PolskaEkspert: porażka PO na Dolnym Śląsku wynikiem braku strategii w kampanii

Ekspert: porażka PO na Dolnym Śląsku wynikiem braku strategii w kampanii

PiS wygrało z PO wybory do Sejmu w dwóch z trzech okręgów na Dolnym Śląsku - regionie, w którym PO nie przegrała od 2007 r. To wynik braku strategii w kampanii i błędów takich jak start Grzegorza Schetyny ze świętokrzyskiego - uważa ekspert ds. marketingu politycznego Wiesław Gałązka.

27.10.2015 14:26

Do tej pory Dolny Śląsk, obok takich regionów jak Opolszczyzna czy województwo pomorskiej, był uważany za bastion Platformy Obywatelskiej. Od 2007 r. PiS nie wygrało tu wyborów, a szczególnie silny elektorat Platforma miała w okręgu wrocławskim i samym Wrocławiu.

Specjalista od marketingu politycznego z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Wiesław Gałązka uważa, że przyczyn porażki PO na Dolnym Śląsku należy szukać w braku "jakiejkolwiek strategii wyborczej".

W okręgu wrocławskim PO zdobyło pięć mandatów, zaś PiS sześć, dwa mandaty przypadły Nowoczesnej, a jeden komitetowi Kukiz'15. W 2007 r. PO miała w tym okręgu 9 mandatów, a PiS 4. Tylu też posłów wprowadziły te partie do Sejmu w roku 2011.

Spadek poparcia dla Platformy szczególnie widoczny jest w analizie głosów oddawanych na liderów tej partii w okręgu wrocławskim. W dwóch poprzednich wyborach (2007 i 2011) "jedynką" na liście PO w tym okręgu był b. minister kultury i wieloletni prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski. Na tego polityka w 2007 r. zagłosowało ponad 210 tys. wyborców, a cztery lata później niemal 150 tys.

W tegorocznych wyborach PO postawiło na dobrze rozpoznawalną we Wrocławiu prof. Alicję Chybicką. Jednak senator, jednocześnie kierownik wrocławskiej Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej nie okazała się "lokomotywą" PO pokroju Zdrojewskiego. Choć oddano na nią najwięcej głosów (62 211), ze wszystkich kandydatów startujących w wyborach do Sejmu na Dolnym Śląsku, nie przełożyło się to na zwycięstwo PO w okręgu wrocławskim.

Brak silnego lidera listy mógł zaważyć też na przegranej w okręgu legnicko-jeleniogórskim. Tam PO zdobyła cztery mandaty, a PiS sześć, po jednym pośle do Sejmu z tego okręgu wprowadzili Nowoczesna i Kukiz'15. W poprzednich wyborach PiS zdobyło tam cztery mandaty, PO pięć, SLD dwa, a Ruch Palikota jeden.

W przednich wyborach liderem listy PO w okręgu legnicko-jeleniogórskim był obecny szef MSZ Grzegorz Schetyna, który w tych wyborach startował jako "jedynka" w woj. świętokrzyskim. W 2011 r. Schetynę w jego rodzimym okręgu poparło ponad 67 tys. wyborców; obecny lider listy wiceminister administracji i cyfryzacji Stanisław Huskowski zdobył tu 15 206 głosów.

- Wielkim błędem premier Kopacz było przesunięcie Grzegorza Schetyny do startu w Kielcach. On jest przecież bardzo mocno kojarzony zarówno z PO jak i Dolnym Śląskiem, a tymczasem wyborcy dostali w ten sposób sygnał, że w partii są jakieś podchody. To ich mogło zniechęcić - uważa Gałązka. Jak zauważył nieobecność Schetyny w jego rodzimym okręgu legnicko-jeleniogórskim spowodowała tam "stratę kilkudziesięciu tysięcy głosów".

Ekspert ocenił, że na gorszy odbiór PO w regionie miały również wpływ "podziały w dolnośląskim PO, które rozpoczęły się po wyborze na szefa Jacka Protasiewicza".

Protasiewicz zastąpił Schetynę w roli szefa dolnośląskich struktur PO podczas zjazdu regionalnego partii w październiku 2013 r. Następnie zaczął współpracować w samorządzie miejskim i wojewódzkim z radnymi związanymi z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem. Doprowadziło to do zawarcia koalicji i zmiany zarządu województwa, czemu wcześniej przeciwny był Schetyna.

- To były żenujące podchody, a te podziały są trwałe. Wyborcy PO widząc, jak usuwani są ludzie Schetyny, mogli poczuć się zniesmaczeni stylem rządzenia i ma to wpływ na poparcie - powiedział Gałązka.

PO udało się wygrać jedynie w okręgu wałbrzyskim, gdzie najlepszy wynik (30 786 głosów) uzyskał wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak. Partia ta zdobyła tam łącznie cztery mandaty, PiS trzy, a Kukiz'15 jeden.

Warto zwrócić uwagę, że na liście PiS w tym okręgu z pierwszego miejsca wystartował w ogóle nie rozpoznawalny w regionie samorządowiec z Mazowsza i od dwóch miesięcy poseł (objął mandat po obecnym szefie Gabinetu Prezydenta RP Adamie Kwiatkowskim) Michał Dworczyk. Uzyskał on 24 935 głosów.

Ekspert zauważył, że wśród parlamentarzystów PiS na Dolnym Śląsku nie odnotowano "pojedynczego, spektakularnego wyniku, diametralnie odmieniającego sytuację w regionie".

- Można powiedzieć, że parlamentarzyści PiS zdobywając po kilkanaście czy ponad 20 tys. głosów spokojnie zapewniali sobie reelekcję i przy okazji wzięli to, co z powodu swoich błędów PO sama oddała. Na pewno podobnie jak w wyborach prezydenckich PiS miało lepszą kampanię, a brak jakiejkolwiek strategii wyborczej PO był fatalny - podkreślił Gałązka.

Obraz porażki PO w regionie dopełniają wyniki wyborów do Senatu. W izbie wyższej zasiadać będzie czterech senatorów z PiS oraz jeden niezależny, popierany przez PiS. Poprzednio PiS miało jednego senatora w regionie, a PO 6. W tegorocznych wyborach Platforma wprowadziła trzech kandydatów do Senatu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)