Polska"Gazeta Polska": Wojna w PO. To nie Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi w stolicy

"Gazeta Polska": Wojna w PO. To nie Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi w stolicy

To Andrzej Halicki, a nie Gronkiewicz-Waltz tak naprawdę rządzi zarówno na Mazowszu, jak i w Warszawie – co do tego nikt ze zorientowanych działaczy PO nie ma wątpliwości. Większość wpływowych urzędników teoretycznie podlegających pani prezydent, to w rzeczywistości jego ludzie - pisze "Gazeta Polska".

"Gazeta Polska": Wojna w PO. To nie Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi w stolicy
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak

Ojciec jego najbliższego współpracownika to pułkownik Ludowego Wojska Polskiego, żona – dziennikarka w tygodniku „Polityka”, on sam – spec od prywatyzacji z pierwszych lat po 1989 r., a potem przez 11 lat szef dużej agencji PR-owej. Andrzej Halicki to modelowy przykład kariery w III RP. – To, że Andrzej wrócił z biznesu do polityki, jest dowodem, że na polityce zarabia się w III RP lepiej niż w biznesie – mówi jeden z jego bliskich znajomych.

"Andrzej, Andrzej, Kompielowy, ch... ci w d... do połowy” – ten napis na czystej elewacji domu przy ul. Profesorskiej w Warszawie, tuż koło sejmu, wzbudził kilka tygodni temu poważne zaniepokojenie posłów PO. „Kąpielowy” to ksywa Halickiego, mazowieckiego barona PO, byłego zarządcy warszawskich basenów, stronnika Grzegorza Schetyny.

Jak domniemywano, napis – szybko zresztą usunięty – mógł wykonać po pijanemu działacz z wrogiej Schetynie frakcji Tuska, reprezentowanej w Warszawie przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i Małgorzatę Kidawę-Błońską. Co ciekawe, pojawienie się w rymowance błędu ortograficznego nie zostało uznane za poszlakę obniżającą prawdopodobieństwo, że napis mógł wykonać parlamentarzysta.

To Halicki, a nie Gronkiewicz-Waltz tak naprawdę rządzi zarówno na Mazowszu, jak i w Warszawie – co do tego nikt ze zorientowanych działaczy PO nie ma wątpliwości. Większość wpływowych urzędników teoretycznie podlegających pani prezydent to w rzeczywistości jego ludzie.

– Halicki to także mistrz zdobywania wpływów w spółkach podległych wojewodzie mazowieckiemu, skarbowi państwa w województwie, jak również firmach prywatnych na tym samym terenie – mówi nasz informator z biznesowego otoczenia PO.

"Tusk będzie grillowany"

Jest lato 2009, kilka miesięcy przed wybuchem afery hazardowej, która uderzyła w Donalda Tuska i jego gdańskie środowisko. Andrzej Halicki w rozmowach ze znajomymi ze swojego otoczenia nie ukrywa, że jesienią "Tusk będzie grillowany”. Taką relację "GP" usłyszała z dwu całkowicie niezależnych, nieznających się wzajemnie źródeł.

Skąd wiedza Halickiego dotycząca planów medialnych lobby, które są na tyle silne, by zadzierać ze znanym z mściwości premierem Tuskiem? Rozmówcy "GP" wskazują na trzy tropy. Pierwszy to fakt, że Halicki to prawa ręka Grzegorza Schetyny, z którym znają się jeszcze z czasów działalności w NZS. A Schetyna zna właścicieli wielkich mediów, jak Mariusz Walter czy Zygmunt Solorz. – Stosunek Andrzeja do Grześka jest przezabawny. Niech się pani przypatrzy, on nawet gestykuluje tak samo jak Schetyna. Jest w niego niepoprawnie zapatrzony – mówi jeden rozmówców "GP".

Halicki studiował w latach 80. na Wydziale Handlu Wewnętrznego SGPiS w Warszawie ekonomikę transportu lotniczego. Był szefem NZS na tej uczelni. Znalazł się w grupie działaczy, którzy po 1989 r. skorzystali z propozycji dokooptowania do postkomunistycznej oligarchii w ramach Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Halicki był członkiem jego władz i rzecznikiem w latach 1990–1992. Później działał we władzach Unii Wolności. Zdobywaniu wpływów sprzyjał fakt, że był doradcą ministra przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego, a potem pełnił funkcję rzecznika Programu Powszechnej Prywatyzacji.

Medialne wpływy i dojścia w wojsku

Drugi trop jest taki, że gdy przez 11 lat Halicki był poza wielką polityką, kierował – od 1996 r. – bardzo wpływową agencją GGK Public Relations, co pozwoliło mu zbudować sieć kontaktów w biznesie i mediach. Wreszcie trop trzeci to jego żona – dziennikarka tygodnika „Polityka” Agnieszka Sowa, a także przyjaźń z innymi dziennikarzami tygodnika, w tym Piotrem Pytlakowskim.

Atutem Halickiego są też wpływowi współpracownicy. Jako zdecydowanie najważniejszy wymieniany jest Marcin Kierwiński, syn pułkownika Ludowego Wojska Polskiego, od dwóch lat poseł PO, wcześniej wicemarszałek województwa, a także wiceprezes zarządu Portu Lotniczego Modlin.

Jego ojciec Andrzej Kierwiński związany był przez lata z Bronisławem Komorowskim i dobrze oceniany w najbardziej wpływowych wojskowych kręgach. Był dyrektorem Departamentu Spraw Obronnych w gabinetach Hanny Suchockiej, Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jerzego Buzka. Za Hanny Gronkiewicz-Waltz został prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania Miasta.

Informator "GP" jednym tchem wymienia inne osoby związane z mazowieckim baronem: Ludwika Rakowskiego, burmistrza Wilanowa, który razem z Kierwińskim zasiadał w zarządzie Sejmiku Mazowieckiego, Marka Sitarskiego, wiceburmistrza Woli, skonfliktowanego z kojarzoną z Gronkiewicz-Waltz burmistrz Woli. – Do ludzi Halickiego należy także radny z Ochoty Lech Barycki. On, Kierwiński i Halicki regularnie spotykają się „na wódzie” – dodaje. Wielu burmistrzów określa się w stolicy jako „lenników” Halickiego.

Nowym „nabytkiem” mazowieckiego barona PO jest wiceprezydent Dąbrowski, który dogadał się z ludźmi Halickiego, że poprze ich, jeśli oni wesprą go w dążeniach do kandydowania na prezydenta stolicy.

Ważnym człowiekiem Halickiego jest Rafał Krzemień ze spółki Dipservice, która jest właścicielem wielu najbardziej atrakcyjnych warszawskich nieruchomości. Był jej zarządcą w latach 2008–2009, a następnie prezesem zarządu w latach 2009–2011. W latach 2007–2008 był prezesem zarządu Gminnej Gospodarki Komunalnej Ochota sp. z o.o.

Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

Natalia Kozłowska, Piotr Lisiewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (783)