Policjant zabezpieczający miesięcznice napisał list. Prosi Polaków o jedną rzecz
Miesięcznice smoleńskie stały się bardzo emocjonalnym wydarzeniem. 10 dnia każdego miesiąca w stolicy dochodzi do burzliwych manifestacji, z ust polityków i obywateli padają mocne słowa, a zabezpieczający zgromadzenie policjanci nie rzadko nazywani są "zomowcami" czy "gestapowcami". "W obliczu tego, co mówi się i pisze o policjantach w obecnej sytuacji politycznej, czuję się wywołany do odpowiedzi" - napisał jeden z funkcjonariuszy w liście. Jego słowa wywołały poruszenie wśród internautów.
13.08.2017 | aktual.: 13.08.2017 17:09
Media społecznościowe obiegło zdjęcie listu napisanego przez policjanta zabezpieczającego miesiącznice smoleńskie. Mężczyzna nie podał swojej tożsamości, ale w bardzo osobistym wyznaniu zaapelował do Polaków, by nie oceniali go, jako osoby związanej z partią rządzącą.
"Biorąc udział w zabezpieczeniach manifestacji mających miejsce w ostatnim czasie często słyszałem słowa o tym, iż manifestanci z obu stron tak widzą policjantów. Nie chcę, aby osoby ze zgromadzeń przychylnej władzy uważali, że "jestem z nimi". Nie jestem!" - pisze w liście funkcjonariusz.
Mężczyzna zaznacza, że wypowiada się w swoim własnym imieniu, ale wie, że wielu kolegów z pracy ma podobne odczucia.
"Ja całym sercem jestem z osobami aktywnymi społecznie i walczącymi o swoje racje. Muszę wykonywać polecenia przełożonych. Chcę, czy nie chcę - muszę brać udział w zabezpieczeniach manifestacji" - napisał.
Na koniec bezpośrednio zaapelował do Polaków: "Proszę bym był odbierany jedynie jako osoba pragnąca zadbać o bezpieczeństwo osób biorących udział w powyższych zgromadzeniach".
Pod zdjęciem listu natychmiast pojawiła się lawina komentarzy. "Rozumiem kolegę i obawiam się, że kiedyś ktoś będzie nas za udział w tych działaniach rozliczał", "Policja dostaje rykoszetem" - pisze część internautów. Nie wszyscy jednak zgadzają się z treścią listu. "Policjanci szarpią pokojowo protestujących ludzi", "Policja masowo nadużywa uprawnień!", "Niech zaprotestują!" - piszą wściekli internauci, sugerując autorowi listu, by udał się do przedstawicieli związków zawodowych.