Bandyci chcieli zrabować broń ze strzelnicy. Przeliczyli się, trafili na wyszkolonego instruktora
- W trzy sekundy było po wszystkim. Strzelano do mnie z broni gazowej i ostrej. Działałem odruchowo. Zobaczyłem postać, sięgnąłem po glocka i odpowiedziałem strzałami - opowiada Jan Plewka, instruktor strzelectwa napadnięty po treningu na strzelnicy w Opolu.
28.03.2018 | aktual.: 28.03.2018 13:53
Bandyci - nieznani jeszcze policji - wpadli na pomysł zdobycia broni wprost ze strzelnicy w Opolu. Jan Plewka właśnie zakończył zajęcia i porządkował ekwipunek, gdy usłyszał wyjący alarm swojego samochodu. Ledwie wyjrzał za drzwi, a w jego stronę posypały się strzały. Najpierw z broni gazowej, a potem kule. Bandyci mocno się jednak przeliczyli. Nie tylko nie zaskoczyli strzelca, ale spotkali się ze stanowczą odpowiedzią. Najpierw strzałami z pistoletu Glock kaliber 9 mm, a następnie ogniem ze strzelby.
- Wycofałem się za murek, załadowałem strzelbę - opowiada dalej instruktor. Dodaje, że broniąc się jednocześnie sięgnął po telefon i wezwał na pomoc policję. - Doświadczenie sprawiło, że nie dałem sobie odebrać broni, której miałem tutaj spore ilości, no i wciąż żyję - podsumowuje ze stoickim spokojem instruktor Plewka. W środowisku polskich pasjonatów broni to znany ekspert. Jego prywatny arsenał przekracza 100 sztuk.
Nawet nie draśnięty
Strzelaninę niczym z westernu opisał serwis Opole24.pl. Dotychczas nie było o niej głośno, ponieważ początkowo policja przedstawiła zdarzenie, jako usiłowanie kradzieży samochodu. Według strzelca celem napadu było jednak zdobycie broni. Napastnicy najpierw dobrali się do stojącego na parkingu auta instruktora. Otworzyli je i przeszukali, a nie znajdując broni, ruszyli na właściciela. Było już ciemno, a instruktor był jedyną osobą na strzelnicy. Napastnicy zachowywali się bezwzględnie strzelając do Plewki bez żadnego ostrzeżenia.
Okazuje się, że nie został on nawet draśnięty. Policyjni wywiadowcy zastali go z załadowaną bronią i gotowego do prowadzenia dalszej obrony. Napastnikom udało się uciec, porzucili na miejscu dwie sztuki broni.
Zuchwały napad kieruje podejrzenia policjantów w stronę doświadczonych kryminalistów. - Staramy się dopasować rysopis do notowanych przestępców z kartotek. Policjanci typują, kto mógł dokonać napadu i sprawdzają kolejne osoby - mówi asp. Karol Brandys z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Akcja już jest chwalona na portalach miłośników broni jako podręcznikowe odparcie ataku bandyty przez uzbrojonego i świadomego obywatela. - Gdyby nie załadowany w kaburze Glock, to z Janem Plewką byłoby naprawdę kiepsko. Uratował się, bo miał czym odeprzeć bezpośredni i bezprawny zamach - komentuje sprawę Andrzej Turczyn, zwolennik rozszerzenia dostępu do broni. - Broń ratuje życie nie tylko w USA, okazuje się, że w Polsce sporadycznie takie przypadki się zdarzają. Sporadycznie, bo po pierwsze w Polsce przestępczość jest stosunkowo niewielka, a po drugie bo w Polsce mało kto ma broń - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl