Polak formuje oddział do walki w Ukrainie. "Przyłączymy się do obrony Kijowa"
Kilka dni po wezwaniu prezydenta Ukrainy, że w zaatakowanym kraju powstanie "legion cudzoziemski", w Polsce są pierwsi ochotnicy gotowi walczyć z rosyjską inwazją. Ponad 30 osób zebrał instruktor strzelectwa znany w środowisku posiadaczy broni. W jego oddziale znaleźli się także Niemcy i Brytyjczycy.
- Nie mam wątpliwości, że w tej wojnie zagrożona jest także Polska i cała Unia Europejska. Chcemy szkolić ich wojsko, pomagać w ewakuacji cywilów lub po prostu walczyć, przyłączając się do obrony Kijowa - mówi Wirtualnej Polsce Jan Plewka z Opola, instruktor strzelectwa i właściciel firmy ochroniarskiej.
- W decyzji o wyjeździe utwierdziła mnie informacja o zabiciu przez Rosjan młodej dziewczyny z Kijowa i liczne relacje o śmierci wielu osób cywilnych. Nie mogłem nie zareagować. Już nie raz zdarzało mi się ryzykować życiem - tłumaczy.
Międzynarodowy oddział na wojnie w Ukrainie
Po deklaracji prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego o utworzeniu legionu cudzoziemskiego w wojskach obrony terytorialnej Ukrainy, rozmówca WP zamieścił na Facebooku ogłoszenie: "szukam osób z doświadczeniem wojskowym do pracy w Ukrainie". Odpowiedziały mu 32 osoby. To Polacy, trzech Brytyjczyków oraz dwóch Niemców. Jak podkreśla, uczestnicy wyjazdu mają doświadczenie wojskowe, są zmotywowani i wiedzą, że ryzykują własnym życiem. Przybrali nazwę Ukraine Support Group.
Mają niezbędny wojskowy ekwipunek, który zamierzają zabrać ze sobą. Prawdopodobnie nie będą mogli jednak zabrać własnej broni, utrudniły to formalności z jej przewozem przez granicę.
Jan Plewka poinformował, że uczestnicy zgodnie z przepisami zwrócili się do Ministerstwa Obrony Narodowej o udzielenie formalnych zgód na służbę w siłach zbrojnych obcego kraju. Na takową wciąż czeka on i jego pełnomocnik. Postanowił jednak, że na Ukrainę on i jego grupa wyjeżdżają bez zwłoki.
- Jeśli Białoruś włączy się mocniej do działań zbrojnych, to dojazd z zachodu do Kijowa może zostać odcięty. Tymczasem we Lwowie czeka na nas przedstawiciel ukraińskich sił specjalnych, który ma nas dalej pokierować. Zapewnił, że jesteśmy potrzebni, szczegóły przydzielonych zadań mamy poznać na miejscu - mówi Jan Plewka.
Rozmówca WP jest znany w środowisku posiadaczy broni. To także ceniony instruktor strzelectwa. Cztery lata temu było o nim głośno w mediach. Obronił się przed bandytami, którzy napadli na jego strzelnice, próbując ukraść broń.
Ukraina rekrutuje do walki z Rosjanami. Co na to MON?
W niedzielę ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski w nagraniu zamieszczonym na swojej stronie internetowej poinformował, że Ukraina tworzy legion cudzoziemski dla ochotników z zagranicy. Doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz dodał, że chętnych jest tak wielu, że "starczy na dwa oddziały". Osoby te mogą zgłaszać się poprzez sieć ukraińskich placówek dyplomatycznych do attaché wojskowych w danym kraju.
Zgodnie z polskimi przepisami, rezerwiści, którzy chcą podjąć służbę w siłach zbrojnych innego kraju, muszą uzyskać zgodę Ministerstwa Obrony Narodowej. "Zgody udziela się na pisemny wniosek obywatela polskiego, sporządzony według wzoru i zawierający wszystkie wymagane załączniki, złożony do właściwego organu. Cywile adresują wniosek do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Byli żołnierze zawodowi korzystają z pośrednictwa właściwej Wojskowej Komendy Uzupełnień" - informuje na swoich stronach MON.
Jak dotąd rządy Danii i Estonii wprost zezwoliły swoim obywatelom na przystąpienie do ukraińskich jednostek. Brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss również zachęcała do przystępowania do legionu.
Ministerstwo nie odpowiedziało Wirtualnej Polsce na pytanie, czy są już jakieś osoby, które uzyskały zgodę na wzięcie udział w obronie Ukrainy. Nie wiadomo też, czy MON ułatwi w jakiś sposób uzyskanie zgody. Wnioski są rozpatrywane w ciągu dwóch miesięcy od dnia wszczęcia postępowania.