Gdzie jest ciało Nawalnego? "Jeden z prawników dosłownie wypchnięty"
Rodzina zmarłego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego wciąż nie może zobaczyć jego ciała. Współpracowniczka Nawalnego poinformowała, że matka i prawnicy nie zostali wpuszczeni do kostnicy.
19.02.2024 | aktual.: 19.02.2024 08:31
"Wczesnym rankiem matka i prawnicy Aleksieja przybyli do kostnicy. Nie zostali wpuszczeni do środka. Jeden z prawników został dosłownie wypchnięty. Na pytanie, czy ciało Aleksieja tam jest, personel nie odpowiedział" - poinformowała w poniedziałek rano rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz.
Współpracowniczka Nawalnego dodała, że Komitet Śledczy poinformował matkę i prawników o przedłużeniu śledztwa w sprawie śmierci Nawalnego. "Nie wiadomo, jak długo będzie tam przebywać. Przyczyna śmierci jest nadal 'nieustalona'. Kłamią, grają na czas i nawet tego nie ukrywają" - napisała Kira Jarmysz.
Matka Nawalnego, Ludmiła Nawalna, wraz z prawnikiem udała się w weekend do kolonii karnej "Wilk polarny" IK-3 na północy Rosji, gdzie Nawalny był przetrzymywany od zeszłego roku, aby odebrać jego ciało, ale otrzymała sprzeczne informacje od różnych instytucji w związku z jego lokalizacją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludmiła najpierw dowiedziała się, że ciało jej syna przewieziono do Salechardu, miasteczka położonego w pobliżu kompleksu więziennego, ale kiedy w sobotę przybyła do kostnicy, była ona zamknięta. "Jeżdżą za nami w kółko i zacierają ślady" - relacjonowała wcześniej Kira Jarmysz.
Rosyjski niezależny portal Mediazona opublikował w niedzielę wieczorem materiał z kamer monitoringu, na którym widać prawdopodobnie transport ciała Aleksieja Nawalnego.
Według oficjalnego komunikatu rosyjskich służb więziennych z 16 lutego Aleksiej Nawalny miał tuż po spacerze w kolonii karnej zasłabnąć i stracić przytomność, a następnie umrzeć po nieudanej reanimacji.
Media niezależne znalazły już szereg nieścisłości w informacjach przekazywanych przez władze, jak np. to, że Nawalny miał być na spacerniaku w czasie wydawania posiłków, lub że karetka pogotowia pokonała 35 km w 7 minut. Wątpliwości wzbudza też szybkość, z jaką sprawę ogłosiły media państwowe.
Czytaj także:
Źródło: X, PAP