Polski ambasador w Kijowie: To miasto jest nie do zdobycia
- Kijów, to miasto jest nie do zdobycia; jest tylko cena krwi, ale Ukraińcy nie maja już nic do stracenia poza swoim życiem, nic ich nie zniechęci do walki z Rosją - powiedział ambasador RP w Ukrainie Bartosz Cichocki.
02.03.2022 13:18
Bartosz Cichocki w radiowej Trójce był pytany o obecną sytuację w Kijowie. Przyznał, że połączył się ze słuchaczami w Polsce ze schronu, w którym obecnie przebywa, gdyż "właśnie odwołano alarm bombowy".
Podczas rozmowy przyznał też, że do schronu musi chronić się mniej więcej pięć razy dziennie. Pomimo tego ocenił, że w jego dzielnicy noc minęła bardzo spokojnie. - Trudno mi powiedzieć, czy wszędzie (w Kijowie) tak było - dodał.
Jak zaznaczył, po wtorkowym bombardowaniu stacji telewizyjnej w Kijowie, nie działa nadawanie telewizji ukraińskiej. W związku z tym, jak mówił, informacje do Kijowa docierają za pośrednictwem internetu. Przyznał, że korzysta również z polskich źródeł informacji.
Ostrzał Kijowa
Mówiąc o stratach, których doświadczył do tej pory Kijów, Cichocki poinformował, że poważnie jest zniszczona główna, zachodnia arteria prowadząca do miasta. Są też bardzo zniszczone miejscowości podkijowskie na północnym-zachodzie.
- Niepokojące są wieści sprzed dwóch dni, kiedy rakieta - prawdopodobnie Iskander - upadła w centrum starego miasta w Czernichowie. Także dewastacji barbarzyńskiej ulegają zarówno obiekty infrastruktury, służby zdrowia, jak i zabytki - powiedział ambasador.
Jak dodał, przed wojną w Ukrainie nie był w stanie sobie wyobrazić takiej skali pogwałcenia prawa międzynarodowego przez Rosjan, ale też nie wyobrażał sobie, że Ukraina - poza zaciętością, dumą i patriotyzmem Ukraińców - ma tak wysokie umiejętności wojskowe.
- Są teoretycznie stroną słabszą, ale wykorzystują niezwykle kompetentnie to co mają. Tutaj od kilkunastoletnich chłopców po emerytów, każdy będzie bronił swoich bliskich i nic dobrego tutaj Rosjan nie czeka - podkreślił.
Zobacz także: Rosja bombarduje budynki cywilne i rządowe. Przerażające nagranie z Charkowa na Ukrainie
Cichocki zauważył, że Rosja z premedytacją atakuje ukraińskich cywilów.
- Rosja uruchamiając tego typu agresję musiała wiedzieć i miała to wkalkulowane, że będą ginąc dzieci, kobiety, starcy, chorzy. Nie spodziewam się, że w dalszym ciągu działań wojennych Rosjanie zaczną ograniczać się nagle do celów wojskowych - stwierdził.
Kijów - "miasto nie do zdobycia"
Mówiąc o tym jak wygląda zaopatrzenie miasta w żywność, Cichocki stwierdził, że znaczna część mieszkańców zrobiła zapasy. Według niego we wtorek jeszcze można było robić zakupy, ale teraz część sklepów został zamknięta "z zapasami na czarną godzinę". - Tego wystarczy. Są drogi zaopatrywania - zapewnił.
- To miasto jest nie do zdobycia, jest tylko cena krwi, ale Ukraińcy nie maja już nic do stracenia poza swoim życiem, nic ich nie zniechęci do walki - ocenił ambasador RP. Podkreślił, że ważne jest, by Ukraińscy nie upadli na duchu, dlatego ważny jest dla nich każdy gest poparcia, w tym obecność dyplomatyczna.
Mówiąc o negocjacjach ukraińsko - rosyjskich stwierdził: - Nie wierzę w to, że Ukraińscy przyjmą takie warunki polityczne, które pozbawią ich suwerenności, terytorium, czy prawa do decydowania o własnej przyszłości.