Fossett ciągle leci
Fosset ciągle w powietrzu (PAP/EPA-Trevor Collens)
Amerykański
milioner Steve Fossett, który jako pierwszy samotny podróżnik
okrążył bez lądowania balonem kulę ziemską, nadal leci nad
Australią, gdyż nie może znaleźć dogodnego miejsca do lądowania.
Manewr będzie należał do najtrudniejszych w czasie całej wyprawy ogromnym balonem "Duch Wolności" ("Spirit od Freedom"). Bezpieczne lądowanie Fossetta jest też nieodzownym warunkiem, aby jego wyczyn został oficjalnie uznany przez Międzynarodową Federację Lotniczą (FAI) za udane okrążenie globu.
We wtorek po południu 42-metrowy srebrzysty balon Fossetta przeleciał nad 117. południkiem długości geograficznej wschodniej, na którym leży australijskie miasto Northam, skąd podróżnik wystartował 19 czerwca. Oznacza to, że w ciągu 13 dni udało mu się bez lądowania okrążyć kulę ziemską.
Dotąd, po czternastu dniach i siedmiu godzinach podróży, amerykański milioner pokonał 33.381 km. Teraz leci na wysokości ponad 1800 metrów z prędkością 67 km/godz.
Lądowanie planowano na środę na pustynnych terenach w okolicach miasta Woomera na północny zachód od Adelajdy, jednak wieją tam zbyt silne wiatry. W porywach sięgają 30-40 km/godz., tymczasem bezpieczeństwo Fossetta wymaga, aby prędkość wiatru nie przekraczała według Reutersa 16 km/godz., a według AFP - 20 km/godz.
Pogoda cały czas się zmienia - powiedział Bert Padelt z centrum kontroli lotu na uniwersytecie Waszyngtona w St. Louis (USA). - Steve leci nad lądem, ale na tym etapie nie potrafimy powiedzieć, gdzie wyląduje. Szuka dogodnego miejsca.
Dogodne miejsce to takie, gdzie metalowa kapsuła, którą podróżował milioner, podwieszona do balonu wypełnionego helem i gorącym powietrzem, zostanie w miarę delikatnie położona na ziemi.
W tym celu "Duch Wolności" powinien wylądować w zaroślach. Srebrzysta czasza, która mieści 550 tys. metrów sześc. helu i 100 tys. metrów sześc. powietrza, jest spisana na straty, ale chodzi o to, aby resztki powłoki gnane wiatrem nie wlokły kapsuły po ziemi.
Steve zawsze lubi spaść w kilka drzewek, żeby go wyhamowały - wytłumaczył Padelt korespondentowi Reutersa.
Manewr lądowania należy do trudnych, bowiem, gdy balon obniża lot i traci prędkość, coraz trudniej się nim steruje. Będzie spadał z prędkością 60, a potem nawet 150 metrów na minutę. 30 metrów nad ziemią Fossett będzie musiał całkiem otworzyć wszystkie spusty czaszy, by wypuścić szybko resztki helu, i wtedy będzie już za późno na jakikolwiek ruch.
Być może lądowanie nastąpi dopiero w czwartek nad ranem (w nocy ze środy na czwartek czasu warszawskiego) - powiedział agencji AFP Michael Bassanelli z centrum w St. Louis. Jeśli tak, Fossetta czeka jeszcze jedna noc w gondoli "Ducha Wolności"
Ciasna kapsuła, w której podróżnik spędził ostatnie 14 dni, oddychając przez maskę tlenową i jedząc porcje zakonserwowanej żywności, po lądowaniu trafi do Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Tam będzie wystawiona obok balonu "Spirit of Saint Louis", którym w 1927 roku 25-letni Charles Lindbergh przeleciał samotnie - jako pierwszy człowiek w historii - Ocean Atlantycki.
Spartańskie warunki życia w kapsule nie zraziły 58-letniego Fossetta. Podróżnik, który ma już na swym koncie również wspinaczki na najwyższe szczyty świata oraz wiele innych rekordów, obecnie przygotowuje już nową wyprawę. Następną przygodą milionera ma być podróż szybowcem w stratosferę. Pierwsze próby planujemy przed końcem lipca - powiedział we wtorek. (iza)