Władimir Putin, Wołodymyr Zełenski© Materiały własne

ISW ujawnia. Rosjanie przenoszą siły w kierunku "pasa twierdz"

Tomasz Waleński

- Jeśli chce się zrozumieć, czego naprawdę chcą Rosjanie, nie patrz na ich słowa, patrz na to, co robią na linii frontu - mówi Wirtualnej Polsce analityczka Karolina Hird, zastępczyni szefa zespołu ds. Rosji w Instytucie Studiów nad Wojną w Waszyngtonie.

Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czy na froncie widać oznaki świadczące, że w ogóle prowadzone są jakieś rozmowy w sprawie zawieszenia broni?

Karolina Hird, zastępczyni szefa zespołu ds. Rosji, analityk w Instytucie Studiów nad Wojną w Waszyngtonie: Obserwujemy coś wręcz przeciwnego do tego, czego moglibyśmy oczekiwać. Podczas gdy na poziomie politycznym trwają dyskusje o zawieszeniu broni, rosyjskie siły wykorzystują zamieszanie w przestrzeni politycznej, by intensyfikować operacje ofensywne na Ukrainie. Takiej aktywności, jak obecnie, nie widzieliśmy od miesięcy.

Dobrym przykładem jest obwód zaporoski, w którym w ciągu ostatniego tygodnia Rosjanie wzmogli ataki w zachodniej części, w miejscach, gdzie walki ostatnio nie miały miejsca. To kompletnie kłóci się z retoryką przygotowań do negocjacji i zakończenia wojny, którą Kreml przedstawia publicznie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

WIDEO

Spektakularne uderzenie na froncie. Broń Rosjan wyleciala w powietrze

Sytuacja na linii frontu absolutnie nie odzwierciedla tych rozmów o pokoju. Co więcej, ataki na ukraińską infrastrukturę - budynki cywilne, szpitale, sieć energetyczną - które miały być rzekomo przerwane po pierwszej rozmowie Trump-Putin, trwają nieprzerwanie, mimo toczących się dyskusji.

Czy natężenie walk w rejonie Zaporoża można łączyć ze znajdującą się tam elektrownią jądrową? Jest ona jednym z punktów toczących się negocjacji.

Rosyjska pozycja negocjacyjna zakłada, że Ukraina powinna oddać terytoria, które nadal kontroluje, takie jak reszta obwodów zaporoskiego, chersońskiego, ługańskiego i donieckiego.

Te ofensywy są właśnie ściśle powiązane z elektrownią w Zaporożu - to kluczowy temat dla Amerykanów i Rosjan, a dla Ukraińców to sprawa krytyczna dla produkcji energii. Zaporoże jest też dużym ośrodkiem i Putin, licząc na jego ewentualne zdobycie, miałby pewnie nadzieję na zmuszenie Ukrainy do oddania reszty tego obwodu, który tylko częściowo znajduje się pod rosyjską kontrolą.

To, co robią Rosjanie, to element negocjacji w ich wykonaniu?

Wszystkie te militarne działania są powiązane z negocjacjami o zawieszenie broni. Jeśli naprawdę chce się zrozumieć, czego naprawdę chcą Rosjanie, nie patrz na ich słowa, patrz na to, co robią na linii frontu, jak rozmieszczają wojska i gdzie naciskają ofensywnie.

Więc znowu - to pokazuje, że sytuacja zarówno na froncie, jak i w całym teatrze działań, stoi w sprzeczności z tym, co Rosjanie próbują osiągnąć, czyli wymusić ustępstwa od Ukrainy, USA i ich zachodnich partnerów

A czy te działania są również częścią nowej, większej ofensywy? Rosjanie szykują się na wiosnę i lato?

Powiedziałabym, że tak. Widzieliśmy przygotowania do rosyjskich operacji ofensywnych na wiosnę i lato w całym teatrze działań wojennych. Tu znowu - obwód zaporoski. Widzieliśmy również pewne przygotowania w obwodzie donieckim, gdzie Rosjanie przenoszą siły w kierunku tego, co jest znane jako "pas twierdz". Zasadniczo to te bardzo silnie ufortyfikowane obszary między Słowiańskiem, Kramatorskiem, Konstantynowką, Drużkiwką. Kreml koncentruje w tym obszarze jednostki, które wcześniej były w innych rejonach.

Obszary zwiększonej rosyjskiej aktywności na froncie od czasu rozpoczęcia rozmów z USA
Obszary zwiększonej rosyjskiej aktywności na froncie od czasu rozpoczęcia rozmów z USA© Materiały własne

Z kolei w obwodzie kurskim Rosjanie intensywnie próbują wypchnąć Ukraińców z przyczółka, który utrzymują od sierpnia. Intensywność rosyjskich działań ofensywnych zależy też od pogody - gdy lód topnieje, a błoto wysycha, manewry stają się łatwiejsze, co zwykle przynosi wzmożenie działań wiosną i latem. Spodziewamy się, że w tym roku będzie podobnie, bo Rosjanie wciąż mają maksymalistyczne cele terytorialne na Ukrainie, niezależnie od trwających negocjacji.

Który z odcinków frontu określiłaby pani obecnie jako krytyczny?

Myślę, że jednym z najbardziej krytycznych miejsc w tej chwili jest obwód kurski. Ukraińcom udało się dokonać tam znaczących zdobyczy terytorialnych, choć dużą ich część już utracili i związać znaczne rosyjskie siły. Moskwa musiała przekierować tam oddziały z innych obszarów Ukrainy, co zmieniło dynamikę wojny.

Teraz gdy Rosjanie odbijają te tereny, zmienia się dynamika – jeśli ostatecznie wypchną Ukraińców i odzyskają ziemię, uwolnią swoje siły i będą mogli przerzucić je do Doniecka, Zaporoża czy innych kluczowych obszarów. Dlatego Kursk jest teraz tak istotny. Sytuacja na froncie się zmienia – jeszcze kilka miesięcy temu mówiliśmy o Pokrowsku jako kluczowym punkcie, ale teraz Rosjanie spowolnili tam ofensywę, a Ukraińcy z powodzeniem kontratakują i odbijają tereny.

Tak więc uważam, że Kursk w tej chwili jest bardzo krytyczną i ważną częścią frontu.

Spodziewa się pani, że Rosjanie nie zatrzymają się po odbiciu obwodu i wejdą na terytorium Ukrainy?

Widzimy to już teraz - Rosjanie atakują w obwodzie sumskim, próbując przeciąć ukraińską obronę w Kursku od południa. Jeśli dalej będą wypierać Ukraińców, możemy spodziewać się intensywnych walk w obwodzie sumskim i prób rozszerzenia pozycji.

Jednak to, czy Rosjanie ruszą na północ Ukrainy, zależy od ich zasobów i priorytetów.

A co z odcinkiem granicy z obwodem biełgorodzkim? Pojawiają się doniesienia o próbach przedarcia się tam przez Ukraińców?

W ciągu ostatnich dni Ukraińcy, i to z sukcesami, zaatakowali obwód biełgorodzki. To wygląda na próbę odwrócenia uwagi Rosjan od Kurska i zmuszenia ich do przerzucenia wojsk do Biełgorodu, by chronić ten obszar. To przykład, jak Ukraińcy wywierają presję na miejsca, które Rosjanie uznają za bezpieczne, zwiększając ich koszty strategiczne.

Ataki daleko od frontu na strategicznie położone obiekty możemy uznać za właśnie taką kompensację?

Ukraina, mimo niedoborów ludzi i sprzętu, kompensuje to innowacjami technologicznymi i taktycznymi. Kluczowym atutem jest zdolność do uderzania w rosyjskie tyły np. atak na bazę Engels czy długodystansowe uderzenia w przemysł petrochemiczny. To utrudnia Putinowi prowadzenie wojny, podnosi jej koszty i osłabia systemy, których Rosja potrzebuje do walki.

I to jest absolutnie jeden z ogromnych asymetrycznych aktywów, które obecnie posiada Ukraina i coś, co powinna być w stanie kontynuować, jako swego rodzaju dźwigni do swojej ogólnej strategii na linii frontu.

Uważa pani, że te ukraińskie działania będą kontynuowane?

Absolutnie tak. One będą trwać, bo warunki zawieszenia broni i ataków dalekosiężnych nie zostały ustalone.

Rosjanie chyba też nie zrezygnują? Kilka godzin po rozmowach z USA ws. zawieszenia ataków na obiekty infrastrukturalne Rosjanie kolejny raz zaatakowali.

Rosjanie celowo wprowadzają zamieszanie - po niedawnym ataku na Ukrainę krążyły sprzeczne informacje, że próbowali go zatrzymać z powodu negocjacji. To wszystko ma zdezorientować - przede wszystkim - Amerykanów co do harmonogramów i warunków. Ich zaangażowanie w sianie chaosu sugeruje, że nie zamierzają przerwać tych ataków.

Tak samo Ukraina nadal będzie uderzać w cele wojskowe, by utrzymać swoje asymetryczne przewagi.

Czyli Rosja szykuje się na długotrwałe prowadzenie działań wojennych?

Patrzenie na rosyjską politykę wewnętrzną i front potwierdza, że szykują się na długą wojnę. Putin przygotowuje do tego społeczeństwo, a w ostatnich miesiącach te wysiłki się nasiliły.

Wiemy, że obywatele Rosji nadal są bardzo zaangażowani w wojnę w tym sensie, że dopóki nie ma ona zbyt dużego wpływu na ich codzienność, gotowi są na poświęcenie. W tej sytuacji wszyscy, jako sojusznicy Ukrainy, powinniśmy się spodziewać, że Rosja nie zamierza zatrzymać wojny.

Sytuacja może się zmienić jeśli Ukraina będzie w stanie utrzymać presję na polu bitwy, a jej partnerzy będą wspierać tę kampanię oraz sankcje. Wtedy koszty wojny dla Rosji będą rosły. Oceniam, że za 12-18 miesięcy osiągną punkt krytyczny, w którym dalsze prowadzenie wojny stanie się droższe niż wycofanie. Kreml to wie, dlatego teraz próbuje wymusić ustępstwa, zanim ich gospodarka i finanse osiągną granicę wytrzymałości.

Podobne spekulacje o upadku gospodarki i finansów Rosji słyszymy od początku wojny.

Tak. Ale pamiętajmy, że jesteśmy w zupełnie innym punkcie, niż trzy lata temu. Za kilka, kilkanaście miesięcy Rosji może zabraknąć pojazdów opancerzonych i środków na mobilizację. Oczywiście wiele zależy od wsparcia Iranu, Korei Północnej i Chin, które pomagają Moskwie ciągnąć wojnę.

Negocjacje w takim razie coś zmienią?

Kreml nie jest zainteresowany sprawiedliwym i trwałym pokojem w Ukrainie. Kilka dni temu rosyjscy urzędnicy wciąż domagali się od Ukrainy zmiany konstytucji i oddania części terytorium, których Rosja nawet nie okupuje.

Przykładem tego może być także ostatnie zatwierdzenie przez Putina dekretu o obywatelstwie. Chodzi o zmuszenie Ukraińców na okupowanych terenach do przyjmowania rosyjskiego obywatelstwa, co utrudniłoby reintegrację tych ludzi po wojnie. Robią to od lat, grożąc deportacją czy ściganiem tych, którzy odmawiają przyjęcia rosyjskiego paszportu. Innymi słowy, to próba wymazania ukraińskiej tożsamości na poziomie biurokratycznym.

Generalnie nie widzę szans na przełom w negocjacjach, bo Rosjanie nie zachowują się jakby chcieli sprawiedliwego pokoju.

Nie słyszymy o żądaniach wobec Rosji. Raczej słyszymy tylko o tych wobec Ukrainy. Musicie zrezygnować z tego, oddać tamto, zaakceptować to, to i to.

Jeśli Rosjanie czują, że mogą wymusić na USA ustępstwa i w zasadzie uzyskać to, czego chcą, to czemu mieliby sami zmienić swoje podejście? Rosjanie mogą osiągnąć swoje "przełomy" w negocjacjach, również terytorialne, ale to nie będzie pokój akceptowalny dla Ukrainy.

Mówiła pani o różnicy między słowami a czynami Kremla. Amerykanie to dostrzegają?

To jak wróżenie z fusów. Ciężko zinterpretować coś z poczynań amerykańskiej administracji. Problem na pewno polega na tym, że obecna administracja bierze rosyjskie oświadczenia za prawdę. Tak więc Rosjanie osiągają swój cel, bo te ich deklaracje właśnie tak mają działać. Mają one być brane pod uwagę i zasadniczo manipulować amerykańskim podejmowaniem decyzji.

Czyli Rosja zdominowała narrację. Jest jakiś sposób, żeby Ukraina odwróciła ten trend?

Kluczowe jest, by Ukraina była przy stole negocjacyjnym, a nie żeby USA i Rosja decydowały za nią. Trudno ocenić jak wygląda teraz postrzeganie stanowiska Kijowa przez ludzi Trumpa, ale z moich obserwacji wynika, że nie są one tak przychylnie brane pod uwagę jak te z Moskwy.

A gdzie jest miejsce dla Europy w tym wszystkim? Europa powinna być przy stole?

Absolutnie tak. Ciężar walki Ukrainy spada w coraz większym stopniu na Europę, dlatego nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Amerykańska administracja jasno stwierdziła, że chce się skoncentrować na innych rejonach świata, a skutki wojny wpływają przecież bardziej na Europę niż na USA.

Liderzy europejscy - zwłaszcza po lutowym spotkaniu w Gabinecie Owalnym - zaczęli mocniej wspierać Ukrainę, podkreślając, że nie ma pokoju bez udziału UE.

Polska i kraje bałtyckie zawsze były solidarne z Ukrainą, wspierając ją i wzmacniając własną obronę przeciwko Rosji. Teraz także Niemcy, Francja i Wielka Brytania zmieniają podejście, widząc to jako problem europejski. Wzrost budżetów obronnych pokazuje, że Europa przechodzi od słów do czynów. Musi wspierać Ukrainę i przygotować się na ewentualność, że jeśli Ukraina przegra, Rosja ruszy dalej.

Czyli awantura w Gabinecie Owalnym wyszła Ukrainie na dobre?

Europa Zachodnia po tym spotkaniu zjednoczyła się wokół Ukrainy, a konkretne działania – jak zwiększenie wsparcia – to punkt zwrotny.

A czy negocjacje powinny też dotyczyć Iranu, Chin czy Korei Północnej, którą niedawno odwiedził Sergiej Szojgu?

Negocjacje powinny uderzyć w relacje Rosji z Iranem, Chinami i Koreą Północną, bo to ich drony, artyleria i wsparcie pozwalają Rosji walczyć. Nie wiem, czy to jest na stole, ale jeśli nie, zaszkodzi to Ukrainie. Rosja najechała na Ukrainę i to ona powinna ustępować, a nie Ukraina. Obecne podejście administracji USA, gdzie prosi się o coś dla Ukrainy, idąc równocześnie na ustępstwa wobec Rosjan, to słaba pozycja negocjacyjna. W zasadzie wsparcie tych trzech wymienionych krajów pozwala Moskwie kontynuować walkę.

Ukraińskie służby wywiadowcze uznały np. zaangażowanie Korei Północnej jako jeden z głównych powodów, dla których rosyjscy żołnierze zdołali odzyskać tyle terenu w obwodzie kurskim. Równocześnie armia Korei Północnej wzmacnia się dzięki Rosji technicznie i technologicznie. To jest coś, co naprawdę zagraża stabilności także Półwyspu Koreańskiego i zachodniego Pacyfiku w szerszym sensie.

Mówi pani, że Korea przyczyniła się do sukcesów w obwodzie kurskim. Chodziło jednak raczej o liczbę przysłanych żołnierzy, a nie o jakość.

To rzeczywiście bardziej kwestia liczb. Zasadniczo chodzi o wykorzystanie Korei Północnej zamiast rosyjskiej siły bojowej. Koreańczycy są tam jednak także z tego powodu, że mają nadzieje na zdobycie wiedzy. Chcą nauczyć się obsługiwać drony i działać w warunkach nowoczesnej, napędzanej technologią wojny. Dla Rosjan jest to absolutnie kwestia siły roboczej i liczb w przeciwieństwie do kwestii umiejętności czy jakości.

A czego teraz najbardziej potrzebuje Ukraina?

Nie ma jednej rzeczy, która zakończy wojnę. To suma wsparcia militarnego, politycznego, ekonomicznego i dyplomatycznego.

Kijów potrzebuje ciągłego i zwiększonego wsparcia ze strony zachodnich partnerów. Ukraina potrzebuje tego, aby Stany Zjednoczone nie rozmawiały z wyłącznie Rosją. Dlatego administracja USA musi zrozumieć, czego chcą Rosjanie, co robią i jak duży jest rozstrzał pomiędzy deklaracjami Putina, a jego czynami.

Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina

Wybrane dla Ciebie