Zaniepokoiła pana sprawa, że dron pochodzenia rosyjskiego, wywołał eksplozję w naszym kraju - z takim pytaniem Michał Wróblewski, prowadzący program "Tłit" w WP, zwrócił się do swojego gościa europosła Bartosza Arłukowicza z Platformy Obywatelskiej.
- Zaniepokoiła mnie tak, jak wszystkich, zarówno obywateli, jak i rządzących, a także tych, którzy zajmują się wojną zawodowo - odparł europoseł PO. - Takie rzeczy się zdarzają i widzę, że zdarzają się coraz częściej. Tego typu sytuacje udowadniają, że jesteśmy w bardzo niebezpiecznym czasie i miejscu - stwierdził.
- Proszę jednak zwrócić uwagę na różnicę w zachowaniu rządu naszego i PiS-u. W tym przypadku spada dron i mamy ministra obrony narodowej i wicepremiera, który wychodzi i tłumaczy, pokazuje, co się wydarzyło, co wiemy, czego nie wiemy. Przypomnę, że za Błaszczaka i za PiS-u, spadła część rakiety i przez kilka miesięcy było to ukrywane - mówił Arłukowicz.
Prowadzący zwrócił uwagę, że w tej sprawie także pojawiają się uwagi dotyczące informowania, przywołując uwagi kmdr por. rez. Maksymiliana Dury z serwisu Defence24, który w rozmowie z WP zwrócił m.in. uwagę na fakt, że na miejscu pierwsza była policja, a nie armia.
- Przypomnę, że rakietę za czasów PiS-u znalazła, jeśli dobrze pamiętam, pani, która jeździła w lesie konno. Więc dzisiaj dyskusja o tym, czy tę "naszą rakietę", powinna znaleźć policja czy wojsko, to w mojej ocenie ma drugorzędne znaczenie, bo dobrze, że szczątki drona znalazły służby mundurowe, a nie jeździec w trakcie wycieczki - odparł europoseł PO.
- Pojawiła się opinia, że w związku z tą sprawą, Rosjanie dostali jasny sygnał, że nasze systemy nie wykrywają tego typu obiektów i w związku z tym, ludzie nie czują się bezpiecznie - zwrócił uwagę prowadzący.
- Myślę, że minister obrony i podlegli mu oficerowie, generałowie, żołnierze, specjaliści, eksperci, podejmą takie decyzje, żeby te drony po pierwsze nie spadały w Polsce, a jeśli już lecą w stronę Polski, to były skutecznie pacyfikowane. A po trzecie, system obrony, budowany razem z NATO i Unią Europejską, pamiętając o tym, że toczy się wojna kilka kilometrów od naszych granic. Tu nie ma miejsca na żadną politykę, tu trzeba się zbroić, trzeba zwiększyć finansowanie systemów obronnych, trzeba w końcu jeździć na spotkania do Trumpa, żeby podejmować decyzje, co dalej z Ukrainą. To jest moja szpilka w kierunku prezydenta Nawrockiego, który zaliczył pierwszą potężną wpadkę swojej prezydentury - odparł Bartosz Arłukowicz.