"Eskalacja protestu pielęgniarek to żółta kartka dla rządu"
Przecież na początku przy tej poniedziałkowej demonstracji - tydzień temu - wystarczyło podjąć rozmowy, zaprosić do kancelarii i po prostu rozmawiać. Premier Kaczyński tego nie zrobił, a potem już była eskalacja. To źle świadczy o doradcach premiera, źle świadczy o ministerstwie zdrowia. To jest bardzo duża żółta kartka dla tego rządu i koalicji - powiedział w audycji "Salon Polityczny Trójki" Grzegorz Schetyna, sekretarz generalny PO.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pielegniarki-opuscily-kancelarie-premiera-6038708544816257g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pielegniarki-opuscily-kancelarie-premiera-6038708544816257g )
Pielęgniarki opuściły kancelarię premiera
Michał Karnowski: Jak Pan ocenia koniec protestu pielęgniarek? Wczoraj premier zaczął dzień od bardzo mocnych słów pod adresem protestujących pań. Chyba za mocnych - tak ocenia większość komentatorów. A skończył mocną kawą z paniami pielęgniarkami. Dlaczego? Skąd ten przełom? Jak to rozumieć?
Grzegorz Schetyna: Miałem wątpliwą przyjemność słuchać tej rozmowy premiera i rzeczywiście te słowa, które padły były przerażające - bardzo agresywne i anty protestowi, anty pielęgniarkom. Później sprawy zaczęły wracać do normy.
Myśli Pan, Panie pośle, że tu puściły nerwy, czy to jest świadoma polityka? Tak się wczoraj zastanawiali analitycy w ciągu dnia.
- Premier Kaczyński jeszcze próbował wymusić jakąś zmianę stanowiska, czy osłabić determinację pielęgniarek. Ale ten cały protest - te siedem dni - były takie od sasa do lasa, od ściany do ściany - tych emocji było wiele. Ze strony rządu też nie było spójnej polityki.
I ze strony pielęgniarek też nie do końca.
- To też były emocje. To też proszę zrozumieć. Wszyscy rozumieliśmy, że te emocje nakręcały się. One też były naturalne. Trudno odebrać emocje kobietom, które śpią w namiotach, pikietują kancelarię i są naprawdę zdeterminowane.
Patrzyliśmy - myślę o wszystkich Polakach, słuchaczach - na ten protest przez te ostatnie 7 dni i każdy chyba sobie zadaje pytanie - co to politycznie znaczy, co się politycznie dzieje, czy to jest jakaś antyrządowa rewolta, czy może ktoś podburza panie pielęgniarki, czy może po prostu wybuchają realne społeczne konflikty?
- Na pewno wszystko po trochu. Ale też wszyscy zastanawialiśmy się dlaczego doszło do takiej eskalacji, dlaczego tak się stało, dlaczego premier Kaczyński nie zdecydował się na rozmowę. Przecież na początku przy tej poniedziałkowej demonstracji - tydzień temu - wystarczyło podjąć rozmowy, zaprosić do kancelarii i po prostu rozmawiać. Premier Kaczyński tego nie zrobił, a potem już była eskalacja. To źle świadczy o doradcach premiera, źle świadczy o ministerstwie zdrowia. To jest bardzo duża żółta kartka dla tego rządu i koalicji.
Z tego, co ja wiem, to tak tłumaczą przedstawiciele rządu, że premier siedział i przygotowywał się właśnie do brukselskiego szczytu, miał taki czas skupienia nad bardzo ważnymi dokumentami. I przyszły te panie i zostały przyjęte przez wicepremiera Gosiewskiego - powiedziały, że to za mało. Powinien tu zostawić te dokumenty i każdego przyjmować?
- Żebyśmy rzeczy nazywali po imieniu - przygotowanie do brukselskiego szczytu. Razem wiemy, że jednak premier nie zdecydował się pojechać do Brukseli. Ale też razem wiemy, że odbierał ważne telefony.
- W nocy negocjował z Warszawy.
Wiedzieć musiał - to ustalmy.
- Słyszałem, że chodziło o jedną drobną rzecz, że pielęgniarki nie poprosiły o spotkanie z premierem Kaczyńskim, tylko go zażądały, że to był główny powód dlatego, że premier Kaczyński odmówił tego spotkania.
Ciekawe. Zagrała tu ambicja?
- Coś dziwnego. Jakkolwiek byśmy tego nie nazywali, to był błąd. Bardzo poważny polityczny błąd, który spowodował ponad tygodniowy konflikt, który oglądała cała Polska.
A ta mocna kawa wczoraj? Ona dała komuś zwycięstwo? Ktoś jest upokorzony? Ktoś przegrał?
- Nie. Wydaje mi się, że wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i doradził premierowi, żeby przestał tak się zachowywać, żeby wyciągnął rękę, że to jest teraz potrzebne. Jest pytanie - co dalej, czy ten protest już się kończy, skończył?
A jak Pan ocenia?
- Uważam, że teraz jest dobra szansa, żeby premier Kaczyński podjął prawdziwe rozmowy i z przedstawicielami OZZL i z ZZPiP. To jest szansa, że rzeczywiście rozmowy będą merytoryczne.
Trochę cele protestujących pań pielęgniarek i lekarzy są odmienne.
- Brakuje ministra Religii, brakuje osoby, która jest w stanie podjąć merytoryczne rozmowy. Bo tu jest potrzebna rozmowa z przedstawicielami rządu na temat konkretów - pieniędzy, budżetów, NFZ-etu, przyszłości. (js)