"Dziś nie zdecydowałabym się na drugie in vitro"
- Kocham swoje dzieci i jestem bardzo szczęśliwa, że je mam. Ale gdybym jeszcze raz miała podjąć tę decyzję, którą podjęliśmy z mężem kilka lat temu, nie zdecydowałabym się na in vitro - mówi "Super Expressowi" Joanna Mazurkiewicz-Kulka, wdowa po senatorze PiS Andrzeju Mazurkiewiczu.
Joanna Mazurkiewicz-Kulka ma dwóch 3-letnich bliźniaków. Mówi, że choć bardzo kocha swoje dzieci, dziś nie zdecydowałaby się na in vitro i ma wyrzuty sumienia, że zdecydowała się na tę metodę.
Jak mówi kobieta, trzy lata temu, kiedy z mężem decydowali się na in vitro, nie wiedziała dokładnie, na czym polega ta metoda. Kiedy dowiedziała się, że podczas zabiegu in vitro zniszczeniu ulega wiele zarodków, przeżyła szok. Dla niej, gorliwej katoliczki, jest to zabijanie życia poczętego.
A to nie jedyny problem Mazurkiewicz-Kulki. Pani Joanna nie wierzy w zapewnienia lekarzy, że dzieci poczęte w laboratorium są tak samo zdrowe, jak dzieci poczęte naturalnie. Truchleje na myśl, że jej bliźniaki mogą mieć problemy ze zdrowiem.
- Dylematów w związku z in vitro mam dużo więcej, one nie dają mi spać. Nie wiedziałam, że funduję sobie rozterkę na całe życie - mówi "Super Expressowi" Joanna Mazurkiewicz-Kulka.