Elitarni żołnierze Putina "wymazani". Zaskakujące doniesienia z USA
"The Washington Post" dotarł do rosyjskiego raportu ws. stanu 200 Samodzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych z Pieczengi. Według analizy amerykańskiej gazety, jedna z dwóch prestiżowych brygad arktycznych Rosji, została niemalże "wymazana". - Jest w stanie rozkładu - ujawnił jeden z żołnierzy batalionu.
20.12.2022 | aktual.: 20.12.2022 12:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Uznawana za jedną z najsilniejszych jednostek rosyjskiej armii, 200. Samodzielna Brygada Strzelców Zmotoryzowanych stacjonowała w regionie Pieczengi, kilkanaście kilometrów od granicy z Norwegią. Jej główną misją była ochrona strefy, która znajduje się między państwami należącymi do NATO na zachodzie a bazami Floty Północnej Rosji na Morzu Barentsa. Przed rozpoczęciem brutalnej rosyjskiej inwazji w Ukrainie liczyła ona dwie grupy batalionowe, które składały się z ok. 1400 - 1600 żołnierzy. Pod koniec maja było ich już tylko 900.
Według dokumentów, do których dotarł "The Washington Post" jednostka niemalże "zniknęła z powierzchni ziemi". Jest to skutek korupcji, strategicznych błędów w kalkulacjach i niezdolności Kremla do analizy siły własnej armii. Utrata zdolności bojowej jednostki znacząco wpłynęła na posiadane przez Rosję siły w całym regionie.
Podczas walk w Ukrainie jednostka poniosła bardzo ciężkie straty. - Jest w stanie rozkładu - ujawnił jeden z żołnierzy batalionu. Wielu jej członków, którym nakazano udać się na front w Ukrainie, zginęło, zostało rannych lub jest hospitalizowanych, a niektórzy po prostu zbiegli.
- Mają ledwie 60 proc. sił i są zmuszeni polegać na posiłkach, które nie są wystarczająco blisko. Masz ludzi, którzy odmawiają walki, którzy zaginęli. To wszystko mówi nam, że dla Rosji wojna poszła strasznie źle - ocenił Pekka Toveri, były szef fińskiego wywiadu, jak podaje "The Washington Post".
Na przestrzeni kilku ostatnich lat brygada dysponowała najnowocześniejszymi pojazami w całej armii Władimira Putina, jako pierwsza otrzymała m.in. nowe czołgi T-80MVN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według doniesień amerykańskiego dziennika już w styczniu pierwsi żołnierze, a z nimi czołgi i pojazdy opancerzone z rosyjskiej brygady stacjonującej w Arktyce opuściły tamtejszą stację kolejową. Dowódcy tłumaczyli wówczas swoim podwładnym, że udają się na ćwiczenia w południowo-zachodniej części Rosji.
O rozpoczęciu "specjalnej operacji wojskowej" w Ukrainie (w ten sposób w Rosji określa się wojnę w Ukrainie - przyp. red.) wojskowi dowiedzieli się w nocy 24 lutego. Kilka godzin później przetransportowano ich na front, pod Charków.
Rozmówca amerykańskiej gazety został powołany do walki w ramach mobilizacji, którą rosyjski dyktator ogłosił we wrześniu. Mężczyzna zdradził, że żołnierze otrzymali wówczas "przerobione hełmy z 1941 roku" i kamizelki kuloodporne, które w rzeczywistości w ogóle ich nie chroniły. - Nawet nas nie szkolili - podkreślił.