Falenta i jego związki ze służbami. "Grał w jednej drużynie od dawna"

Biznesmen Marek Falenta jeszcze przed wybuchem afery taśmowej współpracował z oficerami służb. Wśród agentów byli funkcjonariusze CBA, ABW i CBŚ. Jego zdaniem niektórzy z nich mieli zagwarantować mu dożywotnią nietykalność. Dowodów na swoje słowa na razie nie ujawnił. Ale w służbach wywołał poruszenie.

Falenta i jego związki ze służbami. "Grał w jednej drużynie od dawna"
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Sylwester Ruszkiewicz

Burza wokół Falenty wybuchła po poniedziałkowej publikacji "Rzeczpospolitej". Jak ujawniła "Rz", biznesmen wystosował prośbę o ułaskawienie do prezydenta Andrzeja Dudy. A w niej postawił ultimatum: jeśli nie zostanie ułaskawiony, ujawni, kto naprawdę stoi za aferą podsłuchową. W liście do prezydenta biznesmen przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA oraz człowiek, któremu obiecano nietykalność.

Po publikacji opozycja domaga się komisji śledczej. A PiS stanowczo odcina się od słów bohatera afery taśmowej. Według sądu to on stał za zleceniem podsłuchiwania polityków w warszawskich restauracjach.

Agenci służb zatrudnieni u Falenty

Przypomnijmy, że po wybuchu afery taśmowej okazało się, że biznesmen nie wziął się znikąd. Jego związki ze służbami zaczęły się już dawno temu. A dokładniej w 2004 r. To wtedy ABW miała się zainteresować działalnością firmy Electus, która skupywała szpitalne długi. Spółkę założył właśnie Falenta. W efekcie przedsiębiorca zaczął współpracować ze służbami, stał się ich informatorem. Śledztwo ws. działalności firmy Electus i Falenty umorzono w 2015 roku. Ale co ciekawe, dwóch oficerów - jeden z ABW, drugi z CBŚ - którzy prowadzili wówczas sprawę Falenty, znalazło później zatrudnienie u niego w firmach.

W zeznaniach w prokuraturze i w sądach Falenta wręcz chwalił się swoimi rozległymi i wieloletnimi kontaktami ze służbami. - W tamtym czasie kontakt ze mną utrzymywało sześciu funkcjonariuszy. Byli to funkcjonariusze ABW z Wrocławia - zeznawał Falenta.

Najbardziej "zażyła" współpraca dotyczyła wrocławskiej delegatury CBA. W tym kontekście Falenta wymieniał m.in. Jarosława Wojtyckiego i Ernesta Sworowskiego. To ich miał informować o procederze nielegalnego nagrywania polityków. W jego zeznaniach przewija się również nazwisko Martina Bożka, byłego dyrektora CBA za czasów Mariusza Kamińskiego. Przed wybuchem afery Bożek proponował spotkanie z Falentą szefowi ABW w Katowicach. Czy jednak do niego doszło - nie wiadomo.

Wojtycki za rządów PiS awansował. Jest szefem warszawskiej delegatury CBA - największej w całym kraju. Sworowski odszedł na emeryturę. Dwóch kolejnych oficerów, którzy kontaktowali się z Falentą (wśród nich Artur Ch.), po zmianie władzy również awansowało i ma się dzisiaj dobrze.

Niepokój wśród służb

Kogo ma na myśli Falenta, mówiąc dzisiaj o ochronie ze strony funkcjonariuszy służb - to wie zapewne sam biznesmen. Ale warto w tym miejscu pamiętać, że po wybuchu afery taśmowej przedsiębiorca wielokrotnie powtarzał, że za nagrywaniem stali przedstawiciele służb oraz część polityków Platformy. Teraz wskazuje na funkcjonariuszy służb związanych z PiS.

Co ciekawe, już w 2018 roku "Gazeta Wyborcza" opisywała, że Falenta zaoferował ówczesnemu skarbnikowi PiS Stanisławowi Kostrzewskiemu nagrania, które miały skompromitować polityków rządu PO. Według "GW" najważniejsi politycy PiS o nagrywaniu ministrów mieli wiedzieć pół roku przed wybuchem afery.

Dzisiaj kierownictwo PiS stanowczo zaprzecza i odcina się od Falenty.

- To wyraz desperacji człowieka, który został skazany przez sąd prawomocnie. Prokuratura oskarżała pana Marka Falentę, kiedy byłem prokuratorem generalnym. Miał tysiąc okazji więcej, żeby powiedzieć, kto za nim stał – argumentował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Ale, jak wynika z informacji WP, w kręgach służb związanych z PiS, a także wśród polityków partii rządzącej, zrobiło się po liście Falenty bardzo nerwowo. Wszyscy czekają na książkę o aferze podsłuchowej. Ma ukazać się w następnym tygodniu. Mają się w niej znaleźć szczegółowe informacje na temat zleceniodawców. - On ich nagrywał, tak jak polityków. Ma zarejestrowane rozmowy i kolejne taśmy - mówi nam były oficer CBA znający kulisy afery.

Jeśli tak faktycznie było, to za chwilę możemy mieć głośniejszą aferę niż ta sprzed pięciu lat.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (518)