Fatalne doniesienia z frontu. Polski analityk ocenia, że Ukraina będzie zmuszona oddać Donbas
- Żołnierze codziennie giną i codziennie tracą teren. Powoli, ale tracą. Sądzę, że Ukraina musi stanąć przed brutalnym faktem: Donbas będzie trzeba oddać - mówi WP płk. rez. Piotr Lewandowski. W ten sposób komentuje doniesienia o negocjacjach pokojowych, które toczą się w cieniu dramatycznych informacji z linii frontu.
Podczas gdy eksperci i politycy koncentrują się na analizie rozmów pokojowych, sytuacja wojskowa Ukrainy pogarsza się z dnia na dzień. - Rosyjskie wojska uzyskały w ostatnich tygodniach wyraźną poprawę pozycji operacyjnej na kilku odcinkach - poinformował słynny ukraiński dowódca ppłk Maksym Żorin z Trzeciego Korpusu Armijnego, który we wpisie na Telegramie podkreślił, że Siły Obronne Ukrainy znajdują się w coraz trudniejszej sytuacji – zarówno pod względem tempa rosyjskich natarć, jak i stopnia wyczerpania własnych jednostek.
Sytuacja na froncie wpływa na negocjacje
Według ppłk. Żorina, rosyjskie postępy są dziś konsekwentne, a linia obrony w kilku rejonach wymaga natychmiastowego wzmocnienia. Bieżąca sytuacja na polu bitwy zaczyna wpływać na klimat negocjacji. - W niektórych rejonach, przy braku pilnych zmian, sytuacja będzie już krytyczna. Prawdę mówiąc, dawno nie pamiętam takiej szybkości natarcia wroga. Teraz nie chodzi o utratę konkretnych osad, ale ogólnie o znaczną poprawę pozycji operacyjnej wroga na całych kierunkach - zauważył Żorin.
– Te negocjacje przypominają chocholi taniec nad ginącymi ludźmi – tak ocenia sytuację płk. rez. Piotr Lewandowski, wojskowy analityk, weteran misji w Iraku i Afganistanie.. Jego zdaniem rzeczywistość na froncie jest brutalna i nieubłagana. – Ukraińscy żołnierze i cywile codziennie giną, a armia codziennie traci teren. Powoli, ale traci. Ukraina musi w końcu stanąć przed brutalnym faktem: Donbas będzie trzeba oddać. Po prostu – mówi WP wojskowy analityk. Donbas, ograniczenie ukraińskiej armii i rezygnacja Ukrainy z członkostwa w NATO — oto trzy największe przeszkody, które według źródeł CNN, stoją na drodze planu pokojowego.
"To rosyjski plan". Ukraińcy w Polsce oburzeni propozycją Trumpa
Kryzys na froncie. Brakuje wojowników
Choć – jak podkreśla płk Lewandowski – Ukraina nie cierpi na fizyczny brak ludzi i wciąż utrzymuje w linii ponad 600 tys. żołnierzy, to realna zdolność bojowa tych sił jest coraz mniejsza. – Znakomita większość nie nadaje się dziś do walki w pierwszej linii. Wielu po prostu odmawia. Czasem trzeba ich niemal siłą kierować do okopów. Wyczerpują się zasoby wojowników, którzy mają wewnętrzną motywację, żeby walczyć – mówi WP.
Płk Lewandowski zwraca uwagę, że choć sytuacja Ukraińców jest krytyczna, Rosjanie również ponoszą ogromne straty. To dlatego, że posuwają się naprzód głównie piechotą i cały czas prowadzą wyniszczające walki. Jego zdaniem Rosja jednak nadal dysponuje zasobem ludzi gotowych do walki, bo rosyjski system represyjno-motywacyjny działa w sposób brutalny, lecz skuteczny. Rosyjski portal Wierstka informował niedawno o przypadkach, gdy żołnierze strzelają do swoich kolegów, by wymusić posłuszeństwo.
– Rosjanie, ze względu na swoją wielopoziomową specyfikę, wciąż mają dopływ zmotywowanych ochotników. Oczywiście ta motywacja szybko spada na froncie, ale od tego jest starszyzna, która, dajmy na to, skatuje jednego łomem i reszta już chce walczyć i ma motywację – mówi Lewandowski. Podkreśla, że brutalność wewnętrzna w rosyjskich jednostkach stała się wręcz elementem powszechnej praktyki.
Bitwa o Pokrowsk. Miasto już stracone, alarmują ukraińskie media
Na tym nie kończą się złe doniesienia z frontu. "Pokrowsk jest w dużej mierze stracony" - informuje "Ukraińska Prawda", powołując się na źródła wśród obrońców miasta. Według ich relacji Rosjanie wprowadzili do walki czołgi i moździerze, a ukraińskie pozycje utrzymują się już tylko na północnych obrzeżach. Większość Pokrowska znajduje się pod kontrolą rosyjskich wojsk. Według ukraińskich dziennikarzy spóźnione próby oczyszczenia miasta nie przyniosły i nie mogły przynieść oczekiwanego rezultatu, bo na pozycje weszło już zbyt wielu Rosjan.
"Ukraińska Prawda" podkreśla, iż to pierwsze miasto w tej wojnie, które kraj straci przez zdobycie przez Rosję przewagi w powietrzu. W sierpniu tego roku Rosjanie ustanowili kontrolę nad przestrzenią powietrzną Pokrowska za pomocą dronów. Zrealizowała to jedna z najskuteczniejszych jednostek bezzałogowych statków powietrznych – Rubikon. Uniemożliwiło to Ukraińcom zaopatrzenie i rotację oddziałów na pozycjach. "W siłach obronnych nadal nie ma jednolitego i skalowalnego rozwiązania pozwalającego na przeciwdziałanie rosyjskim operatorom dronów" – alarmuje ukraiński dziennik.
Jak długo Ukraina może walczyć?
Dodatkowe obawy wobec Ukrainy wywołała niedawna wypowiedź rzeczniczki Białego Domu Karoline Leavitt. Oświadczyła, że Stany Zjednoczone "nie mogą w nieskończoność" dostarczać Ukrainie broni ani nawet sprzedawać jej w ramach mechanizmów NATO. - Prezydent chce, aby ta wojna się zakończyła - dodała, co wielu w Ukrainie odczytało jako próbę wywarcia presji na Kijów, by zaakceptował porozumienie.
Rozmówca WP zapytany, jak długo Ukraina jest jeszcze w stanie walczyć bez gwarantowanego wsparcia USA, odpowiada bez wahania: – Przyszły rok jeszcze. Myślę, że to jest granica. Jeszcze przyszły rok są w stanie walczyć, ale potem możliwości będą dramatycznie maleć.
– Ukraina ma coraz mniej skuteczne systemy obrony przeciwlotniczej. Rosjanie cały czas technologicznie rozbudowują swój potencjał, znając słabe punkty zachodnich systemów. Amunicji będzie coraz mniej, a rosyjskie środki rażenia będą coraz bardziej zaawansowane - ocenia.
– Problem jest taki, że Ukraina może zostać po prostu zrujnowana infrastrukturalnie – dodaje. Płk Lewandowski zwraca uwagę, że w obszarze rozpoznania Ukraińcy zdołali już częściowo uniezależnić się od Waszyngtonu. – Zdywersyfikowali swoje źródła informacji, w tym satelitarnych. Nie są w 100 proc. zależni od Amerykanów – zaznacza. Jednak jego zdaniem kluczowe jest coś innego: sygnał polityczny. – Jeżeli Stany Zjednoczone oficjalnie przestaną wspierać Ukrainę, będzie to dla Rosji sygnał, że mogą tę wojnę po prostu wygrać. I to, jak podkreśla analityk, zmieniłoby wszystko.