służby - czy to w policji, czy w innych formacjach mundurowych - bo ta praca wydawała się stabilna i bezpieczna. Natomiast teraz rynek pracy to w zasadzie rynek pracownika - może sobie wybierać i przebierać w ofertach. Za pieniądze, którymi dysponuje policja, trudno jest pozyskać dobrych ludzi do służb, szczególnie w dużych miastach. Tam problem jest zdecydowanie większy niż w małych ośrodkach.

PiS zrobił coś dobrego dla policji?

Zrobił kilka dobrych rzeczy. Dał narzędzia policji i służbom do skuteczniejszego odzyskiwania mienia zawłaszczonego przez przestępców. Wprowadził kilka rozwiązań pozwalających na skuteczniejszą walkę z przestępczością gospodarczą. Nawet w ustawie o działaniach antyterrorystycznych jest sporo dobrych rozwiązań prawnych. Nie neguję wszystkich poczynań PiS-u. Ale wiele rzeczy według mojej oceny jest robione czysto populistycznie. Wynikających bardziej z "pijaru" niż racjonalnych przesłanek.

Jakiś przykład?

Ministrowie twierdzą, że dobrym pomysłem jest reaktywowanie malutkich posterunków. Tylko my, decydując się kilka lat temu na łączenie posterunków w większe jednostki, braliśmy pod uwagę analizę ekonomiczną, analizę wykorzystania potencjału policjantów, tego, że żyjemy w XXI wieku i mobilność komórkowa, radiostacje i samochody powodują, że nawet do malutkiej wioski można dojechać w kilkanaście minut.

To jaki cel ma przywracanie przez PiS zlikwidowanych posterunków?

Przede wszystkim to zaspakajanie ambicji lokalnych wójtów. Każda gmina chciałaby mieć swój posterunek, a nie ma takiej potrzeby. To nie ma nic wspólnego z poprawą jakości działania policji. Wydaje się potężne pieniądze na odtwarzanie tych jednostek. Dzisiaj mając środki łączności, transportu, zespół policjantów, kiedy będzie potrzebny, jest w stanie dotrzeć na miejsce zdarzenia szybciej z dużego komisariatu niż z lokalnego posterunku.

Ministrowie chwalą się, że to znakomite posunięcie. Ja uważam, że to jest marnowanie pieniędzy publicznych. Oczywiście, można je wydawać, tylko są ważniejsze potrzeby. Obok skuteczności działania, trzeba myśleć pragmatycznie o ekonomice funkcjonowania instytucji.

Rozmawiała Ewa Koszowska, WP Opinie

Adam Rapacki - polski generał policji, nadinspektor, od 2007 do 2011 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, od 2011 do 2012 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)