Ekologia z głową
Człowiek miał wpływ na środowisko, w którym funkcjonuje, od zawsze. Ma ogromny wpływ i teraz. Nie będzie miał żadnego tylko w jednym przypadku. Gdy wyginie.
12.12.2008 12:16
Przed kilkoma dniami wstrzymano budowę mostu nad Wisłą w okolicach Kwidzyna, który ma połączyć Powiśle z powstającą autostradą A1 i przy okazji polepszyć dojazd do Trójmiasta. Inwestycja ma ułatwić życie 200 tys. ludzi. Pierwszy projekt odrzucono, bo był za drogi. Drugi okazał się ponad dwukrotnie tańszy, więc postanowiono go realizować. Most miał zostać otwarty za niecałe trzy lata. Nie zostanie. Inwestycję wstrzymano, bo tańszy most można wybudować, tylko wbijając w dno Wisły betonowe pale (w starym projekcie miała być tylko jedna podpora). Przeszkodą są minogi – strunowce przypominające ryby. Choć żyją w mule dennym na odległości ponad 250 kilometrów, okolice, w których miał powstać most, są wpisane na listę obszarów chronionych Natura2000. Tutaj minóg jest szczególnie dużo. Każda inwestycja na tych obszarach musi spełniać restrykcyjne kryteria. Według tych procedur, most z jedną podporą mógł zostać wybudowany, ten z kilkoma (właściwie chodziło o pale tymczasowe, na których ustawiono by rusztowanie na
czas budowy) może zaszkodzić minogom, a to gatunek zagrożony. Dlaczego zatem nie budować według poprzedniego projektu? Starszy projekt miał kosztować 500 milionów złotych, ten nowy 170 milionów.
Przykład mostu i minóg jest najbardziej aktualny, ale niejedyny. Przyrodę należy chronić. To pewne, ale jak to robić, żeby nie powodować jeszcze większych szkód? Przepisy czy procedury opisujące inwestowanie na obszarach Natura2000 mówią, że jeżeli środowisko naturalne poniesie jakiekolwiek straty, muszą one zostać oszacowane i zrekompensowane. Jeżeli przyjąć, że człowiek też jest częścią natury, straty, jakie poniosą minogi w wyniku budowy przeprawy, zostaną zrekompensowane zwiększeniem bezpieczeństwa ludzi i poprawieniem jakości ich życia. Tak niestety prawo europejskie nie działa. Wynika raczej z niego, że człowiek jest na Ziemi gatunkiem obcym, niemalże najeźdźcą, a na pewno nie częścią przyrody.
Przeliczyć środowisko
Jak budować, jak się rozwijać, żeby nie wpływać na środowisko? Tak się nie da. Wpływ człowieka na nie był zawsze duży. W czasach gdy wycinano ogromne tereny leśne, zamieniając je na pola uprawne. W czasach, gdy w Holandii Morzu Północnemu wydzierano kolejne hektary lądu. W końcu dzisiaj, kiedy na potęgę spala się paliwa kopalne. Oczywiście czym więcej ludzi, tym większy wpływ na środowisko. Z drugiej jednak strony to właśnie dzisiaj znamy technologie, które potrafią ten wpływ zminimalizować. Zminimalizować nie znaczy jednak zlikwidować. Jak go zatem zminimalizować ? Wbrew pozorom, sprawę da się przeliczyć. Najlepszym przykładem jest energetyka. Choć nie ma na to bezspornych dowodów, uważa się, że ocieplanie klimatu spowodowane jest nadmierną emisją dwutlenku węgla. Jeżeli tak jest w istocie, powinno się promować technologie, które w ostatecznym rozrachunku produkują maksymalnie dużo energii przy minimalnej emisji CO2. Uważa się, że takimi są zielone źródła energii odnawialnej. Czy w rzeczywistości? Nie
zawsze, nie wszędzie i nie w każdych warunkach. Prąd bez CO2 w dużych ilościach może produkować tylko energetyka jądrowa. A wiatraki? Przecież one tylko się kręcą. To prawda – od momentu, w którym turbina wiatrowa działa, prąd produkowany jest bez CO2, ale sama produkcja części składowej wiatraku i jego wybudowanie w odpowiednim miejscu oznacza bardzo dużą emisję gazów cieplarnianych. Jak dużą? To da się policzyć. Według obliczeń naukowców z Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu w Stuttgarcie, ilość CO2 produkowanego w całym cyklu produkcyjnym prądu jest dwukrotnie większa dla wiatraków niż dla reaktorów jądrowych. Teraz nie dziwi, że statystyczny Francuz emituje do atmosfery około 2 ton CO2 rocznie, a Niemiec około 5,5 tony. Nad Sekwaną prawie cały prąd produkowany jest w reaktorach. Czy to znaczy, że wszędzie powinno się budować elektrownie jądrowe? Broń Boże. One też mają wady. Sprawę trzeba zawsze dogłębnie przeanalizować i bez emocji policzyć zyski i straty. Bo da się to zrobić.* Straty z biopaliw*
Innym przykładem na to, że ekologiczna poprawność może nas wpędzić w kłopoty, są biopaliwa. Dzisiaj z projektu wycofuje się Unia Europejska. Założenie było szczytne. Zamiast spalać ropę czy gaz, warto nieużytki rolne obsadzić szybko rosnącymi roślinami, które na paliwa da się przerobić. Niestety, wszystko wymknęło się spod kontroli. Uprawa roślin energetycznych stała się tak dochodowym interesem, że zaczęto wycinać duże obszary leśne (puszcze) pod rolnictwo. Coraz mniej uprawiano także roślin spożywczych. W efekcie podrożała żywność i zmniejszyła się powierzchnia lasów. Gdy zaczęły pojawiać się głosy o nadchodzącym niebezpieczeństwie – ignorowano je. Mówiono, że to opinie ludzi, którzy nie chcą dbać o środowisko. Można by zapytać, dlaczego do takiej sytuacji doszło. Dlatego, że choć rachunek ekonomiczny jest niekorzystny dla biopaliw, wsparcie rządów (dotacje, subsydia czy preferencyjne kredyty) dla całej, sporej już gałęzi przemysłu powoduje, że produkcja bioetanolu czy biodisla jest opłacalna. To często
prowadzi do absurdu. Absurdu, który odczuwa środowisko naturalne i człowiek jako jego element.
Środowisko naturalne musi być chronione. To kwestia zdrowego rozsądku i zwykłej przyzwoitości. Czy zmiany, które obserwujemy (szybki wzrost temperatur), są wynikiem ludzkiej działalności? Człowiek zawsze miał wpływ na środowisko. Zresztą nie tylko człowiek. Gdyby nie słonie, nie byłoby sawanny, a Ziemia bez tego ekosystemu byłaby zupełnie inna. To nie usprawiedliwienie zatruwania świata. To pokazanie, że wpływ czy kształtowanie nie musi być czymś złym, choć oczywiście może, ale powinniśmy robić wszystko, by tak się nie stało. A wyjdzie to tylko wtedy, gdy ideologia zostanie odrzucona, a na stole pozostaną tylko fakty.
Tomasz Rożek