Dziwne zachowanie Donalda Trumpa. "Potrzebuje testu sprawności umysłowej"
Głośne sapanie, pociąganie nosem, plączący się język i źle wymawiane słowa - środowe wystąpienie Donalda Trumpa ws. Iranu spowodowało wysyp komentarzy na temat stanu zdrowia 73-letniego prezydenta.
09.01.2020 | aktual.: 09.01.2020 12:50
W środę wieczorem Donald Trump oświadczył w Białym Domu, że Stany Zjednoczone nie odpowiedzą militarnie na ostatni atak Iranu na amerykańskie bazy w Iraku. Ale choć treść jego wystąpienia została przyjęta z ulgą przez niemal wszystkich, to uwagę wielu komentatorów zwróciła forma wystąpienia.
Trump mówił wolno, ciężko i głośno oddychał, miejscami miał trudności z odczytaniem słów, plątał mu się język. Były dziennikarz Timothy Burke policzył, że prezydent pociągnął nosem 58 razy w ciągu trwającego 10 minut przemówienia.
Media społecznościowe natychmiast zaroiły się od komentarzy na temat dyspozycji Trumpa. Jak zauważyła dziennikarka CNN Joan Walsh, wśród najczęściej wymienianych słów były m.in. "bełkotanie" i "Adderall" (zawierający amfetaminę lek na ADHD).
"Czyli to nie tylko moje wrażenie? Zastanawiałem się, czy czegoś sobie nie wyobrażałem, ale byłem naprawdę dotknięty, widząc tego człowieka w Białym Domu wyglądającego i brzmiącego... jakby zażył leki uspokajające. Musimy wiedzieć więcej" - orzekł Laurence Tribe, konstytucjonalista z Harvardu i były doradca Baracka Obamy.
Publicysta i były strateg Partii Republikańskiej Rick Wilson stwierdził, że Trump "nie brzmiał zdrowo". A prawnik George Conway, znany krytyk Trumpa, stwierdził wręcz, że Trump potrzebuje pełnego testu sprawności umysłowej.
"Mówi bezładnie, źle wymawia słowa, potyka się na najprostszych wyrazach i cały czas się powtarza" - napisał.
Przeczytaj również: Niezapowiedziane badania Trumpa. Biały Dom twierdzi, że jest w pełni zdrowia
To nie pierwszy raz
Spekulacje na temat stanu zdrowia Trumpa i jego sprawności umysłowej trwają od dawna.
Conway - prywatnie mąż rzeczniczki Trumpa Kellyanne Conway - to jeden z głównych zwolenników tezy o niesprawności umysłowej prezydenta. Już w październiku na łamach prestiżowego miesięcznika "The Atlantic" napisał 30-stronicowy artykuł wymieniający przykłady i argumenty uzasadniające tezę, że Trump mentalnie nie jest w stanie sprostać wymogom swojego urzędu.
W grudniu zaś 350 psychiatrów i specjalistów od zdrowia psychicznego wystosowało do Kongresu petycję, mówiącą że stan psychiczny Trumpa stanowi zagrożenie dla państwa.
To, jak i poprzednie pisma psychiatrów, na odległość diagnozujące u prezydenta zaburzenia psychiczne, były jednak powodem ostrych sporów wewnątrz środowiska medycznego. Zasady nie pozwalają bowiem psychiatrom na wydawanie ocen bez bezpośredniego badania pacjentów. Ich postawa była też szeroko krytykowana przez komentatorów - nie tylko tych przychylnych prawicy.
Przeczytaj również: Spisek w administracji Trumpa. Kim jest Konrad Wallenrod Białego Domu?
Współpracownicy biją na alarm
Ale wątek kondycji zdrowotnej Trumpa to częsty temat relacji byłych współpracowników Trumpa w Białym Domu. W opartych na rozmowach z pracownikami administracji książkach "Strach" Boba Woodwarda i "Ogień i Furia" Michaela Wolffa pojawiają się stwierdzenia, że członkowie gabinetu Trumpa dyskutowali między sobą skorzystanie z 25. poprawki do konstytucji USA. Mówi ona o odsunięciu prezydenta od władzy w razie niezdolności do wykonywania swoich obowiązków.
O tym samym mówiła ostatnia z krytycznych relacji z Białego Domu, "Ostrzeżenie" napisane przez anonimowego oficjela administracji.
"Nie jestem wykwalifikowany, aby diagnozować sprawność umysłową prezydenta. Jedyne co mogę powiedzieć, to że normalni ludzie, którzy spędzają jakąkolwiek ilość czasu z Donaldem Trumpem są zakłopotani tym, co widzą. Potyka się, bełkocze, jest zagubiony, łatwo się irytuje i ma problemy z syntezą informacji - nie okazjonalnie, ale regularnie" - napisał autor książki. “Ci, którzy temu przeczą, okłamują samych siebie i kraj" - dodał.
Spekulacje na temat stanu zdrowia Trumpa przypominają podobne dyskusje podczas schyłkowych lat prezydentury Ronalda Reagana, u którego podejrzewano demencję spowodowaną Alzheimerem. Współpracownicy ówczesnego dementowali te pogłoski. Ostatecznie chorobę tę u Reagana zdiagnozowano w 1994 roku, sześć lat po zakończeniu prezydentury.
Przeczytaj również: "On jest chory psychicznie". Amerykańscy psychiatrzy chcą odwołania Trumpa
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl