Eskalacja sytuacji w Jemenie. Niesie to za sobą poważne zagrożenie
Wraz z kolejnymi, powtarzającymi się w krótkim czasie atakami, które eskalują sytuację w Jemenie, rośnie też ryzyko jeszcze głębszego kryzysu humanitarnego w tym regionie. Z problemami boryka się aż 30 milionów mieszkańców Jemenu.
W nocy ze środy na czwartek okręty US Navy przeprowadziły kolejny atak rakietami Tomahawk na cele - wspieranych przez Iran - rebeliantów Huti w Jemenie. Prof. Daniel Boćkowski w rozmowie z Wirtualną Polską zaznaczał przy pierwszym ataku USA na cele w Jemenie, że to sygnał ostrzegawczy dla tego kraju.
- Żeby się opamiętali. Nie wiem jednak, czy Jemen odbierze to jako sygnał do opamiętania, czy do eskalacji. Chcą na pewno pokazać, że nikt im nie podskoczy, łącznie z Amerykanami - mówił.
Nie opamiętali się. Atak tej nocy został poprzedzony wcześniejszym ruchem ze strony rebeliantów, którzy ostrzelali amerykański statek na Morzu Czerwonym. Był to już czwarty tego rodzaju atak w ciągu ostatnich dni. W ataku uczestniczyły zarówno jednostki nawodne jak i podwodne.
Ma to związek z tym, że Huti kontynuując swoje ataki, uważają, że mają być one wyrazem wsparcia dla palestyńskiego Hamasu walczącego z wojskami izraelskimi w Strefie Gazy. Ataki są kontynuowane mimo amerykańskich i brytyjskich uderzeń bombowych.
- Nie zawahamy się zaatakować wszystkich źródeł zagrożeń na Morzu Czerwonym i Morzu Arabskim w ramach uzasadnionego prawa do obrony Jemenu i dalszego wspierania uciskanego narodu palestyńskiego - oświadczył rzecznik wojskowy Huti Jahija Sarea.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak zimy sparaliżował Niemcy. W Norwegii spodnie zamarzły w kilka chwil
Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan ogłosił, że Stany Zjednoczone ponownie wciągnęły Huti na listę organizacji terrorystycznych stanowiących zagrożenie globalne.
Potężny kryzys humanitarny w Jemenie
Wyniszczający konflikt w Jemenie trwa od 2014 roku. Oprócz kwestii politycznych i wojskowych, ważny jest aspekt ludzki, dotykający ludności tam zamieszkującej.
Afnan al-Shawee zajmuje się koordynacją (z ramienia PAH) obozów dla osób wewnętrznie przemieszczonych i zapewnianiem schronienia. Pracująca w regionie Ma’rib (przyfrontowym, pomiędzy północnym i południowym Jemenem - red.) Jemenka w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że po upływie ponad dziewięciu lat kraj nadal znajduje się w tym samym konflikcie, wojnie i kryzysie.
- 30 milionów mieszkańców Jemenu w dalszym ciągu boryka się z wieloma problemami wynikającymi z załamania gospodarczego, biedy i braku podstawowych usług, które uważa się za podstawowe prawo każdego człowieka na ziemi - dodaje.
Według danych dostarczonych przez Organizację Narodów Zjednoczonych ponad 80 procent tutejszej populacji każdego dnia ma trudności z dostępem do żywności, bezpiecznej wody pitnej i usług zdrowotnych. Ponad połowa Jemeńczyków pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej.
"Już teraz mamy ogromne trudności"
Afnan al-Shawee podkreśla, że ludzie obawiają się przystąpienia kraju do nowego konfliktu. - Boją się, że więcej osób zostanie zabitych lub rannych, że ludzie będą musieli skłaniać się do licznych poświęceń i będą narażeni na jeszcze większe cierpienia. Wszystko to byłoby znacznie poważniejszym kryzysem niż ten obecny - ocenia.
- Ja też bardzo boję się, że Jemen wda się w kolejny konflikt. Jako pracowniczka organizacji humanitarnej widzę, że już teraz mamy ogromne trudności z zapewnieniem pomocy osobom potrzebującym przy ograniczonych źródłach, którymi dysponujemy. A co, jeśli Jemen pogrąży się w kolejnym kryzysie? - pyta Jemenka.
Jakie potrzeby mają ludzie przebywający obecnie w Jemenie? Rozmówczyni Wirtualnej Polski podkreśla, że potrzebują wszystkich podstawowych rzeczy: żywności, bezpiecznego schronienia, wody i usług sanitarnych, ochrony (szczególnie dla kobiet i dzieci).
- Jednak prawdziwym skutecznym wsparciem byłyby projekty zapewniające środki do życia - ludzie muszą podnieść się z kryzysu sytuacji, w której się znajdują. Muszą sami zarabiać, a nie czekać całe życie na pomoc organizacji. W ten sposób mogliby sami zacząć od nowa - zaznacza Afnan al-Shawee.
"Katastrofalny poziom dostępu do czystej wody"
Małgorzata Pietrzak, koordynatorka programów PAH w Jemenie, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że w grudniu 2023 byli świadkami zwiększonej zachorowalności na cholerę. - Z ponad 1300 odnotowanymi przypadkami na przestrzeni dwóch miesięcy - dodaje.
I podkreśla, że "katastrofalny poziom dostępu do czystej wody oraz odpowiedniej diagnostyki i leczenia potęgują ryzyko rozprzestrzeniania się choroby, szczególnie groźnej dla osób cierpiących z powodu niedożywienia".
Zaznacza, że z dużymi obawami wszystkie organizacje pracujące na miejscu - w tym PAH - śledzą rozwijającą się sytuację. - Jemen jest zależny od towarów importowanych, w tym żywności i leków, co oznacza ze intensyfikacja działań zbrojnych na szlakach transportowych i w rejonach portów może wpłynąć na zwiększone ryzyko kryzysu humanitarnego - wyjaśnia.
- W przypadku dalszej eskalacji działań zbrojnych dla organizacji humanitarnych dostarczanie pomocy może okazać się o wiele trudniejsze - dodaje.
Działania PAH w Jemenie można wspierać tutaj
"Wiele osób będzie szukać bezpiecznego schronienia"
Małgorzata Pietrzak zaznacza, że "każde nasilenie konfliktów zbrojnych, powodujące bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa, niesie ze sobą ryzyko przymusowych przemieszczeń".
Jak mówi, jeśli będzie dochodziło do dalszej eskalacji działań zbrojnych, możliwe jest, że wiele osób będzie szukać bezpiecznego schronienia w innych częściach kraju. - W przypadku nagłego kryzysu ludzie najpierw przemieszczają się w kraju, dopiero w ostateczności decydują się na ucieczkę do ościennych państw i szerzej w regionie - podkreśla.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski