"Egzaminator był w szoku". Adwokat tłumaczy, dlaczego nie ratował umierającej kursantki
Świadkowie przyznają, że egzaminator tylko się przyglądał, gdy oni ratowali umierającą we wraku samochodu kursantkę. - Kto jest na tyle zborny, że bezpośrednio po wypadku, z którego sam ledwo uchodzi z życiem, jest w stanie od razu podejmować racjonalne decyzje – mówi mec. Władysław Pociej.
We wtorek odbył się pogrzeb 18-letniej Angeliki P., która zginęła na torach kolejowych w czasie zdawania egzaminu na prawo jazdy. Na przejeździe zgasł jej samochód. Egzaminator zdążył wysiąść, dziewczyna została w samochodzie, który uderzył pociąg. Zmarła na skutek odniesionych obrażeń.
Świadkowie zeznali, że egzaminator nie udzielał dziewczynie pomocy. - Kto jest na tyle zborny, że bezpośrednio po wypadku, z którego sam ledwo uchodzi z życiem, jest w stanie od razu podejmować racjonalne decyzje? Ten człowiek, co oczywiste, był w szoku, bo wypadek wydarzył się na jego oczach, z jego samochodem i jego współpasażerką – mówi mec. Pociej. I dodaje: - Zarzuca mu się, że nie udzielał pomocy i nie zadzwonił po pogotowie, ale nikt nie pyta, czy miał ze sobą telefon. Może komórka została w samochodzie?
Egzaminator zdążył wysiąść z auta tuż przed uderzeniem pociągu. Zeznał, że nie pamięta, czy wydał polecenie do ucieczki z auta. Nie zatrzymał też samochodu przed przejazdem, gdzie znajduje się znak "stop". - To jest dla niego dramat z uwagi na śmierć młodej dziewczyny, ale także dlatego, że siedząc na prawym fotelu w samochodzie naprawdę nie ma się wielu możliwości podjęcia skutecznych działań w takiej sytuacji, gdy kierowca sobie z czymś nie radzi. Nie chcę niczego przesądzać, ale trzeba to wziąć pod uwagę – mówi mec. Pociej.
Pełnomocnik egzaminatora dodaje: - On ma do dyspozycji tylko pedał hamulca. Nie może zatrzymać samochodu przed znakiem "stop", bo wtedy kursant powie: "przecież zatrzymałbym auto, czy pan chce mnie oblać?". Egzaminator ma obowiązek zareagować tylko ale wówczas, gdy działanie egzaminowanego bezpośrednio wpływa na bezpieczeństwo ruchu.
Sąd nie zgodził się na areszt dla mężczyzny. Sąd zastosował wobec egzaminatora poręczenie w wysokości 10 tys. zł, wydał zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu i nałożył obowiązek zgłaszania się na policji. Mężczyzna ma też zakaz pracy w charakterze egzaminatora i instruktora jazdy. - Decyzja sądu dotycząca zakazu pracy w charakterze egzaminatora w znaczący sposób pozbawia tego człowieka środków do życia. Jest to dla niego duża dolegliwość – mówi prawnik.
Do wypadku doszło w czwartek, 23 sierpnia na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Szaflarach. 18-letnią Angelikę z ciężkimi obrażeniami przewieziono do szpitala w Nowym Targu, gdzie zmarła. Egzaminator usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do 8 lat więzienia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Rafał Trzaskowski mocno o TVP. "Absolutny skandal"