Eksplozja pocisku w Przewodowie. Koledzy i znajomi wspominają tragicznie zmarłych

- Nie mogę uwierzyć, że moi koledzy nie żyją - mówi nam roztrzęsiony pracownik gospodarstwa, który pracował razem z dwoma mężczyznami zabitymi przez rakietę w miejscowości Przewodów. Byli jednymi z najdłużej pracujących w gospodarstwie. - Zawsze uśmiechnięci, uczynni. Straszna tragedia dla rodzin. Bardzo im współczuję - dodaje inny nasz rozmówca z pobliskiej wsi.

Nasi rozmówcy
Nasi rozmówcy
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska | Mateusz Dolak
Mateusz Dolak

Mężczyźni (Bogusław i Bogdan) tego dnia byli w pracy od godziny 9. To wtedy rozpoczyna się zmiana ekip. Kiedy dochodziła godz. 15.40 mężczyźni byli w skupie. Jeden z nich przygotowywał wagę, a drugi szykował się do wjazdu ciągnikiem do środka. Śmierć swoich kolegów widziały jeszcze trzy inne osoby, które były przesłuchiwane do późnych godzin nocnych.

Gospodarstwo istnieje od ponad 40 lat, wcześniej był to PGR. Po upadku poprzedniego ustroju, gospodarstwo trafiło w ręce prywatne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rakieta spadła na Przewodów. "Nie mogę uwierzyć, że moi koledzy nie żyją"

- Do tej pory nie mogę do siebie dojść. Mogłem być na ich miejscu. Miałem ich zastąpić. Pracujemy 24 godziny na dobę. Nie mogę uwierzyć, że moi koledzy nie żyją - mówi pan Mateusz w rozmowie z Wirtualną Polską. Mężczyzna, z którym rozmawiamy płacze z poruszenia i poczucia żalu za zmarłymi kolegami. Dodaje, że jego pracodawca zarządził dzień wolny. Pracownicy, którzy zginęli w środę, byli dobrze znani okolicznej społeczności.

Nasz rozmówca
Nasz rozmówca© Wirtualna Polska | Mateusz Dolak

- Oni byli jednymi z najdłużej tu pracujących. Zawsze uśmiechnięci, uczynni. Straszna tragedia dla rodzin. Bardzo im współczuje - mówi WP Bogdan Jarmoluk z oddalonej o kilometr wsi Białystok. - Mnie w momencie wybuchu tu nie było, ale moja mama wszystko słyszała. Zadzwoniła i kazała mi wracać spod Zamościa. Początkowo nie wiedzieliśmy, co się dzieje - opowiada. Wybuch słyszeli też mieszkańcy innych okolicznych wsi.

Rakieta spadła na Polskę. "Były dwie eksplozje"

- Były dwie eksplozje. Początkowo myślałam, że coś wybuchło. Potem dopiero rozdzwoniły się telefony od sąsiadów, którzy potwierdzili nam najgorsze. Niestety, okazało się, że zginął nasz znajomy - mówi WP pani Irena z Kościaszyn, oddalonego o 8 km od Przewodowa.

Nasi rozmówcy
Nasi rozmówcy© Wirtualna Polska | Mateusz Dolak

Do sprawy odnieśli się najwyżsi urzędnicy w Polsce. Głos zabrał prezydent Andrzej Duda. - Nie mamy w tej chwili żadnych jednoznacznych dowodów na to, kto wystrzelił tę rakietę. Najprawdopodobniej była to rakieta produkcji rosyjskiej, ale to wszystko jest jeszcze w trakcie badania - przekazał w nocnym oświadczeniu.

- Prowadzimy analizy i konsultacje z naszymi sojusznikami w zakresie potencjalnego art. 4 NATO, czyli rozpoczynającego konsultacje w ramach NATO. Weryfikujemy przesłanki. Zdecydowaliśmy o wezwaniu ambasadora Federacji Rosyjskiej do Ministerstwa Spraw Zagranicznych - dodał premier Mateusz Morawiecki w swoim oświadczeniu.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj też:

Wybrane dla Ciebie