Fałszywy alert RCB: "Był jeden telefon w tej sprawie"
W poniedziałek mieszkańcy dwóch gmin, położonych w pobliżu granicy z Ukrainą mieli dostać alarmującego sms-a, rzekomo od Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Wzywał on mężczyzn do stawienia się następnego dnia w urzędzie gminy. Powodem tej mobilizacji miała być "sytuacja kryzysowa na Ukrainie". - Nikt nie przyszedł - twierdzą zgodnie w rozmowie z WP włodarze obu gmin.
"Uwaga! Mężczyźni w wieku 18-65 lat zamieszkali na terenie gminy Dukla zobowiązani są do stawienia się na terenie urzędu gminy w dniu 27.11.2018 o godzinie 10.00 w związku z sytuacją kryzysową na Ukrainie. Proszę oczekiwać dalszych komunikatów" - tak brzmiał sms od nadawcy podpisanego "Alert RCB", który dotarł do mieszkańców gminy Dukla. Identyczny sms miał zostać wysłany do mieszkańców gminy Horodło, sąsiadującej z Ukrainą.
Następnego dnia, około godziny 16 informację o rzekomo wydanym przez siebie alercie zdementowało Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Zrobiło to rozsyłając alert o "fałszywym alercie". I poinformowało, że wyjaśnianiem sprawy zajęły się już policja i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Ja takiego sms-a nie otrzymałem, nie dostał go także nikt z moich znajomych czy współpracowników - mówi WP Andrzej Bytnar, burmistrz gminy Dukla. - Ale rzeczywiście, taki komunikat ktoś wysłał. Zadzwonił do nas jeden mężczyzna, który taki alert dostał i pytał się nas, co się dzieje - dodaje.
Burmistrz przyznaje, że nie wie, ile osób mogło dostać fałszywy alert. - Sądzę jednak, że niewiele. Następnego dnia, o godzinie 10, nikt się do urzędu nie zgłosił. Oblężenia nie było - zapewnia.
Nikt nie stawił się także w urzędzie gminy Horodło. Czyżby mieszkańcy Dukli i Horodła nie poczuwali się do patriotycznego obowiązku obrony ojczyzny? - Raczej sądzę, że niewiele osób taką wiadomość dostało. Ani ja, ani nikt z moich znajomych takiego komunikatu nie otrzymał - mówi nam wójt Horodła Krzysztof Bożek.
Tymczasem w sieci trwa dyskusja o tym, kto stoi za fałszywym alertem. W związku z sytuacją na Ukrainie podejrzenie od razu padło na rosyjskie służby i hakerów z tego kraju. Jeden z internautów zauważył, że sytuacja ta przypomina to, co dzieje się na granicy Ukrainy z Rosją. Mieszkańcy tych regionów dostają sms-y wzywające ich do stawienia się w jednostkach wojskowych. Ukraińskie ministerstwo obrony zapewnia, że w ten sposób nie komunikuje się z obywatelami i o dezinformacyjną akcję oskarża Rosjan.
Część internautów uważa, że wcale nie chodzi o kryzys na Ukrainie, ale o testowanie naszych służb w związku ze zbliżającym się szczytem klimatycznym w Katowicach.
- Myślę, że to był po prostu głupi żart, który potem rozszedł się w internecie i sprowokował kolejnych żartownisiów - podejrzewa wójt Horodła. - Wyjaśnią to odpowiednie służby - dodaje.